Zastanawialiście się kiedyś albo sami to sprawdzaliście, ile osób w Polsce może w ciągu roku dostąpić niewątpliwego zaszczytu poprowadzenia drużyny piłkarskiej w Ekstraklasie? Skoro miejsc tylko szesnaście, a co jeden prezes trąbi, że teraz to już na mur betom chciałby postawić na długoterminową wizję… No to ilu? Ośmiu? Dziesięciu? Jasne. Jako że z dniem pierwszego września pracę w nowych klubach obejmują dwaj trenerzy (Rumak, Skorża), a posada trzeciego przez moment wisiała na włosku (Machado) – policzyliśmy. Grono nie jest wcale takie wąskie. W zasadzie to wszyscy nie zmieściliby się w jednym średniej wielkości autobusie. Było ich 34, z czego tylko czterech trzeba uznać za tymczasowych w pełnym znaczeniu tego słowa.
Przypomnijcie sobie, staraliśmy się nikogo nie pominąć: Smuda, Podoliński, Stawowy, Kiereś, Szatałow, Dankowski, Warzycha, Wieczorek, Nawałka, Zając*, Probierz, Stokowiec, Pacheta, Tarasiewicz, Rumak, Skorża, Chrobak*, Machado, Berg, Urban, Brosz, Perez, Michniewicz, Wdowczyk, Kocian, Zieliński, Fornalak*, Pawłowski, Levy, Paixao, Lenczyk, Mroczkowski, Pawlak*, Skowronek.
Rynek trenerski w Polsce od dawna wymyka się jakimkolwiek standardom. Bo i w której innej branży obsada tych najbardziej prestiżowych i eksponowanych stanowisk zmienia się z podobną regularnością, średnio co pół roku? Niewiele przychodzi nam do głowy. Dostęp do nich jest więc paradoksalnie całkiem duży, ale przyjemność krótkotrwała, więc i sens tej pracy często trudny do uchwycenia.
Przygotowaliśmy dla was kilka ciekawostek statystycznych, do czego pretekstem stał się prosty fakt: po tym jak Mariusz Rumak wyleciał z Lecha Poznań, szkoleniowcem z najdłuższym stażem w swoim klubie został nie kto inny jak Kamil Kiereś. Tyle że on większość tego czasu spędził w pierwszej lidze. Gdyby szukać tylko wśród trenerów, którzy przez cały okres byli na poziomie Ekstraklasy, najlepszym długodystansowcem byłby DARIUSZ WDOWCZYK. Czujecie to? Pamiętamy jak dziś, jak ubrudzony swoją korupcyjną przeszłością nie mógł znaleźć miejsca, jak udzielał wywiadów po tym, jak już został formalnie ułaskawiony i mógł wrócić do zawodu. To nie było dawno. Nikt nie chciał się wychylić i zatrudnić go jako pierwszy. Dziś jest trenerem z najdłuższym stażem w Ekstraklasie – pracuje w Pogoni od 17 miesięcy, od skromnych 52 spotkań. A to oznacza kolejną ciekawą sprawę. Nie ma dzisiaj w lidze ani jednego szkoleniowca, który znalazłby zatrudnienie jeszcze w 2012 roku i utrzymał do dzisiaj.
Jan Kocian, który pojawił się w Polsce tyle co, całkiem świeża sprawa, jest już piątym najdłużej utrzymującym się na swoim stołku w całej stawce.
Idąc dalej:
– tylko czterech trenerów pracuje powyżej roku
– tylko siedmiu dłużej niż pół roku
– dziewięć klubów zmieniło już trenera w tym roku kalendarzowym.
Przygotowaliśmy również statystykę, która pokazuje jacy ludzie działają dzisiaj na tym rynku, jaka jest tendencja, o co chodzi prezesom klubów. O ile można ich posądzać o to, że działają nieprzypadkowo. Każdemu z trenerów policzyliśmy całkowitą liczbę meczów, w których prowadził swoje drużyny, wszystkie, na poziomie Ekstraklasy. Jeśli do niedawna nestorem, bijącym wszystkich na głowę pod względem doświadczenia, był Orest Lenczyk, tak dziś dokładnie to samo można powiedzieć o Franciszku Smudzie, który powoli zbliża się do 500. ekstraklasowego spotkania na ławce trenerskiej.
Drugi Michał Probierz, aby go dogonić, musiałby przepracować jeszcze niemal siedem pełnych sezonów. To samo Maciej Skorża. To zresztą następny ciekawy paradoks, że za najbardziej doświadczonych uchodzi dzisiaj dwójka w wieku – kolejno: 41 i 42 lat. To jasno pokazuje, jak w ostatnim czasie zmienił się „rysopis” statystycznego trenera. Mamy dzisiaj w lidze aż siedmiu szkoleniowców (przed momentem, licząc z Paixao w Zawiszy, była to połowa stawki), których ekstraklasowy staż nie jest dłuższy niż jeden pełny sezon. Jedne eksperymenty wypalają, inne nie, ale kluby szukają nowości, świeżości.
Kocian, Warzycha, Berg, Pawłowski – czwórka zupełnie nowych ludzi, którzy zdają się wnosić do tej ligi coś pozytywnego. Dalej ciągle niezweryfikowany jeszcze Podoliński i obcokrajowcy pokroju Machado, Pereza Garcii. Powoli robi nam się tutaj liga trenerskich żółtodziobów. Maciej Skorża, przejmując Lecha, wnosi do niej 200 meczów doświadczenia, co plasuje go na umownym podiom tej klasyfikacji.
Zaledwie pięciu trenerów może o sobie dziś powiedzieć: „tak, przepracowałem w lidze więcej niż pełne trzy sezony”. Leszek Ojrzyński, którego jeszcze w 2011 roku zupełnie nie znaliśmy, dziś uchodzi za jednego z najbardziej otrzaskanych gości na tej szalonej karuzeli.