kartki się gubią, ołówki łamią, klawiatura płacze budziki dzwonią, redaktorzy dyżurni łomoczą w drzwi krzycząc, że nie odejdą bez tekstu, rodzina patrzy na człowiek złym okiem, bo przecież poniedziałkowe przedpołudnia były czasem ciszy, spokoju i czasem tylko lekkiego stukotu w klawiaturę, a tu jakiś dym, jakiś ogień, jakieś szaleństwo… Nie, przepraszam, ale nie! Nie godzę się na trzydniowe kolejki ekstraklasowe i w razie czego jestem gotowy oflagować się i rozpocząć strajk głod… Oflagować się! Mecz otwarcia mistrzostw świata w siatkówce obejrzało na żywo 62 000 widzów. A siódmą kolejkę Ekstraklasy – 71 133 widzów, więc chuzdebos?
Piast Gliwice – Zawisza Bydgoszcz 3:0
Pierwszą połową można było truć mole i odstraszać akwizytorów, można było nią odrdzewiać kratki ściekowe lub pokroić ją w kostki i zrzucać podstępnie na terytorium wroga.
– Dziesięć strzałów, trzy celne, dwanaście dośrodkowań… – mamrotał Statystyczny Statystyk,
…i pięćset dziurek w obecnych na boisku piłkarskich butach, ale to niczego nie zmienia – pierwsza połowa meczu Piasta z Zawiszą to był piach, w który wsiąkło wszystko, co mogło. Druga była… Hmm… Druga połowa drugiej połowy była ciekawsza, bo do roboty wziął się Piast i tylko najbardziej marudni widzowie mieli problem z określeniem, czy to gliwiczanie tacy dobrzy, czy przeciwko tak grającej obronie Zawiszy poradziłaby sobie nawet reprezentacja Domu Spokojnej Starości „Gebisik”. Najbardziej dociekliwi zastanawiali się, co się dzieje z Tomaszem Podgórskim. Ktokolwiek wiedziałby…
Wisła Kraków – GKS Bełchatów 1:0
Kiedy Wisła strzeliła pierwszą bramkę i zaczęła się bawić „klepką”, powiedziałem – świadkowie potwierdzą (dzwoniłem – obiecali) – że jeśli zaraz nie strzeli drugiej bramki, to ryzykuje wynik. Wisła nie strzeliła, a po wywaleniu Urygi pogubiła się zupełnie i gdyby tylko GKS strzelał celniej… A przecież każdy wie, że lepiej najpierw przeciwnika dobić i potem zatańczyć na jego grobie,
– Ba! – uśmiechnął się paskudnie Emhyr var Emreis, Deithwen Addan yn Carn aep Morvudd.
…niż zawczasu skakać nad niedobitym rannym.
– Oj, tak, tak… – stęknął Marcin z Wrocimowic, próbując wydostać się spod konia.
Górnik Łęczna – Pogoń Szczecin 4:2
Gdyby ktoś przed sezonem powiedział „Lubię oglądać mecze Górnika Łęczna, zwłaszcza te na własnym stadionie” zostałby zabity śmiechem, a jego zewłok wywieszono by na płocie ku uciesze publiczności. Minęły dwa miesiące, a odpowiednie czynniki decyzyjne rzucają się do harmonogramów i próbują wcisnąć mecze w Łęcznej we wszystkie możliwe prajtajmy i „naprawdę nie da się przesunąć Ligi+ Extra?” Ekstraklasa w pełnej krasie: zaczął Albańczyk, kontynuował Marcin Robak, którego transferowe przygody i wszyscy znają na pamięć, a na koniec przyszedł Grzegorz Bonin i pozamiatał w stylu samurajskim.
Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 2:0
Flavio Paixao strzelił dwie bramki.
– Ale ze spalonego – mruknął Glos Wewnętrzny
Ale dwie.
– Ale obie ze spalonego!
Ale to Flavio Paixao!
– Ano tak, rzeczywiście.
I lało strasznie.
Korona Kielce – Jagiellonia Białystok 0:3
Strzelanina jak dobrym westernie, a ekstraklasowi piłkarze oglądają powtórki i notują w kajecikach, że Bartłomiejowi Drągowskiemu nie ma co strzelać pod poprzeczkę, bo i tak wszystko złapie, po ziemi przy słupku też nie warto mu strzelać… i właściwie w jakiejkolwiek sytuacji najlepiej nie bawić się bohatera, tylko podać piłkę do kolego, niech on się martwi.
Podstawowe pomeczowe pytanie: co teraz zrobi…
– Zarząd Korony? – weszła w słowo Opinia Publiczna.
Zarząd Korony najlepiej, żeby nie robił nic, poza siedzeniem w gabinecie i graniem w „Sapera”, a i to nie byłoby gwarancji, że w klubowym budynku nie strzelą korki czy główny zawór wodny w piwnicy. Co zrobi trener Tarasiewicz – oto jest pytanie. Zawodników ma… eufemistycznie mówiąc: jakich ma, atmosfera w szatni skisła jak zeszłoroczne ziemniaki, kibice wściekli, działacze bezradni… Prawdziwe wyzwanie, które jeśli się uda – w kolejce do reprezentacji trener Tarasiewicz przesunie się o dwa miejsca do przodu. Czyli na dwunaste.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Legia Warszawa 2:1
– Szanowne Podbeskidzie – dyrektorzy kilku klubów sportowych pracowicie stukali w klawiaturę – W związku z koniecznością rozegrania w dniu… spotkania z Legią Warszawa na własnym stadionie, zwracamy się z uprzejmą prośbą o wypożyczenie trenera Ojrzyńskiego na dzień spotkania. Prośbę swoją motywujemy wynikami trenera Ojrzyńskiego i zobowiązujemy się pokryć wszelkie koszty oraz dołożyć premię w wysokości ustalonej odrębnym pismem.
Podbeskidzie walczyło, walczyło i wywalczyło. Legia grała słabo łamane przez Rzeźniczak beznadziejnie, a po meczu odbyły się tradycyjne gry i zabawy ludu piłkarskiego.
Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 3:3
Strzelanina w Kielcach? To jak nazwać to, co działo się w Gdańsku, bo chyba nawet „kanonada” to za mało? Trzy razy Ruch prowadził, trzy razy Lechia wyrównywała, trzy razy księżyc odmienił się złoty, jak na tym… przepraszam, to nie ta kartka… O Lechii nie da się powiedzieć wiele więcej ponad to, że była ambitna – jaki jest ten zespół naprawdę nie wie pewnie nawet trener Machado, a to Ruch budził szacunek i podziw. Od początku sezonu grają co trzy dni, prawie zawsze tym samym składem, ostatnio musieli jeszcze odpukać dogrywkę w pucharach, przetrawić porażkę i zamiast jak porządny polski ligowiec marudzić, kwękać, stękać, płakać, życzyć trenerowi ciężkiej sraczki i kaleczeniem gry przygotowywać jego dymisję – chorzowianie, grają, biegają, strzelają i to strzelając tak, że widzom przed telewizorem kapcie spadają. Nie wiem, jakie plany na przyszłość ma Jan Kocian, ale może by go tak wykupić z Ruchu i mianować jeśli nie premierem, to może chociaż prezesem Poczty Polskiej? Albo PKP? Albo najpierw jednego, a potem drugiego?
Lech Poznań – Cracovia 1:1
Dawno, dawno temu Franciszek Fiszer opowiadał o uczcie, zorganizowanej w Warszawie z okazji wizyty cara:
– Uczta trwała trzy doby sprowadzono z Paryża dwieście beczek zup, podano dwa tysiące bażantów. Stałem na czele szlachty łomżyńskiej tuż u boku majestatu. Po trzech dobach ucztowania, gdy wyszliśmy na dziedziniec, czerkiesi szarżowali i płazowali nas szablami.
– Dlaczego? – zapytał Fiszera Antoni Słonimski.
– Jak to dlaczego? – odparł Fiszer – Żeby się nam we łbach nie poprzewracało!
Dwóch niezłych ligowych dniach i trzecim świetnym na oglądających Ekstraklasę zaszarżowały Lech i Cracovia, płazując nas Cetnarskim.
Bramka kolejki
„Klepka” po której gola zdobył Rafał Boguski szybko ustąpiła miejsca na podium bramce Rubena Jurado, ale w niedzielę Jakub Kowalski podał do Filipa Starzyńskiego i wszelkie dyskusje o bramce kolejki zakończyły gromkie oklaski.
Kiks kolejki
Konkurencja była spora: Alan Uryga, Vagner, Mateusz Zachara, który, gdyby nie polował na karnego, pewnie strzeliłby gola, Rafał Boguski, który drugą połowę mógł zacząć drugą bramką… Z bardzo dużo przewagą (oraz nieustannym chichotem) wygrywa to coś, co zrobił Wojciech Małecki przy bramce na 0:2.
Trener kolejki
Leszek Ojrzyński – może Podbeskidzie nie gra ładnie, może nie gra efektownie, ale po pierwsze – gra, a nie odwala pańszczyznę, po drugie – gra efektywnie, a po trzecie – gra to, co trener chce, żeby grało. Nie wszyscy trenerzy w lidze mogą się tym (zwłaszcza tym trzecim) pochwalić.
Do zapamiętania
Nie drwić się więcej z Grzegorza Bonina. Nie drwić się więcej z Grzegorza Bonina. Nie drwić się więcej z Grzegorza Bonina. Nie drwić się więcej z Grzegorza Bonina.
Do zapomnienia
Nie, nie rozbijana przez kolejnego przeciwnika Korona, nie smutny trener Tarasiewicz (zdaje mi się, czy mocno schudł w ostatnich tygodniach?), ale trener Wdowczyk, którego reakcje na kolejne dzwony, jakie dostawała Pogoń i wypowiedzi po meczu niebezpiecznie zaczęły skręcać w stronę Janusza Wójcika.
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Gil (PG-ZB) miał trochę problemów z liniowymi, sam w pierwszej połowie wyglądał, jakby chciał piłkarzom lutnąć pobudzająco, ale mecz poprowadził spokojnie i bez jakichś zauważalnych wpadek. Minus jedna dioptria, choć pojawiła się wątpliwość, na ile ta dioptria jest w ogóle dlatego, że to sędzia Gil i czy innemu nie dałbym zero. Wątpliwość poważna, więc chyba jednak zero.
Pan sędzia Frankowski (WK-GKS_B) Urygę wyrzucił słusznie, Brożka pilnował i nie pozwolił mu zagryźć przeciwników, może ze dwie decyzje do dyskusji. Krótkiej. Zero dioptrii.
Pan sędzia Jakubik (GŁ-PSz) słabo łamane przez nędznie – próbował iść drogą sędziego Musiała, i doszedł do rozstajów, na których z lewej zawodnicy opieprzali liniowych, z prawej kopali się na żółtą lub nawet czerwoną kartkę (Kun), a wszyscy zgodnie olewali to, co usiłował im powiedzieć sędzia główny. Minus sześć dioptrii.
Pan sędzia Stefański (ŚW-GZ) w zasadzie nieźle, parę drobnych „ale” w deszczu, niestety obie bramki po spalonych i 37 centymetrów to nie jest stopa, a przy 2:0 liniowy miał nawet idealnie wyrysowaną linię. Minus dziesięć dioptrii i niech pan sędzia sam się rozliczy ze swoimi liniowymi.
Pan sędzia Borski (KK-JB) gwizdał nierówno i chaotycznie, odpuścił na początku, usiłował nie zauważać fauli taktycznych nawet, gdy go gryzły w gwizdek, zwykły kontakt potrafił ukarać nie tylko wolnym, ale nawet żółtą kartką – taką samą, jaką zobaczył Leandro za swoje pancerne sanki. Minus osiem dioptrii.
Pan sędzia Kwiatkowski (LG-RCh) do karnego na Pawłowskim nie jestem za bardzo przekonany, za to stuprocentowo jestem przekonany, że parę rzutów wolnych to pan sędzia wyczarował. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Przybył(PBB-LW) – mecz w Bielsku sędziemu nie wyszedł, rozłaził mu się w szwach, gwizdki często były kompletnie przypadkowe (kartka dla Brzyskiego to już był kabarecik Olgi LIpńskiej), konsekwencji nie stwierdzono, a oliwy do ognia dodawali przysypiający liniowi. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Marciniak (LP-C) parę wątpliwych wolnych, może ze dwie żółte do pokazania. Minus dwie dioptrie.
Cytat kolejki
Rafał Wolski: „Urodzony w 1997 roku… Czy to w ogóle możliwe?”
Jak najbardziej – w 1997 roku w Polsce przyszło na świat ponad 412 tysięcy dzieci, w tym połowa naszej złotej reprezentacji na Mistrzostw Europy w piłce nożnej kobiet U-17.
Grzegorz Mielcarski: „Wszystkie inne narządy muszą boleć, może mniej głowa”
Nie, to nie odpowiedź na pytanie o popularność piłki nożnej.
Marcin Baszczyński: „Kadu nie mógł odkręcić głowy, żeby mu lepiej spadła”
Bo tego się nie odkręca – to się odrywa.
Marcin Baszczyński: „Rzuca się w oczy, że dobiegł do piłki”
W następnym odcinku dowiemy się, czy widział, po co dobiegł.
Adam Mójta: „Nie możemy stać na laurach”
Bo się chybocą?
Sonia Śledź: „O tym, co się wydarzy w drugiej połowie, dowiemy się w drugiej połowie”
Dawniej o tym, co się wydarzy w meczu, można się było dowiedzieć dwa dni przed nim. Ale potem cały „newsroom” pojechał do Wrocławia.
Maciej Murawski: „Sędzia trzyma wyższy poziom faulu”
Jeden ruch kartką i zawodnik ląduje aż w szatni.
Grzegorz Mielcarski: „Ciepłe słowo możemy powiedzieć o Wasiluku”
Klucha? Nie, za szczupły… Kaloryfer!
Grzegorz Mielcarski: „Paweł Golański… sygnalizuje trenerowi Tarasiewiczowi, że jego czas chyba minął”
Nominacja w kategorii „dwuznaczność sezonu”
Dariusz Wdowczyk: „W polu karnym zachowywaliśmy się jak ser szwajcarski” Drożeliśmy?
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Chciwość ukarana – skusił się prezes LZS Poligon na Zacharę i Kosznika? No to zarobił na nich całe trzy punkty. Wstawił Jodłowca w miejsce Picha? Zamiast pięciu punktów zarobił dwa. Na szczęście pozycja LZS Poligon w klasyfikacji generalnej wciąż jest bardzo wysoka (48. miejsce), co może świadczyć, że nie tylko prezes LZS Poligon połaszczył się na łatwe puny i wtapiających prezesów było więcej.
W lidze „poligonowej” (kod: 521124413) prowadzenie utrzymał prezes Spiral CF, którego Lateralus FC ugrał już 475 punktów (co daje mu miejsce 20 w „generalce”), ale prowadzenie to jest bardzo niepewne – tylko jeden punkt przewagi nad Akselu prezesa Krzyśka i Ekipą Kryzys (prezes Wysek) oraz zaledwie dwa punkty nad Odpalonymi Koksami (prezes Mariano). Tabelę ligi „poligonowej” zamyka dadasteam prezesa Dadasa, który dołączył do nas przed tak krótką chwilą, że nie zdążył jeszcze wybrać składu.
W klasyfikacji lig prywatnych liga „poligonowa” (kod: 521124413) wciąż jest siódma, ale w czasie kolejki zdarzyło się, że przez 24 godziny byliśmy nawet na miejscu szóstym miejscu, co jest dobrą wróżbą na przyszłość. Na razie odjeżdżamy konkurencji, zbliżamy się do uciekającej grupki, a do lidera tracimy już tylko 95 punktów.
Andrzej Kałwa
Fot. AJK