To już pewne. Dominik Furman przynajmniej do końca tego roku kalendarzowego zostanie w Tuluzie. Przypomnijmy, że po tym, jak pod koniec okresu przygotowawczego kapitan młodzieżówki przestał łapać się nawet do meczowej osiemnastki, pojawił się pomysł wypożyczenia. W połowie sierpnia Polakiem poważnie zainteresowała się Parma, kilka dni później napisał o tym prestiżowy „L’Equipe”, a polskie media sobie całość przetłumaczyły i wkleiły. My czekaliśmy do końca, bo… od początku wiadomym było, że szanse na zmianę klubu już teraz są wręcz iluzoryczne.
Francuzom najzwyczajniej w świecie wypożyczenie Furmana NIE OPŁACA SIĘ. Dali za niego prawie trzy miliony euro, by po paru miesiącach rozkosznie oddać komuś na rok? Co mieli na niego wydać, już wydali. Pensja, jaką otrzymuje, nie jest bowiem znaczącym obciążeniem dla budżetu i po prostu bardziej opłaca się byłego legionistę trzymać u siebie, niż liczyć, że ogra się gdzie indziej. Póki co w kolejce do grania – w pierwszym składzie czekają trzy miejsca – są Aguilar, Didot, Bodiger, Trejo, Regattin oraz Sirieix. Póki co wszyscy są zdrowi i niewykrartkowani. Ale wczoraj, gdy trener Casanova otrzymał zapewnienie, że Furman zostaje, momentalnie przesunął go w hierarchii wyżej. Na tyle, że dziś przeciw Evian usiądzie na ławce jako jeden z dwóch środkowych pomocników.
Czyli sytuacja nieco poprawiła się lub też – jak kto woli – powoli wraca do tej, jaka miała miejsce wiosną. Ale te pierwsze pół roku to miała być dla Dominika nauka, przystosowanie się do nowych warunków, by później zacząć odgrywać coraz ważniejszą rolę w zespole. Kolejna runda praktycznie bez grania w Ligue 1, przeplatana występami w drużynie rezerw na poziomie piątej ligi? Może tak być, natomiast wcale nie musi. Niby wciąż kręcą w Tuluzie głową z niezadowoleniem, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, wymagane na pozycji numer sześć – zwłaszcza w ustawieniu z trójką obrońców – natomiast „góra” oczekuje, że drugi w lidze najdroższy piłkarz sprowadzony w zimowym mercato dostanie chociaż jedną poważną szansę. To po niej miałaby nastąpić rzeczywista weryfikacja jego wartości, a nie na przykład w Parmie.
Dlatego najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe tygodnie wydaje się być ten, w którym Furman powoli pnie się w hierarchii, a w razie fiaska, w styczniu dostaje zgodę na transfer definitywny. Oczywiście pod warunkiem, że zgłosi się ktoś, kogo stać, aby Tuluza mogła się przynajmniej częściowo odkuć…