Od dziś Krystian Bielik z rocznika ‘98 – obok Przemysława Mystkowskiego z Jagiellonii – jest najmłodszym polskim ligowcem. W niedzielne popołudnie dość niespodziewanie wybiegł w pierwszym składzie na mecz z Koroną, kosztem chociażby Bartłomieja Kalinkowskiego, który nieźle zaprezentował się w starciu z Górnikiem Zabrze. Dla 16-letniego debiutanta przykład starszego, ale równie nieopierzonego kolegi jest chyba najlepszą przestrogą. Widać jak na dłoni, że w tym sezonie równie łatwo wejść do pierwszego składu Legii, co z niego wypaść.
Jaki był to debiut? Przede wszystkim po Krystianie nie było widać ani wieku, ani faktu, że był to jego pierwszy mecz w „jedynce”. Tuż po rozpoczęciu starcia z Koroną wykonał dokładny przerzut na kilkadziesiąt metrów, idealnie na nogę Jakuba Koseckiego. Po 16-latku w ogóle nie dało się zauważyć tremy, za bardzo nie odstawał też pod względem fizycznym. To, że przed dzisiejszym meczem się denerwował, wiemy jedynie z wywiadu, którego udzielił w przerwie meczu. Na boisku zaprezentował sporo długich podań, kilka dryblingów, strzał z 25-metrów, a nawet „ruletę”.
Żeby jednak za bardzo nie słodzić, początek nie był dla Bielika specjalnie udany. Krystian grał tak, jakby chciał udowodnić, że defensywny pomocnik może być nawet mniej agresywny, niż Helio Pinto. Co jednak ważne, z minuty na minutę było pod tym względem lepiej. Sytuacje strzeleckie Korony w pierwszej połowie poniekąd wynikały z biernej gry Krystiana w defensywie. Z kolei bezzębność kielczan w drugiej odsłonie wiąże się też ze zdecydowanie lepszą grą młodziaka z Legii, który podchodził zdecydowanie bliżej rywali, ambitnie walczył o pozycję i robił wślizgi. Wystarczy napisać, że przed zmianą stron Bielik miał na koncie zaledwie dwa odbiory, a mecz zakończył z siedmioma.
Do pozytywów gry 16-latka z Legii można zaliczyć względnie wysoką skuteczność podań, mimo że większość piłek zagrał do tyłu lub w poprzek boiska. Z racji wzrostu Bielik dobrze czuł się też w pojedynkach powietrznych, z których większość wygrał. Przez niemrawy początek i końcówkę, w której trochę zgasł, jego nota jest tylko umiarkowanie dobra. Jeżeli jednak dalej będzie wyciągał wnioski i poprawiał się – jak robił to w trakcie meczu z Koroną – przyszłość stoi przed nim otworem.
Fot. FotoPyK