Reklama

Szczęśliwej drogi już czas. Z czego zapamiętamy Mariusza Rumaka?

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2014, 18:09 • 6 min czytania 0 komentarzy

Możemy przez wszystkie przypadki odmieniać zwrot „eurowpierdol”, możemy dorzucać do tego mocne słowa jak: kompromitacja, blamaż czy hańba, ilustrując to w dodatku wiadomą okładką Faktu, ale i tak nie uda nam się w pełni oddać tego, co widzieliśmy wczoraj w Poznaniu. A widzieliśmy Mariusza Rumaka, młodego polskiego trenera, w pewnych kręgach uważanego za zdolnego, który TRZECI RAZ Z RZĘDU skompromitował polski klub na arenie europejskiej. Władze Lecha i tak wykazały się olbrzymią cierpliwością, ale – umówmy się – z takiej listy przewinień nie wybroniłby Rumaka nawet najlepiej opłacany prawnik. Jego głowa nieraz już wisiała na włosku, jego ewentualny następca, bywał widziany na rogatkach miasta w drodze na stadion, ale zawsze udawało się wywinąć. Tym razem, ni chuja, udać się nie może.

Szczęśliwej drogi już czas. Z czego zapamiętamy Mariusza Rumaka?

Rumak Lechem dowodził od lutego 2012 roku. Zaliczył równo 100 oficjalnych spotkań w charakterze trenera. W niedzielę dostanie pewnie jeszcze ostatni, pożegnalny występ i trafi w miejsce, które jak ulał pasuje do jego nazwiska, a więc na zieloną trawkę. Bilans? 54 zwycięstwa, 20 remisów, 26 porażek. W bramkach 156-89. Jednak to suche, statystyczne podejście nie oddaje w pełni tego, jak zapamiętamy Rumaka. Liczbami nie da się wyrazić jego osobowości, giną pośród nich zarówno sukcesy, jak i wpadki. Z tego powodu pozwoliliśmy sobie wynotować kilka rzeczy, z których – za chwilę były – trener Lecha zasłynął. Tak dla pamięci, bo po takiej wtopie zapewne szybko go w poważnym klubie nie uświadczymy.

1. EUROWPIERDOLE
Sorry, od niczego innego zacząć nie mogliśmy. Nie za Rumaka się one zaczęły, to nie Rumak za wszystkie z nich odpowiada, ale chcąc nie chcąc – stał się ich twarzą. Po serii jaką zaliczył, jeszcze przez długi czas będzie naszym pierwszym skojarzeniem w tym kontekście. Połowę swoich meczów w Europie wygrał, ale – umówmy się – taki był jego obowiązek i rozpatrywanie zwycięstw z Żetysu Tałdykoran czy Honką w kategoriach sukcesu, byłoby nieśmiesznym żartem. Jak się okazało, na Rumaku można pohasać na rodzimych wertepach, ale do Europy – nie ma bata – tym środkiem lokomocji nie dojedziesz.

Nieprzypadkowo nawoływaliśmy, by zabrać Rumakowi paszport. Polską piłkę zdążył skompromitować na Litwie, Islandii, w Estonii, Szwecji i Kazachstanie. Gdzie nie pojechał, kibice drużyn przeciwnych mają z jego pobytu bardzo dobre wspomnienia.

Może powinien – w ramach rewanżu – dostać jakąś ciepłą posadkę, na przykład w Kazachstanie?

Reklama

2. CIĄGŁE UCIEKANIE SPOD TOPORA
Liczył ktoś, ile razy było blisko? Ile razy Rumak pakował walizki, by przed samym wyjściem zawrócić i odłożyć rzeczy na miejsce? Ile razy media wskazały już jego następcę, a piłkarze czekali w szatni na nowego szefa? Naliczyliśmy co najmniej pięć przypadków, gdy sytuacja była podbramkowa, lub – mówiąc dalej po piłkarsku – niemiłosiernie śmierdziało golem, ale zawsze – w ostatnim momencie – udawało mu się wymknąć. A to dobrym występem w lidze, a to dzięki konsekwencji działaczy, którzy dali mu spory kredyt zaufania. A może nie chcieli przyznać się do błędu i liczyli, że wyjdzie na ich?

Swoją drogą, Rumak sam siebie nigdy do dymisji zbyt wyrywny nie był. Zarzucić mu można wiele, ale nie to, że nie myśli. Myśli, więc wie, że szybko drugiej takiej szansy nie dostanie.

3. POZNAŃ KONTRA RESZTA ŚWIATA
Z tego zasłynął, prawdopodobnie tym ujął poznańskich kibiców. Postawił gruby mur, gdzie po jednej stronie był on, jego drużyna i cała Wielkopolska, a po drugiej – wszyscy inni, cała Polska, która jest rzecz jasna przeciwko Lechowi. Oczywiście nie udałoby mu się to od tak, po prostu, szukał więc okoliczności albo wręcz sam je wymyślał i rozpowszechniał, aby był powód do tego, by się odseparować i toczyć wojenkę. Narzekanie na terminarz, snucie teorii na temat niesprawiedliwego sędziowania, wytykanie „prolegijności”. Z reguły z pewną rezerwą traktuje się ludzi, którzy wszędzie węszą spisek. Jeśli robił to – tak jak nam się wydaje – z premedytacją, to OK, taki styl. Jeśli w ten sposób chciał tylko tłumaczyć swoje potknięcia, to niestety, nie świadczy to on nim najlepiej.

4. PUCHAR POLSKI

To chyba jeszcze większa trauma niż europejskie puchary. Pierwszy sezon można jeszcze zrozumieć. Był świeżo po ślubowaniu, wpadł na Wisłę i nie dał rady. Zdarza się. Jednak gdyby nie to, że zaczął pracę w połowie sezonu, do starcia z Wisłą pewnie, by nawet nie doszło. To pokazała jego późniejsza historia. Lubił się wypierdolić na niskiej przeszkodzie. Może „lubił” to niewłaściwe słowo, ale cóż – zdarzało się. A to w pierwszej rundzie polec w Grudziądzu, a to drugiej – w Legnicy. Udało mu się wygrać tylko raz – w Niecieczy z Termaliką.

5. PIERWSZA RUNDA W KARIERZE
Bardzo dobre wejście do ligi, trzeba mu oddać. Bez tej rundy nie byłoby chyba dalszej części, to dzięki niej Rumaka zaczęto traktować poważnie, a nie tylko jako opcję tymczasową. Kogoś, kto musiał dokończyć sezon, bo nikogo bardziej sensownego nie było akurat pod ręką. Wziął Lecha, który wegetował gdzieś na ósmym miejscu, czyli kompromitował się w lidze, poprzestawiał po swojemu parę klocków i nagle ta maszyna zaczęła działać. Nie od razu, bo na dzień dobry zaliczył remis i trzy przegrane, ale później zaskoczyło. Siedem wygranych i dwa remisy w ostatnich dziewięciu kolejkach i Lech doczołgał się do czwartego miejsca. A żeby znaleźć się na podium wystarczyło tylko wygrać z Widzewem (oczywiście zremisował 0:0).

Reklama

6. ZŁOTE USTA
Chwilę po zatrudnieniu pojawił się w programie Liga+Extra i od razu wiedzieliśmy, że będzie z niego dobry gagatek. W dupie miał wszystkie konwenanse i rozważania na temat tego, czy to wypada czy nie należałoby najpierw czegoś wygrać. Poszedł i zaprezentował się najlepiej, jak potrafił. Wygadany jest, to kolejna rzecz, którą trzeba przyznać. Ma w sobie coś ze szkolnego prymusa, który pierwszy zgłasza się do odpowiedzi i nic sobie nie robi z podśmiechujek ze strony kolegów.

Zdarzało mu się palnąć głupotę. W zasadzie im dalej w las, tym było ich coraz więcej, aż w końcu zdążyliśmy się uodpornić. Wybaczcie, ale lista jego dziwnych wypowiedzi jest zbyt długa, by ją tu cytować. Zresztą zapewne pamiętacie ją doskonale: o Bereszyńskim, o Legii zazdroszczącej Lechowi szkolenia, o terminarzu, czy – ostatnio – o braku kompromitacji w Estonii.

7. ZACHOWANIA RODEM ZE WSI
Ciężko przemilczeć fakt, że miały miejsce. Były i trzeba przyznać, że zawsze towarzyszyły sytuacjom stresowym. Zawsze gdy coś wymykało mu się z rąk, reagował jak chłopek-roztropek, a nie facet z poważnego świata. Na nasze oko, Rumak miał po prostu problemy z wytrzymywaniem ciśnienia. Można udawać gościa, który jest „ponad to” i sprawiać wrażenie spokojnej osoby, ale zawsze – prędzej czy później – będąc pod ścianą, człowiek pokaże swe prawdziwe oblicze. Tak było na Litwie, gdy wdał się w zupełnie niepotrzebną chryję z jakimś reporterem Polsatu, tak było niedawno, gdy podczas meczu z Lechią zaczął wojować z Ricardo Monizem. Piaskownica.

***

Nie jest to oczywiście pełny portret pamięciowy Mariusza Rumaka. Nie może takim być, bo sami do końca nie wiemy, jak go traktować. Z jednej strony to trener, który w życiu nie wygrał ważnego meczu. Z drugiej: gość, który bardzo długo utrzymywał się na powierzchni w jednym z największym polskich klubów. A to też jakaś sztuka.

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
1
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...