Reklama

Pięć pozytywów po rozbiciu Celtiku Glasgow

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2014, 11:25 • 4 min czytania 0 komentarzy

Do tej pory – po tym jak polski klub trafiał renomowanego i wyżej notowanego przeciwnika – eurowpierdol był równie prawdopodobny, co podpalenie tęczy na Placu Zbawiciela. Taki dwumecz, jak Legia-Celtic, w Warszawie zostanie zapamiętany na lata. Oprócz tego, że wynik poszedł w świat, dostrzegamy przynajmniej kilka pozytywów, dających nadzieje na awans również w kolejnej rundzie. Zła wiadomość jest tylko jedna – teraz nikt już Legii nie zlekceważy. Skupmy się jednak na aspektach, które pozwalają z optymizmem spojrzeć w przyszłość.

Pięć pozytywów po rozbiciu Celtiku Glasgow

1. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala

Wczoraj sporą popularnością cieszył się wymyślony przez nas hasztag #Celtictogówno, który idealnie odzwierciedlał poziom mistrzów Szkocji. Jedną z przyczyn tak słabej gry Celtiku z pewnością była postawa legionistów, którzy nie pozwolili rywalowi praktycznie na nic. Jakkolwiek patrzeć, wczoraj na boisku pojawiło się aż dziewięciu graczy „The Bhoys”, którzy mieli udział w zeszłorocznym zwycięstwie nad Ajaksem w fazie grupowej Champions League. Nie ulega wątpliwości, że Szkoci potrafią grać, niestety nie było im dane w pełni zaprezentować swoich umiejętności.

Rzecz jasna Celtic był w kiepskiej formie i trudno z tym polemizować. Nie zmienia to faktu, że do tej pory w starciach z legionistami nie była potrzebna jakaś wybitna dyspozycja. Przed kilkoma laty Legia mierzyła się z równie gównianym FK Moskwa. Rywale – mimo mocnego składu na papierze – kopali się po czołach i grali z polotem współczesnego Piasta Gliwice. Mimo to Rosjanie dwukrotnie ograli legionistów, by już w następnej rundzie dostać w czapę i nie zakwalifikować się nawet do fazy grupowej.

2. Dojrzała gra

Reklama

Legia zagrała kapitalne zawody, zarówno w Warszawie – gdzie potrafiła z nawiązką odrobić straty – jak i w Edynburgu, gdzie w pełni kontrolowała przebieg meczu. Znamienne, że podopieczni Berga rozprawili się z Celtikiem w takim samym stosunku, jak z amatorami z Saint Patrick’s. A przecież wymiar kary mógł być jeszcze wyższy, wystarczy wspomnieć niewykorzystane jedenastki Vrdoljaka z pierwszego starcia. Legioniści grali na tyle dobrze, że nie pozostawili fanom przeciwnika żadnych złudzeń. Już dawno nie widzieliśmy, by kibice drużyny grającej z polskim zespołem tak szybko opuszczali trybuny. Ostatni raz coś takiego miało miejsce chyba w pamiętnym meczu Schalke-Wisła. Fanom Celtiku współczujemy – zwłaszcza tym, którzy przez swoją gorącą głowę nie dotrwali nawet do najładniejszej akcji meczu.

3. Forma

To chyba najlepsza wiadomość po wyeliminowaniu Celtiku – wszyscy legioniści z podstawowego składu są w naprawdę wysokiej dyspozycji, a niektórzy grają najlepiej w dotychczasowej karierze. No dobra, wszyscy poza Tomaszem Brzyskim, który ma jednak dwa tygodnie na dojście do optymalnej formy. Dla lewego obrońcy Legii to kluczowy okres, bo spokojnie można założyć, że następny rywal będzie kładł nacisk na ataki jego stroną boiska.

Przed meczem w Edynburgu wielu liczyło, że Kucharczyka w pierwszym składzie zluzuje Kosecki, jednak po końcowym gwizdku te głosy jakby ucichły. Najlepszy piłkarz Legii z poprzednich kwalifikacji jest teraz pierwszym rezerwowym i to też świadczy o sile tej drużyny. Z kolei Vrdoljak był prawdziwym liderem środka pola, walczył i rzadziej niż zwykle tracił piłkę. Popisał się też fantastyczną – jakby nie w swoim stylu – asystą przy pierwszym trafieniu legionistów. Natomiast autor tego gola, Michał Żyro to piłkarz, który zrobił zdecydowanie największy postęp w przeciągu ostatnich miesięcy. Przed rokiem był skrajnie niepewny i słynął z asystowania przy bramkach przeciwnika, a dziś imponuje spokojem i inteligentną grą. Cała drużyna zagrała bardzo mądrze, zwłaszcza w defensywie, przez co piłkarze Celticu nawet na chwilę nie uwierzyli, że mogą odrobić straty z pierwszego meczu.

4. Wyzbycie się strachu

Reklama

Pamiętacie wyjazdowy mecz z Molde w tej samej fazie zeszłorocznych kwalifikacji? Rywal do przerwy mógł prowadzić nawet trzema golami, a legionistów paraliżował strach. Jakiś czas później Jan Urban opowiadał o tamtym starciu w rozmowie z PS: – Wyobraźcie sobie, jak ja się czułem w szatni. Byli rozdygotani, że słychać było, jak się trzęsą. Zamiast mówić o taktyce, założeniach, muszę im tłumaczyć, że są lepsi.

Może to kwestia doświadczenia lub wpływ nowego szkoleniowca, ale Legia to dziś zupełnie inna drużyna. Świadoma swojej wartości, potrafiąca sprzedać umiejętności w meczach o najwyższą stawkę. Zeszłoroczny mecz w Molde i wczorajsze spotkanie w Edynburgu skrajnie różnią się pod względem podejścia mentalnego. Dzisiejsza Legia nie panikuje, potrafi odrabiać straty i grać z wyrachowaniem. Teraz, kiedy podopieczni Berga zapewnili sobie grę w Europie do grudnia, presja w jeszcze mniejszym stopnia powinna pętać im nogi.

5. Karne Vrdoljaka

W trakcie meczu w Warszawie wielu kibiców zastanawiało się, dlaczego Vrdoljak musiał zmarnować jedenastki akurat w najważniejszym meczu. Dziś, po awansie do następnej rundy, optyka nieco się zmieniła. To dobrze, że Chorwat nie trafiał w starciu z tak słabym przeciwnikiem. Wielokrotnie udowodnił już, że potrafi wykorzystywać rzuty karne i – miejmy nadzieję – limit błędów już wykorzystał. W końcu zawsze lepiej przestrzelić w trzeciej rundzie, niż w czwartej.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
1
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...