Jurij Szatałow nienawidzi Ukraińców. Słowa „nienawidzi” nie da się zastąpić żadnym innym. On tego narodu nienawidzi, gardzi nim i zwyczajnie się brzydzi. Wprawdzie sam był Ukraińcem, ale mówi, że przez przypadek, w zasadzie przez pomyłkę i kiedy tylko mógł pozbyć się tego śmieciowego paszportu, to zrobił to z miłą chęcią.
No dobrze, ma prawo Szatałow Ukraińców nie lubić czy też żywić do nich jeszcze bardziej negatywne uczucia, ale w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” jednak się trochę zagalopował. Opowiadanie tutaj, w Polsce – gdzie ludzie nie mają mózgów spranych przez rosyjską propagandę – że za strącenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego odpowiada Ukraina jest po prostu podłe. Papier wszystko przyjmie, ale będąc w naszym kraju dobrze by było, gdyby pan Szatałow trochę ważył słowa. Bo tutaj w Polsce za przekazywanie takich bredni do tej pory byli odpowiedzialni najęci przez Rosjan „wpisywacze komentarzy”. Jak widać, poza nim występują też pożyteczni idioci.
Wszystkim wyjdzie na dobre, jeśli Szatałow zajmie się trenowaniem i niczym innym, bo szybko może stracić jakikolwiek autorytet, także u piłkarzy. O ile już go nie stracił, bo co bardziej rozsądni zawodnicy po takim wywiadzie muszą patrzeć na swojego przełożonego, jak na niebezpiecznego oszołoma.
A na koniec ciekawostka. Oto, gdzie urodził się i wychował Jurij Szatałow. To już nawet Korea jest bliżej…