Reklama

Stanowski: dwie refleksje po obchodach 1 sierpnia

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2014, 01:33 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kto mnie obserwuje na Facebooku (jest tam coś takiego, co się dumnie nazywa „fanpage”), ten nie musi, albo nawet nie powinien czytać tego tekstu. Bo prawie wszystko już tam było. Tutaj więc wklejam podobnie dla tych, którzy nie mieli okazji tych kilkudziesięciu zdań przeczytać. Garść moich refleksji po 1 sierpnia, a to data w Warszawie szczególna.

Stanowski: dwie refleksje po obchodach 1 sierpnia

* * *

Poszedłem z synem do centrum Warszawy, by stanąć na moment. On ma osiem miesięcy, jeszcze samodzielnie nie stoi, ale gdy się go podtrzyma – to już tak. Więc stał. Pierwszy raz w godzinę „W”, mam nadzieję, że kiedyś będzie przychodził samodzielnie, a później z własnym potomkiem. To magiczna chwila.

Wracałem Alejami Ujazdowskimi, gdzie jest wystawa o Powstańcach Warszawy, a dalej – wzdłuż Łazienek – o tych, którzy walczyli zarazem w I Wojnie Światowej, jak i II Wojnie Światowej. Jest na co patrzeć i co poczytać. Dopadła mnie refleksja, że chociaż historia naszego kraju jest obryzgana krwią i przejmująco smutna, to chyba nie ma drugiego kraju na świecie, który w tej nowożytnej historii potrafił zachowywać się bardziej przyzwoicie. Nie zawsze mądrze czy rozważnie, nie zawsze odpowiedzialnie, ale zawsze przyzwoicie. Nie upodliliśmy się, nie byliśmy oprawcami, nie zrzuciliśmy na nikogo bomby atomowej, ani nie bombardowaliśmy szkół rakietami ziemia-ziemia. Nie staliśmy też z boku, chociaż tak jest najwygodniej.

W każdym kraju są łotry i mordercy, są nawet całe grupy zbrodniarzy. Jednak my jako Polacy – jako cały naród – przeszliśmy I i II Wojnę Światową, a także komunizm – tu, u nas obalony – we wspaniałym stylu. Przez ostatnie sto lat nie zrobiliśmy niczego niegodziwego, zawsze staliśmy po stronie – że tak górnolotnie powiem – dobra. Albo po prostu normalności.

Reklama

To miła świadomość, nawet jeśli jest ona konsekwencją wielu smutnych rocznic.

* * *

Jest w obchodach Powstania Warszawskiego coś, co mnie rok w rok boli. Może boli to nie, inaczej: coś, co mnie uwiera. Jak kamyk w bucie. Mianowicie zawsze trafiam na zdjęcia, na których dwóch czy trzech piłkarzy składa wieniec. To jeszcze jest w porządku, jasne. Uwiera mnie kształt tego wieńca.

Wielki, za przeproszeniem „oczojebny” herb klubu. Tak wielki, że ze stu metrów widać – Legia tam była. Ten herb, tak wielki i tak wystylizowany, jest dla mnie elementem lansu. Chcesz oddać cześć Powstańcom: przynieś kwiaty, przynieś normalny wieniec, zapal świeczkę. Nie epatuj tym, że to ty. Nie musisz być taki od razu widoczny, na pierwszym planie. Twój wieniec nie musi być większy i piękniejszy od innych. Nie musi być twoją wizytówką. Grób to nie miejsce, przy którym się rywalizuje. To nie rewia mody. Ktoś, kto przyjdzie godzinę po tobie, nie musi zostać „zaatakowany” wspaniałą konstrukcją z kwiatów, którą zamówiłeś za grubą forsę. Nie o to w tym chodzi.

Zrzut ekranu 2014-08-02 o 01.25.58Jeśli ktoś składa wieniec, ubiera się w garnitur, a nie pstrokatą koszulkę piłkarską. I na tej samej zasadzie sam wieniec powinien być skromny. Powinien być dowodem pamięci, a nie elementem autoreklamy. Gestem, a nie epatowaniem własną fajnością.

Legia od kilku lat przynosi wieniec tak wielki i tak charakterystyczny, że dominuje on całkowicie nad wszystkimi wokół. Po co? To tylko piłka nożna. Ja wiem, że dla wielu warszawiaków piłka nożna jest bardzo ważna, i Legia też, ale czymże jest piłka przy Powstaniu Warszawskim? Wyobraźmy sobie, że z wieńcem przychodzą pracownicy Wedla – firmy znacznie starszej niż Legia, założonej w Warszawie. I przychodzą z wieńcem w kształcę logotypu tej fabryki słodyczy. A zaraz po nich delegacja fabryki fortepianów „Małecki” (działa od 1860 roku). A dalej tylko ciekawiej – czemu nie McDonald’s? Wycieczka z wielką ułożoną z kwiatów literą „M”. Gest ze strony Amerykanów. A może Orlen? Wyjebisty orzeł z kwiatów, identyczny jak na stacjach paliw. Zamiast zadumy będzie cyrk. Bazarowy kicz.

Reklama

Legia to aż Legia, ale gdy wkraczamy w temat takie jak Powstanie Warszawskie – to jednak tylko Legia. Tylko piłka. Tylko sport. Nie wchodźmy w ten świat z buciorami, ze swoimi flagami, szalikami, herbami i piosenkami. Bo nie wypada. Czasami trzeba zdjąć piłkarską koszulkę i ubrać się elegancko. Czasami trzeba być po prostu warszawiakiem: obywatelem tego miasta, jednym z wielu. A nie przedstawicielem spółki sportowej Legia Warszawa.

Mój skromny apel na przyszły rok: zwykły wieniec, świeczka, modlitwa i do domu. I fotograf też niech dostanie wolne, nic się nie stanie, jeśli nikt w takich szczególnych okolicznościach fotki nie pstryknie.

KRZYSZTOF STANOWSKI 

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...