Jeden, a właściwie dwa czołowe powody, przez które cieszymy się z powrotu Bełchatowa do Ekstraklasy, to Mak. A właściwie, Maki. Mateusz i Michał. Przed tygodniem obaj bardzo dobrze zagrali przy Łazienkowskiej i dziś – powtórka z rozrywki. Ryszard Tarasiewicz z wielką chęcią by tę dwójkę przygarnął i przy okazji dobrał jeszcze z sześciu piłkarzy GKS…
Tak, to chyba odpowiedni moment, aby powiedzieć sobie wprost: Korona może mieć w tym sezonie duże problemy. Nie jest to wniosek, który nasuwa nam się tylko przez te dwa mecze, ale wniosek ogólny. Wiemy już, że za moment odejdzie Korzym, bo w Kielcach zarabia za dużo. Coraz mniej jest Polaków, a coraz więcej jest kolejnych piłkarzy z zagranicy. Raz, że wątpliwe umiejętności. Dwa, że wątpliwy charakter, bo z tej walecznej Korony zostało już bardzo niewiele. W ogóle jak spoglądamy na tych cudzoziemców, to zaczynamy się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Tarasiewicz pewnie też się zastanawia. Dopiero co wywalczył awans do europejskich pucharów, dopiero co miał jechać do Francji, a skończył w Kielcach. I chyba sam wie, że wpadł po uszy.
Korona znów nieporadna była przede wszystkim w obronie. Nawet Golański popełnił jakiś głupi faul i na dzień dobry było 0:1 po rzucie karnym. – Ja się źle ustawiłem i źle zachowałem – mówił zaraz po meczu. Nawet nie dyskutował, nawet się nie tłumaczył, tylko raczej starał się przemówić do całej reszty: weźmy się w końcu w garść. Drugi gol to już w ogóle komedia: GKS ruszył z kontrą z lewej strony, a z prawej przez ponad pół boiska niepilnowany biegł Mateusz Mak, aż wykończył akcję. Próbował gonić go Ouattara, ale to chyba nie on miał być odpowiedzialny za zabezpieczenie tyłów na kontry.
No i jeszcze ofensywa Korony. A raczej jej brak. To, że połowę wszystkich strzałów oddał Golański, też wiele mówi. Zresztą, kielczanie stworzyli sobie może jedną, dwie niezłe sytuacje. Żadnej setki. I to pomimo tego, że Bełchatów po przerwie wyszedł całkiem wyluzowany i raczej myślał o utrzymaniu tego, co ma.
Wspomnieliśmy o Makach. Rano błysnęli w mediach fajnym wywiadem w „Przeglądzie Sportowym”, dziś błysnęli na boisku. Do tego dobrze odnajduje się przy takich skrzydłowych Ślusarski – nie tylko stoi w miejscu, ale czasem zwalnia im miejsce, trochę się cofa. Pierwszego gola to właśnie on strzelił z jedenastki, a przy drugim – aktywnie uczestniczył w kontrze. Nieźle to trener Kiereś poukładał, naprawdę nieźle.