W czasie mundialu razem z Robertem Podolińskim przygotowaliśmy dla was dokładną analizę ustawienia z trójką w obronie, które w Brazylii robiło furorę. Wtedy przyglądaliśmy się temu zjawisku z dużym zainteresowaniem, nie mogąc doczekać się, z jakim efektem były szkoleniowiec Dolcanu Ząbki przeniesie ten system na przaśne realia Ekstraklasy. I co? Pierwszy mecz – od razu przykry dzwon. O ile jednak w dalszą konsekwencję taktyczną Podolińskiego nie wątpimy ani trochę, to co do jednego nie mamy żadnych złudzeń: on jak nikt potrzebował udanego startu, dla świętego spokoju.
No, wiecie, że przecież profesor Filipiak często myśli niestandardowo, a powiedzieć o nim, że uczy się na popełnionych przez siebie wcześniej błędach, to nic nie powiedzieć. Śmiało możemy go zestawić z przeciętnym polskim ligowcem, który co mecz przegrywa, w przerwie staje przed kamerą C+ i ze splecionymi z tyłu dłońmi, recytuje z pamięci: – Przed nami jeszcze drugie 45 minut, wysłuchamy, co trener ma nam do powiedzenia w szatni i wyciągniemy wnioski. Ledwo Wojciech Stawowy opowiedział o mailach z wytycznymi „Procesora” co do składu Pasów… To, że Filipiak latem zechciał nowatorskiego trenera, czerpiącego wzorce z Serie A, nie znaczy bowiem, że wkrótce mu się nie może ten pomysł odwidzieć.
Dobra, Podolińskiemu życzymy jak najlepiej, tkwimy w przekonaniu, że większą wartością jest on dla Cracovii aniżeli ta dla niego, ale jeśli piłkarze nie zaczną wygrywać – a trudno tego wariantu nie brać pod uwagę – będzie się działo. Dlatego szybko przypomnieliśmy sobie naszą ostatnią rozmowę, „3-5-2 europejskie”, „5-3-2 południowo-amerykańskie”, tworzenie przewagi w wybranym sektorze i tak dalej. Zaserwowaliśmy sobie jednocześnie powtórkę wczorajszego meczu Górnik – Cracovia, żeby sprawdzić, jakie założenia działają, a jakie nie i jeszcze długo, długo nie.
Napierw plusiki, bo będzie szybciej.
+ Pilarz idealnie odwzorowywał typ mundialowego golkipera a la Ochoa czy Navas. Niski, szybki, sprawny, zawsze czekający z reakcją do samego końca. Dał radę.
+ Nowak razem ze Zjawińskim robi w przodzie sporo zamieszania, wyciągali nieruchliwych stoperów zabrzan, tyle że zamiast prostopadłych podań, obrońcy wykopywali w ich kierunku piłki, które z reguły spadały wprost na wyglancowane czoło Augustyna.
+ Budziński. Nie zagrał wielkiego meczu, ale widać było wyraźnie, że dobrze czuje się w nowym ustawieniu, wie, jak się w nim poruszać.
A teraz to, co misie lubią najbardziej…
– ustawić Rymaniaka w roli obrońcy mającego za zadanie wyprowadzić piłkę, to jak dać małpie karabin. Nie rozumiemy i nie zrozumiemy.
– Cetnarski. Pokaż mi, jaki masz numer dziesięć, a my powiemy ci, jaki masz zespół… Coś czujemy, że Podoliński prędko zatęskni za Piesiem, który w Dolcanie robił dokładnie to, co powinien gwarantować zawodnik występujący na tej pozycji.
– Jeśli za ataki skrzydłami mają odpowiadać Marciniak oraz Nykiel, to… Cóż, należy spodziewać się kreatywności niczym na szkolnym apelu z okazji 3 maja. Żaden z nich samemu nie jest w stanie wypracować sobie pozycji do dośrodkowania i już się tego najprawdopodobniej nie nauczy.
– zero asekuracji po stracie piłki. Co prawda pierwszy gol, definiujjący sposób gry obu drużyn w dalszej części meczu, padł po rzucie rożnym, jednak raz po raz obrońcy z zawstydzającą wręcz manierą nieumiejętnie wyprowadzali piłkę. A później – pusta przestrzeń po stracie, jakby zupełnie nikt się jej nie spodziewał…
***
Wiemy, że to tylko pierwszy mecz, do tego wyjazdowy. Czyli o co najmniej pół roku za wcześnie na ferowanie wyroków. Tyle tylko, że do realizowania konkretnej myśli potrzeba zdolnych wykonawców. Tych z kolei, w zdecydowanej większości przypadków, w Cracovii wczoraj nie uświadczyliśmy, w związku z czym sugerowalibyśmy wzmożoną aktywność na rynku transferowym. Bo skoro ulubionym piłkarzem Podolińskiego jest Chiellini, zaś grać musi Rymaniakiem, to podobnie jak z pasją do samolotów – ktoś lubi nimi latać, niestety, a pozostaje mu porzucać tym, co sobie pozaginał z kartki papieru.
Wiele, naprawdę wiele pracy przed Podolińskim, aby ukryć niedoskonałości swoich zawodników. Dopiero wówczas przyjdzie czas na zastanowienie się, co i czy w ogóle da się wyciągnąć z ich nienachalnych piłkarskich atutów. Póki co – ambitny nauczyciel, ale klasa niezdyscyplinowana i niezbyt zdolna.
Fot.FotoPyK