Telefon domowy u Amarildo wręcz się urywa. Dziennikarze dzwonią właśnie przy takich okazjach – gdy trzeba porozmawiać o zastąpieniu legendy. Amarildo wie, o co chodzi. Zna temat doskonale. Wie też, że gdy Neymar nie podnosi się przez kilka minut po wejściu Zunigi, telefon za moment zostanie rozgrzany do czerwoności. I znów wrócą te same pytania. O responsabilidade. Odpowiedzialność. I ciężar. O to, jak to jest wejść za żywą legendę i utrzymać jej poziom. Amarildo odpowiedzi ma gotowe od lat. Opowieść o bramkach z Hiszpanią i Czechami w finale mundialu 1962 mógłby nagrać na automatyczną sekretarkę i od dwóch dni puszczać ją kolejnym dziennikarzom.
Brazylia na punkcie Neymara absolutnie zwariowała. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma drugiego kraju na świecie, w którym piłkarz byłby tak uwielbiany, jak tutaj. Neymar jest mitem. Żywą legendą. Piłkarskim ideałem, choć eksperci zdają sobie sprawę, że w fazie pucharowej mocno wyhamował i nie pokazywał tego, co na początku mundialu. W Brazylii wszystko kręci się wokół tego 22-latka. Firmy, które reklamuje, dodają napisy forca moleque (trzymaj się, dzieciaku), telewizja na okrągło wypuszcza jego orędzie do narodu, a pod domem Neymara gromadzi się kilkaset osób. Jest tak ciasno, że karetka nie może wyjechać. Wspinają się na nią fani, a podwójnie wzmocniona ochrona robi, co może, by nie wywołać awantury, przyjmując przy tym setki listów o treści Neymar, te amo. W Jardim Acapulco panuje totalna histeria, sąsiad piłkarza proponuje mediom wejście na teren jego posiadłości w zamian za bilety na finał, a ojciec – Neymar senior – niczym papież macha do zgromadzonych fanów. Sceny jak z filmu.
– Od teraz wszyscy jesteśmy Neymarami. Od boiska aż po trybuny. Od balkonów, przez witryny sklepowe aż po fan-festy. Od czubka butów piłkarzy aż po ich serca. Nie bójmy się, bo – niezależnie, czy Neymar pojawi się na stadionie – jego duch będzie na boisku. I będziemy pamiętać o każdym grymasie, jaki zagościł na twarzy tego dzieciaka. Nim będziemy się inspirować, szukając rozwiązań naszych problemów. Będą kreatywne i genialne, jak to zwykle bywa w jego przypadku – Renato Mauricio Prado, ceniony i zwykle trzeźwo myślący ekspert, w swoim felietonie ociera się wręcz o grafomanię, ale jak nikt oddaje to, co dzieje się teraz w Brazylii.
Teresópolis, Granja Comary. Miejsce zgrupowania reprezentacji Brazylii. Neymar spokojnie przespał całą noc, ale gdy nagrywa swoje oświadczenie, głos wyraźnie mu się łamie, a oczy są spuchnięte od płaczu. Mówiąc o wymarzonym występie w finale, niemal się rozkleja. Może już normalnie chodzić, ale przez siedem-dziesięć dni będzie jeszcze odczuwał skutki wejścia Zunigi. Czeka go też specjalny gorset, ale – jak opowiada na konferencji lekarz – nie ma żadnego śladu neurologicznego. Szczęście w nieszczęściu, bo tuż po zderzeniu Neymar powiedział Marcelo, że nie czuje nóg. Chce zostać z kolegami aż do finału, ale rodzina nie wyraża zgody. Potrzebny jest absolutny odpoczynek. Problemy reprezentacji niech rozwiąże ktoś inny. – Znaleźliśmy się w sytuacji, w której straciliśmy coś, czego nie chcieliśmy stracić. Zaczęliśmy jednak uświadamiać piłkarzy, że w obliczu każdej katastrofy pojawia się możliwość, by wykonać pracę inaczej – powie na konferencji Luiz Felipe Scolari.
Selekcjoner ma jeszcze dwa dni na wyleczenie drużyny z „neymardependencii”. A koszulka z „dychą” jest dziś ciężka jak nigdy. Licząc wszystkie mecze selecao od połowy 2010 roku, Neymar nie wystąpił w zaledwie sześciu – przy okazji porażki z Francją i zwycięstw nad Iranem, Ukrainą, Gabonem, Egiptem i Danią. Sam Scolari zaledwie cztery razy zdejmował go z boiska na więcej niż kwadrans. Kto najczęściej zastępował Neymara? Bernard. Malutki „wonderkid” z Szachtara Donieck, ulubieniec Felipao, który jednak na treningach nie przekonuje. Większość ekspertów typuje, że selekcjoner prędzej wystawi w tym miejscu Williana lub nawet przesunie na skrzydło Ramiresa lub Oscara. Opcja pt. podwójny atak Fred – Jo oczywiście nie wchodzi w grę.
– Głównym następcą Neymara będzie sam Scolari – pisze Marvio dos Anjos z Globo. – Żeby Neymar mógł błyszczeć, żaden z jego kolegów nie pokazywał tego, co ma najlepsze. Wszystko było skoncentrowane na nim. Teraz odpowiedzialność spadnie na wszystkich. Reprezentacja rozwinie się jako całość. Fred, Hulk i Oscar nie będą się tak ukrywać i zademonstrują wszystkim swój talent – dodaje Valmir Storti, a najrozsądniejszy z całego towarzystwa wydaje się Andre Rizek: – Obiektywni idioci lubią tłumaczyć w futbolu wszystko. Odpowiedzcie mi zatem, jak Kolumbia i Francja zaczęły grać lepiej bez swoich craques, którzy wypadli jeszcze przed mistrzostwami? Nie, nie z powodu żałoby. Argentyna w 1994 straciła Maradonę z powodu dopingu. I przegrała. Była tak zdołowana, tak skupiona na żałobie, że nie potrafiła pokonać Rumunii, od której była lepsza nawet bez Maradony. I wyleciała. Neymar nie jest jeszcze Maradoną ani tym bardziej Pele. Dobrze byłoby móc na niego liczyć, ale życie toczy się dalej. Dajmy spokój z opłakiwaniem zmarłych, bo nikt nie umarł. Nie zmarła też nadzieja.