Początkowo było ich dziesięciu, teraz została już tylko piątka. Telichowski, Michniewicz, Iwanow, Szamotulski i daleko przed nimi Paweł Wojtala. A reszcie pozostało tylko przyglądać się, jak rozgrywa się nasza walka i komu przyjdzie wypić fundowaną przez nas whisky. Szczerze? Delikatnie jesteśmy zawiedzeni, liczyliśmy na lepszą skuteczność… Przed Wojtalą – ukłony. Natomiast ci, którzy pozostali jeszcze w zabawie, zapowiadają walkę.
Początkowo przypomnijmy jeszcze, o co w tej mundialowej zabawie chodzi. Zaprosiliśmy do obstawiania meczów w Brazylii dziesięciu ludzi ze świata piłki – Michniewicza, Matusiaka, Łapińskiego, Szamotulskiego, Włodarczyka (grupy A-D), a także Telichowskiego, Białasa, Wojtalę, Iwanowa i Grajewskiego (grupy E-H). Daliśmy im na start tysiąc wirtualnych jednostek, ale nagroda wirtualna już nie będzie. Dla zwycięzcy Weszło funduje butelkę whisky, a dla pierwszej trójki – dowolne pozycje z naszej księgarni. Nasi gracze kupony tworzą sami, posługując się rzeczywistymi kursami od zaprzyjaźnionych bukmacherów: Bet-at-home, Betclic, Expekt i ComeOn. Obstawiać można wszystko: od dokładnego wyniku, przez strzelców gola, po końcowe rozstrzygnięcie.
Po czterech kolejkach typowania, a przed ćwierćfinałami nasze zestawienie wygląda tak…
Kiedy dzwonimy do naszego kolejnego eksperta Grzegorza Szamotulskiego, oczekiwaniu aż ten wciśnie zieloną słuchawkę towarzyszy „Sen o Warszawie”. – Witam was, klakierzy – rzuca na powitanie. – Zbliża się liga, do roboty trzeba się brać, więc filozofowanie zostawiam filozofom, których w czasie mundialu i tak pod dostatkiem. Ode mnie dwa kupony i wiem, że dzięki nim grzecznie przyniesiecie mi obiecaną butelkę whisky – śmieje się „Szamo”.
– Najpierw ten bardziej dziki. Nie pytajcie, dlaczego, ja odpowiem od razu: bo tak. Bo tak będzie. Brazylia wystraszona, Kolumbia w gazie, a kursy zwariowały. Dwa razy sprawdzałem, w którą stronę to 4,5 – tłumaczy. – Do tego dorzucam drugą pozychę, czyli zwycięstwo Belgów nad Argentyną. O ile Mały znów nie błyśnie, powinno być pozamiatane już po 90 minutach – uważa Szamotulski, który odważne decyzje odrobinę kryje niską stawką. Tutaj tylko 100, a na drugi trzy razy więcej.
Gol Niemców w meczu z Francuzami – mocno prawdopodobny. – Chciałem dać, że Meuller strzeli, ale coś mi się obiło o uszy, że jakieś choroby dopadły Niemców – wyjaśnia, po czym dodaje, że jego zdaniem skończy się w końcu piękny sen Kostaryki. – No jak długo oni mogą, co? Już nie wypada, łysy Robben ich dopadnie jeszcze przed przerwą – śmieje się Szalony Mnich.
– Patrząc na klasyfikację, powinienem zagrać tylko o przetrwanie, zachowawczo. Gdyby jeszcze Mueller strzelił Algierii, byłoby całkiem dobrze. Dzisiaj konsekwentnie: znów typuję, że wpisze się na listę strzelców. W meczu Argentyny z Belgią widzę mało goli i dogrywkę, czyli remis do 90. minuty. Ofensywni Holendrzy, mam nadzieję, sprawią, że w spotkaniu z Kostaryką padną przynajmniej dwie bramki, a Brazylia… Jednak widzę ją w półfinale – mówi z kolei Paweł Wojtala.
Krótko, rzeczowo i na temat. Dotychczas w jego przypadku taka taktyka się sprawdzała, więc ingerować nie zamierzamy.
Pierwszym przegranym, czyli tym z drugiej lokaty, jest Bożydar Iwanow. Tuż za jego plecami bardzo ciasno, a przed nim – droga kręta i daleka. Dlatego też inwestuje teraz większość swojego budżetu, znacznie ponad połowę. To chyba jedyna szansa, żeby ruszyć w skuteczną pogoń.
– Przede wszystkim widzę dwóch zwycięzców. Po pierwsze, Brazylia. Skoro ona ani razu nie zagrała efektownie w czterech pierwszych meczach, to… czas najwyższy. Pamiętajmy, że nie zawsze wygrywa najładniejsza piłka. A mimo tych wszystkich zachwytów nad Kolumbią, to uważam, że strefa medalowa będzie dla nich na wyrost. Po drugie, Holandia. Choćby ze względu na Van Gaala, bo to największy taktyczno-umysłowy koń. Trenerski geniusz. To, że ma zabraknąć van Persiego, wcale tej holenderskiej koncepcji nie zaburzy. To ważny piłkarz, ale nie tak ważny jak Robben, który ciągnie tę reprezentację. Spokojnie w ataku może zagrać Huntelaar czy nawet Depay z PSV. Piękny sen kopciuszka z Kostaryki chyba dobiega końca – analizuje.
A w dwóch pozostałych meczach Iwanow odważnie stawia na remisy.
W ostatnich dwóch seriach nie najlepszą passę notuje Czesław Michniewicz. Tym razem jednak wydaje się być pewnym swego. – Nie zagram za wszystko, co mam, ale myślę, że troszkę podreperuję finanse – żartuje trener i od razu zaznacza: – W tych meczach, poza Holandią, chyba naprawdę wszystko może się zdarzyć…
Dwa kupony, po dwie pozycje na każdym. – Z całego serca będę trzymał kciuki za Kolumbijczyków, jednak już tak mam, że jak komuś kibicuję, to ze zwycięstwa cieszą się rywale. Z przekory wybieram więc wygraną Brazylii, bez dogrywki. Jeśli umoczę, i tak będę się cieszył – przyznaje Michniewicz.
Szkoleniowiec wątpi, aby Belgowie utrzymali liczbę strzałów z meczu przeciw Amerykanom, gdy ich rywalem będzie Argentyna. – Mimo że kumple Messiego w defensywie radzą sobie co najwyżej średnio, raczej nie będzie bombardowania ze strony Belgów. Dla nich kluczowe będzie unicestwienie ich najlepszego piłkarza, bez którego reszta drużyny nie umie zrobić niczego sensownego – twierdzi nasz ekspert. – Wygra Argentyna, to znaczy – wygra Messi – przekomarza się.
I jeszcze Błażej Telichowski. Czyli ten, który miał się odegrać za przegrany zakład o gole Malinowskiego w Ekstraklasie. Miał się odegrać, a już dziś… wchodzi all-in.
Pierwszy kupon to singiel na wygraną Niemców z Francuzami, drugi – kombinowany. Znalazły się na nim zakłady o mniej niż 2,5 gola w meczu Brazylii z Kolumbią, bo w fazie pucharowej z tymi bramkami idzie trochę delikatniej. No i do tego Kostaryka, która w pierwszej połowie ma się zamurować, utrzymać remis, a potem nieco rozluźnić i dać się rozstrzelać. Zresztą, Holendrom taka opcja może odpowiadać: ostatnio z Meksykiem też zaczęli ładować w samej końcówce.