Reklama

Magik z Kolumbii, na którego punkcie oszalał świat

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 lipca 2014, 08:02 • 16 min czytania 0 komentarzy

– Najpierw w taksówce wymyślił siebie na nowo. Potem – nowy argentyński futbol. W piątek jego Kolumbia gra o półfinał z Brazylią. Nie do wiary: tylu w futbolu Dyzmów, a on musiał czekać na szansę tak długo. Może ich, Pekermanów, jest już teraz kilkuset. Ciągle przybywa. Wszystkich dzieci nazwanych w Kolumbii na cześć bohaterów mundialu było do wczoraj 1400. Pekerman i James Rodriguez prowadzą zdecydowanie. Mnóstwo głosów w ostatnich wyborach prezydenckich w Kolumbii było nieważnych, bo ludzie dopisywali na kartach: José Pekerman. Wybory były dzień po pierwszym meczu grupowym, zwycięstwie nad Grecją 3:0. Teraz, trzy zwycięstwa później, jest już pełne szaleństwo – czytamy dziś w GW tekst Pawła Wilkowicza. Wjeżdża piątkowa prasówka…

Magik z Kolumbii, na którego punkcie oszalał świat

FAKT

Najbardziej rzuca nam się w oczy temat, że Brazylia to zespół płaczków. Pytanie, dlaczego.

Płacza, gdy odgrywane są hymny, gdy ich coś zaboli, gdy strzelają karne. Litości! Przestańcię mazać, już wystarczy – wypalił mistrz świata z 1970 Carlos Alberto Torres (70 l.), komentując szlochających piłkarzy Brazylii po wygranej w karnych z Chile.

A teraz zapowiedź meczu z Kolumbią. Czyli rewolucja przygotowana przez Scolariego – korespondencja Barbary Bardadyn.

Reklama

Bez Luiza Gustavo, Daniego Alvesa i Freda ma wyjść Brazylia na ćwierćfinałowy mecz z Kolumbią. Pierwszy pauzuje za kartki, dwaj pozostali nie przekonują od początku mistrzostw, stając się obiektem drwin i potężnej krytyki ze strony rodaków. Prawy obrońca zawinił przy obu golach, jakie reprezentacja Brazylii straciła w fazie grupowej, zaś napastnik Fluminense zdobył jak dotąd tylko jedną bramkę i to w spotkaniu z najsłabszym rywalem – Kamerunem. Zinho, były pomocnik, mistrz świata z 1994 roku, idzie jeszcze dalej i w tutejszych mediach krytykuje grę nie tylko Daniego Alvesa, ale również Marcelo. – Obaj boczni obrońcy kryją źle. Muszą jeszcze bardzo dużo poprawić. Wiele osób mówi, że Fred i inni ofensywni zawodnicy są w słabej dyspozycji, ale ja uważam, że boczni obrońcy są fundamentalni i na tych mistrzostwach nie zaczęli jeszcze grać – stwierdził Zinho. Luiz Felipe Scolari musi coś zmienić, tym bardziej że w spotkaniu z Kolumbią Canarinhos wcale nie są faworytem. Mało brakowało, a Brazylijczycy zakończyliby udział w turnieju już w 1/8 finału, a przecież Kolumbia jest drużyną bez porównania lepszą niż Chile. Zmiany są konieczne. Na ostatnich treningach w Granja Comary w Teresopolis, gdzie znajduje się baza gospodarzy, Scolari próbował ustawienia 4-3-3 z Maiconem na prawej obronie, bez Freda i z Neymarem w roli fałszywej „dziewiątki”. Tymczasem pod nieobecność Gustavo, druga linia ma wyglądać następująco: Henrique, Paulinho, Fernandinho.

Natomiast Francuzom ma dać zwycięstwo drugi Zinedine Zidane. Czyli Paul Pogba.

Image and video hosting by TinyPic

„Oddawaj pieniądze” – oto apel do Fabio Capello.

Mimo że Fabio Capello zarabia krocie, prowadzona przez niego reprezentacja Rosji nie zdołała na mundialu wyjść z grupy. Fatalny występ Sbornej doprowadził do szału polityków znad Wołgi, którzy nazwali włoskiego szkoleniowca „złodziejem” i zażądali zwrócenia zarobionych pieniędzy. – Doskonale zdawał sobie sprawę, że niczego nie ugra na mistrzostwach świata, ale uznał to za dobry sposób na odłożenie kasy na emeryturę. Powinien oddać połowę tego, co zarobił, i zrezygnować ze stanowiska selekcjonera – stwierdził Oleg Pachołko z ugrupowania Sprawiedliwa Rosja. A byłoby z czego zabierać, bo Capello z rocznymi zarobkami na poziomie 10,84 miliona dolarów był najlepiej opłacanym trenerem turnieju w Ameryce Południowej.

Fakt śledził też Wojtka Szczęsnego, którego zauważono na kolacji z pewną kobietą. I nie była to jego dziewczyna, Marina Łuczenko… Aż spojrzymy z ciekawości.

Reklama

Wojciech Szczęsny wygląda na człowieka niezwykle towarzyskiego i uwielbiającego spotkania ze znajomymi. We wtorek golkiper Arsenalu Londyn umówił się na Saskiej Kępie z anonimową brunetką i zaprosił ją do włoskiej restauracji na pizzę. Bramkarzowi najwidoczniej świetnie kleiła się rozmowa, bo szybko tego lokum nie opuścił. Tylko co na to piękna Marina Łuczenko, która wczoraj obchodziła 25. urodziny?

Ze zniecierpliwieniem czekamy na ciąg dalszy wydarzeń…

Image and video hosting by TinyPic

RZECZPOSPOLITA

Spójrzmy na zapowiedzi tego, co ma dziś wydarzyć się w Brazylii. W meczu Brazylii właśnie.

Drugi dzisiejszy ćwierćfinał zatrzęsie Ameryką Południową. Szczególnie jeśli Brazylia przegra. Gdyby Brazylia (Canarinhos) spotykała się z Kolumbią (Cafeteros) w fazie grupowej, byłaby zdecydowanym faworytem. Ale dziś, kiedy wiemy o obydwu drużynach więcej, faworyta nie ma. Oczywiście, pod warunkiem że sędziowie będą obiektywni. Brazylijczycy opierają swoją grę praktycznie na jednym zawodniku – Neymarze, Kolumbijczycy mają takich filarów więcej. Kiedy w ostatnich dniach gruchnęła wieść, że Neymar został kontuzjowany, informacji o stanie jego zdrowia słuchały w Brazylii miliony kibiców. Oficjalny komunikat musiał wydać lekarz reprezentacji Jose Luiz Runco, który stwierdził, że „Neymar bez żadnych wątpliwości jest zdolny do gry”. Ta wieść uspokoiła tłumy, świadome, co znaczy Neymar dla reprezentacji. A on świetnie wytrzymuje presję narodu oczekującego, że dokona cudów jak Pele, po nim Romario, Ronaldo czy Ronaldinho. I daje sobie radę ze wszystkimi kolejnymi obrońcami, dla których wyłączenie go z gry, unieszkodliwienie, a nawet zrobienie mu krzywdy, jest celem. Zasada wpajana obrońcom jest w tym wypadku zawsze taka sama: piłka może przejść, Neymar nigdy. Problem Brazylii polega na tym, że Neymar jest jeden.

Michał Kołodziejczyk pisze z Rio: „Pożegnanie z duchami”. Tutaj o Francuzach i Niemcach.

Po wymęczonym zwycięstwie nad Algierią 2:1 niemieckie media zatrąbiły na alarm. Gdyby nie Manuel Neuer w bramce, awansu by nie było, a to jednak trochę wstyd, gdy w meczu przeciwko drużynie nieuważanej przed mundialem za poważną, centralną postacią jest bramkarz. Krytyka, z jaką spotkali się Niemcy, jest równie wielka jak po porażce z Włochami na Euro 2012. Loew znowu stąpa po cienkim lodzie. – Myślicie, że w 1/8 finału grają jacyś chłopcy z cyrku? Chcecie sukcesu na mundialu czy wolelibyście, żebyśmy pięknie odpadli? – pytał Per Mertesacker, a jego słowa większość mediów cytowała jako skandaliczne. Loew musiał odpowiadać na pytania, dlaczego Niemcy nie chcą grać tak jak wszyscy i Philipp Lahm zamiast na pozycji defensywnego pomocnika nie może występować na boku obrony, gdzie gwarantowałby szybkość ataków. Trener Niemców postępuje jednak tak samo jak Pep Guardiola w Bayernie Monachium i jest uparty. – Taką podjąłem decyzję i w takiej roli widzę Lahma w reprezentacji, mogę przesunąć Philippa na prawą stronę obrony tylko wtedy, kiedy nie będę miał innego wyboru – mówi.

„11 metrów od chwały”. Chwytliwy tytuł. Jak nie trudno się domyśleć, dotyczy rzutów karnych. Ciekawy temat.

Z bramkarzy czynią bohaterów, dla piłkarzy bywają koszmarem. – Moment przed oddaniem strzału to były wieki. Czułem, jakbym pokonywał dystans 5 kilometrów. Postarzałem się o kilka lat – opowiadał Neymar po zwycięstwie nad Chile w 1/8 finału. Brazylia wygrała w serii jedenastek 3:2, a trafienie gwiazdora Barcelony przesądziło o losach meczu. Gdyby spudłował, a gospodarze odpadli z mundialu, musiałby z tą myślą żyć do końca kariery. Tak jak Roberto Baggio, który 20 lat temu w finale mistrzostw w USA posłał piłkę z 11 metrów nad poprzeczką, dając tytuł Brazylii. Włoch był wówczas liderem reprezentacji i jednym z najzdolniejszych zawodników swojego pokolenia. Na turniej jechał już jako czołowy piłkarz świata, zdobył w USA pięć goli i został wybrany do najlepszej jedenastki, ale w półfinale doznał kontuzji, która nie pozostała bez wpływu na jego dyspozycję. – Wiedziałem, na co się decyduję, nie zabrakło mi koncentracji. Ale byłem tak zmęczony, że kopnąłem za mocno – wspominał Baggio. I choć karnych nie wykorzystali również dwaj jego koledzy z zespołu (Franco Baresi, Daniele Massaro), to on stał się synonimem klęski Italii. „Wciąż o tym śnię. Gdybym mógł wymazać jakiś moment z mojej kariery, to byłby właśnie ten” – nie ukrywał włoski napastnik w swojej autobiografii.

GAZETA WYBORCZA

Zaczynamy tekstem Pawła Wilkowicza o Kolumbii i Pekermanie. Wysoki poziom, polecamy.

Najpierw w taksówce wymyślił siebie na nowo. Potem – nowy argentyński futbol. W piątek jego Kolumbia gra o półfinał z Brazylią. Nie do wiary: tylu w futbolu Dyzmów, a on musiał czekać na szansę tak długo. Może ich, Pekermanów, jest już teraz kilkuset. Ciągle przybywa. Wszystkich dzieci nazwanych w Kolumbii na cześć bohaterów mundialu było do wczoraj 1400. Pekerman i James Rodriguez prowadzą zdecydowanie. Mnóstwo głosów w ostatnich wyborach prezydenckich w Kolumbii było nieważnych, bo ludzie dopisywali na kartach: José Pekerman. Wybory były dzień po pierwszym meczu grupowym, zwycięstwie nad Grecją 3:0. Teraz, trzy zwycięstwa później, jest już pełne szaleństwo. Kolumbia gra najładniej na mistrzostwach, to jej pierwszy awans do ćwierćfinału, tylko Holandia strzeliła w Brazylii więcej goli. W kraju wybuchła żółta febra, jak to od koloru strojów kadry nazwał jeden z publicystów. W dniu ćwierćfinału z Brazylią Kolumbia dostanie dzień wolny. Od lat wątpiąca w piłkarzy, teraz wierzy we wszystko. Znów możemy. Możemy mieć wielkiego trenera. Możemy mieć sukcesy nie tylko w szkoleniu młodzieży, możemy grać przeciw Brazylii jak Brazylia. Możemy mieć dobre stadiony – choć to akurat nie zasługa Pekermana, tylko mistrzostw świata do lat 20 zorganizowanych trzy lata temu. Obywatelstwa Pekermanowi Kolumbia już nie może dać, bo dała po awansie na mundial, pierwszym od 16 lat. Nie odmówił. Mówi, że czuje się Kolumbijczykiem, to, że był tak długo Argentyńczykiem, nie przeszkadza. Kiedyś kończył w Kolumbii karierę piłkarza, po kontuzji w Nacional Independiente Medellin, tu się urodziła jedna z jego córek. Teraz odratował się tutaj dla wielkiego futbolu. W Argentynie nie mogli mu zapomnieć, że z najzdolniejszą grupą piłkarzy przegrał w 2006 r. mundial w Niemczech, choć prowadził 1:0 z grającymi w dziesiątkę gospodarzami. Nie zapomnieli mu, że zdjął wtedy Juana Romána Riquelmego, że młodego Leo Messiego nie wpuścił ani na minutę. Nie chcą pamiętać, że on sobie tę najzdolniejszą grupę sam wcześniej wychował, z Riquelmem na czele. A Messiego obronił dla Argentyny, gdy Hiszpanie naciskali, by grał dla nich.

Image and video hosting by TinyPic

Obok Michał Zachodny przed finiszem mundialu przybliża trochę statystyk i poświęca miejsce taktyce. Całkiem interesujące, ale wciąż w takiej roli – co w pełni zrozumiałe – bardziej przekonują nas trenerzy niż dziennikarze.

Czy obrona Kostaryki, największej sensacji turnieju, może być tą najbardziej odważną? Wydawałoby się, że sukces drużyny Jorge Luisa Pinto polegał właśnie na defensywnej grze i wyprowadzaniu groźnych kontr. Tymczasem Kostaryka aż 25 razy łapała rywali na spalonym – o dziesięć razy więcej niż następna w klasyfikacji reprezentacja USA. Zakładanie pułapki ofsajdowej to w żargonie taktycznym zachowanie „proaktywne” – odważne, wymagające świetnej współpracy (w tym wypadku) piątki obrońców, znakomitego wyczucia. Dzięki temu udało się Kostarykanom pokonać Włochów w fazie grupowej. Pinto wiedział o wpływie Andrei Pirlo na zespół, o jego prostopadłych podaniach z głębi pola. Dlatego w pierwszej połowie szybkie wyjścia linii obrony zaskoczyły rywali. Dlaczego może mieć to znaczenie przeciwko Holendrom? O reprezentacji Louisa van Gaala już pisano, że zaprzedała duszę, aby zwiększyć szanse na mundialowy sukces. Holendrzy stosują nie tylko to samo ustawienie co Kostaryka (5-3-2), ale także grają z kontry. Przeciwko Meksykowi widać było, że ich głównym pomysłem były dalekie podania na wolne pole. Nic dziwnego, że ze wszystkich drużyn na mistrzostwach świata średnia długość podania jest najwyższa w przypadku Holendrów (18,4 m).

Stronę dalej jest jeszcze zapowiedź Francuzów z Niemcami (już cytowaliśmy, wystarczy), a w wydaniu stołecznym Berg przekonuje, że Legia jako zespół jest mocniejsza. Nic nadzwyczajnego.

SPORT

Sport też wziął głęboki oddech od mundialu – na okładce główną rolę odgrywają siatkarze.

Image and video hosting by TinyPic

Spoglądamy na pierwszy tekst z brzegu: felieton…

Brazylijski mundial imponuje rekordami. Złośliwcy, ale z drugiej strony szczęśliwcy, co mogą mistrzostwa oglądać na żywo, zwracają uwagę na rekordowo wysokie ceny – za hotele, transport i cośkolwiek do jedzenia oraz picia. Być może Brazylijczycy próbują odbić sobie wielomiliardowe wydatki, podobno najwyższe w historii, na organizację turnieju. Cóż, jak się chciało lecieć do Brazylii, to trzeba się było liczyć z kosztami.

… i sorry, ale dalej nam już się nie chce czytać. Takie pitu-pitu, z jakimś wylewaniem żalu (?).

Pomijamy standardowe zapowiedzi, ale tę w formie rozmówki z Januszem Kupcewiczem przed meczem Niemcy-Francja chętnie przeczytamy.

Neuer musi się mieć na baczności przed Benzemą?
– Neuer jest dla mnie najlepszym bramkarzem turnieju. Gra znakomicie nawet przed polem karnym, praktycznie jako Libero. Chciał nawet wykonywać rzut wolny, tylko mu nie pozwolili. To bardzo silny punkt Niemców.

Decydujące znaczenie mogą mieć założenia taktyczne?
– Deschamps w każdym meczu wystawia inny skład. W drugim grupowym dokonał dwóch zmian, w trzecim bodaj czterech. Daje pograć wielu zawodnikom, nie przyzwyczaja się do nazwisk. Odwrotnie Loew, który z niemiecką reprezentacją pracuje już wiele lat. Loew raczej nie zmieni taktyki, ani ustawienia, ale to w ćwierćfinale nie będzie miało znaczenia. W starciu takich gigantów zadecyduje dyspozycja dnia i to, kto lepiej zniesie fizycznie trudne warunku klimatyczne w Brazylii.

No i w podobnej formie Andrzej Strejlau, tylko że przed meczem Brazylia-Kolumbia.

Poza Neymarem nikt w drużynie Brazylii do tej pory specjalnie się nie wyróżnił?
– Na razie jej grę ciągnie tylko Neymar i jeśli tak będzie dalej, to wieszczę Brazylii duże kłopoty. Już w jej grupowych pojedynkach szału nie było. Szczęśliwe zwycięstwo z Chorwacją przy pomocy sędziów, którzy przyznali Brazylii „jedenastkę” na 2:1, której nie było. Potem mizerny, bezbramkowy remis z Meksykiem i zwycięstwo nad rozbitym Kamerunem. Z Chile tez było wielkie szczęście i zwycięstwo w rzutach karnych. To nie napawa optymizmem.

Image and video hosting by TinyPic

O, i wreszcie jakaś miła niespodzianka w Sporcie – duży wywiad z Waldemarem Matysikiem w cyklu „Z lamusa”.

Wspomniał pan o czarno-białym telewizorze. Kiedy przyszedł czas na kolorowy?
– Kiedy na krótko trafiłem do Piasta Gliwice. Wyciągnęli mnie ze Stanicy, dali ojcu 30 tysięcy i od razu kupił „ruski” kolor. Tylko że ja nie chciałem grać w Gliwicach. Ciągnęło mnie do Górnika. To byli idole naszego pokolenia, jako dziecko oglądałem ich mecze z Manchesterem i Romą. Wziął mnie na rozmowę jakiś ważny człowiek z Gliwic i powiedział, że na siłę nie ma sensu niczego robić i mam jechać do Zabrza. Górnik miał Piastowi oddać kasę, którą dostała moja rodzina.

Jedną sprawę mamy wyjaśnioną, więc przejdźmy do wydarzenia, którego mamy dziś rocznicę. Polska-ZSRR 0:0. Mecz w historii polskiej piłki szczególny…
– Pod kilkoma względami. Raz – awansowaliśmy do półfinału mistrzostw świata, do czego zespół już nigdy potem się nie przybliżył. Dwa – był stan wojenny, a graliśmy z „Ruskimi”. Przede wszystkim jednak był szczególny, bo to my podnieśliśmy po nim ręce w górę.

SUPER EXPRESS

Robak w Chinach, Akahoshi na testach – informuje SE o tym, o czym mogliście już jakiś czas temu przeczytać na Weszło. Keylor Navas i van Persie mogą nie zagrać w ćwierćfinale, ale to też nie jest w tej chwili najważniejsze.

Image and video hosting by TinyPic

Zacytujmy więc główny materiał – „Kolumbia zagra dla Escobara”. Ciekawy.

Dzisiaj Kolumbia zagra najważniejszy mecz w swojej historii – ćwierćfinał mistrzostw świata z Brazylią. To spotkanie zbiega się z 20. rocznicą morderstwa Andresa Escobara, strzelca samobójczej bramki na mundialu w USA. W Kolumbii mają nadzieję, że James Rodriguez i spółka pokonają canarinhos i w ten sposób uczczą pamięć piłkarza, którego straty Kolumbijczycy wciąż nie mogą przeboleć. Tamte wydarzenia 20 lat temu wstrząsnęły nie tylko tym krajem, ale całym światem. Escobar był ikoną reprezentacji, po mundialu w USA miał podpisać kontrakt z AC Milan. Niestety, w meczu o wszystko z USA strzelił JEDYNEGO samobója w karierze (1:2). – Mamo, oni go za to zabiją – powiedział w tym momencie 9-letni syn Marii Ester Escobar, siostry piłkarza. W Kolumbii śmierć zbierała wtedy ogromne żniwo, odsetek morderstw był tam najwyższy na świecie. Dziś, po 20 latach, Jesus Alberto Yepes, prokurator prowadzący tamto śledztwo, zdecydował się udzielić pierwszego wywiadu, podając szczegóły i swoją ocenę tych tragicznych wydarzeń. – W pewnym sensie Escobar zaczął umierać w momencie, w którym strzelił tego samobója – mówi dziś Yepes. 2 lipca, kilka dni po powrocie do kraju z mundialu, Andres wybrał się z dwoma przyjaciółmi do nocnego klubu i to tam zaczęła się awantura. Kilka osób zaczęło się z niego wyśmiewać, krzycząc: „Samobój, samobój!”. Potem emocje opadły, ale gdy Escobar wyszedł z lokalu, znów zobaczył swoich prześmiewców i na swoje nieszczęście postanowił do nich podjechać autem, żeby jeszcze raz zwrócić im uwagę, że należy mu się więcej szacunku.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Prasówkę tradycyjnie kończymy Przeglądem Sportowym. Okładka trafnie oddaje klimat dzisiejszego dnia.

Image and video hosting by TinyPic

Tomasz Włodarczyk zastanawia się w Brazylii, dlaczego nie idzie reprezentacjom z Europy. Całkiem interesująca analiza.

Europejska reprezentacja nigdy nie wygrała mistrzostw świata w Ameryce Południowej. Dlaczego tak trudno jest zdobyć drużynom ze Starego Kontynentu Puchar Świata na wyjeździe? Cztery do czterech. Tak brzmi wyjściowy wynik ćwierćfinałowego starcia pomiędzy największymi piłkarskimi kontynentami. – Trudno przewidzieć, kto wyjdzie z tego zwarcia zwycięsko – mówią eksperci. Europa vs Ameryka Południowa. Za chwilę dowiemy się, która piłkarska szkoła nosi miano najsilniejszej. Kostaryka. Powinniśmy zaliczyć ją do Ameryki Północnej, ale w Brazylii grają jak narwani południowcy. – Nie mają szans z Holandią, ale dla nich teraz liczy się każda chwila w tych mistrzostwach. Powinni być już na wakacjach. Ćwierćfinał to jak święta Bożego Narodzenia – mówi nam dziennikarz ESPN Fernando Duarte. Zostawiamy największą niespodziankę turnieju i zastanawiamy się nad tym, kto może wygrać batalię w Kraju Kawy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by europejskie drużyny z Ameryki Południowej wracały z trofeum. Triumfowali zawsze tubylcy. – Wydaje mi się, że teraz może być inaczej. Brazylia nie przekonuje, aczkolwiek jej nie skreślam. Wciąż ma potencjał i może wrzucić piąty bieg. Nie zdziwię się, jeśli łatwo wyeliminuje Kolumbię – analizuje Juninho Paulista, 50-krotny reprezentant Canarinhos. Od 1990 roku w ćwierćfinałach dominowały drużyny z Europy. 6-1, 7-1, 6-2, 4-2, 6-2, 3-4 – w taki sposób rozkładała się siła światowego futbolu na ostatnich sześciu mundialach. Teraz wreszcie mamy powiew świeżości. W towarzystwo starały się wmieszać afrykańskie drużyny, ale one z reguły są bardziej zainteresowane, kto komu i ile zapłaci. Siła psychiczna na poziomie przedszkolaków nie pozwalała im nigdy poważnie myśleć o końcowym zwycięstwie. Choć wiele drużyn miało gwiazdy o uznanych nazwiskach, Czarny Ląd nigdy nie zaznaczył swojej obecności nawet w półfinale.

A obok Carlos Valderrama, były reprezentant Kolumbii, przekonuje, że jego reprezentacja gra lepiej od Brazylii. Rewolucję Scolariego cytowaliśmy już w Fakcie, o Pekermanie przeczytaliśmy świetny tekst w GW. Co poza tym?

Image and video hosting by TinyPic

Całe Niemcy przekonują Joachima Löwa, by się ugiął i przestawił Philippa Lahma z powrotem do pomocy. Czy selekcjoner wreszcie się ugnie? Po meczu z Algierią (2:1) dyskusja, gdzie powinien grać Philipp Lahm nabrała na sile. Wszystko przez kontuzję grającego na prawej obronie Shkodrana Mustafiego, dla którego ten mundial się skończył. W trakcie spotkania Lahm został przesunięty na prawą obronę, a w drugiej linii zastąpił go Bastian Schweinsteiger. Właściwie dopiero od tego momentu Niemcy zaczęli stwarzać zagrożenie pod bramką Raisa M’Bolhiego. Biorąc pod uwagę fakt, że boki obrony to najsłabiej obsadzone pozycje w niemieckiej kadrze, a środek pomocy bodaj najmocniej, wybór wydawałby się oczywisty. Jednak nie dla Joachima Löwa. Selekcjoner jest bardziej wierny idei Pepa Guardioli niż… sam Guardiola. Całej debaty o Lahmie nie byłoby, gdyby nie trener Bayernu. Piłkarz z powodzeniem grał w mundialach w 2006 i 2010 roku oraz EURO 2008 i 2012 jako boczny obrońca. Wobec kontuzji Schweinsteigera i Thiago Alcantary przed poprzednim sezonem Guardiola przesunął go jednak na środek pomocy. Lahm poradził sobie tak dobrze, że grał w drugiej linii przez większość sezonu. W najważniejszych meczach Ligi Mistrzów jednak wracał na prawą obronę, bo – w przeciwieństwie do pomocy – tam nie miał godnych zastępców.

Materiały o Francuzach tutaj odpuszczamy, bo ciekawi jesteśmy, co słychać na krajowym podwórku.

– Superpuchar Polski dla zmienników, bo próbą generalną dla Legii przed Ligą Mistrzów będzie sparing z Hapoelem Beer Szewa
– Janczyk wciąż walczy o kontrakt w Gliwicach
– Pogoń traci Robaka i Akahoshiego
– Lechia, o dziwo, się wzmacnia…

Prezesi biało-zielonych wzmocnili drużynę obrońcą. W zeszłym sezonie grał w fazie grupowej Ligi Europy. Środkowy obrońca Tiago Valente przeszedł do Lechii na zasadzie wolnego transferu z Pacos Ferreira. Podpisał dwuletni kontrakt i ma zastąpić Jarosława Bieniuka, który w czerwcu zakończył karierę. Valente ma na koncie 71 występów w portugalskiej ekstraklasie i 128 spotkań na jej zapleczu. Sześć razy zagrał również w europejskich pucharach, z czego pięć meczów zaliczył w fazie grupowej poprzedniej edycji Ligi Europy. W latach 2005-06 wystąpił również w dziesięciu spotkaniach reprezentacji Portugalii do lat 20. 29-letni zawodnik jest dopiero drugim obrońcą, który wzmocnił biało-zielonych w tym okienku transferowym (na dziesięciu nowych graczy). Działacze z Trójmiasta postawili głównie na wzmocnienie ataku, jakby zapominając, że latem zespół opuściło aż pięciu obrońców (Deleu, Christopher Oualembo, Jarosław Bieniuk, Adam Pazio, Sebastian Madera). Trenerowi Joaquimowi Machado zależało, aby ściągnąć do drużyny zawodnika doświadczonego i ogranego w solidnej europejskiej lidze. Pierwszym kandydatem był Piotr Polczak, ale były gracz między innymi Tereka Grozny i Wołgi Niżny Nowogród popełniał proste błędy w sparingach.

Image and video hosting by TinyPic

A na koniec felietoniści – Rudzki i Węgrzyn. Co do powiedzenia ma tutaj Kazek?

Drugi ćwierćfinał zapowiada się chyba jeszcze ciekawiej. Francja, która od początku mistrzostw gra bardzo dobrze, może sprawić niespodziankę i wyeliminować uznawanych za faworytów Niemców. Tylko, żeby tak się stało, Trójkolorowi będą musieli zmienić taktykę. Bo jeżeli w podstawowym składzie znów wyjdą Benzema i Giroud, zespół Joachima Loewa będzie miał ułatwione zadanie. Ci dwaj panowie nie powinni występować razem, gdyż dublują się na boisku. W meczu z Nigerią gra Francuzów zaczęła wyglądać dobrze, kiedy z ławki wszedł Griezmann. Nie zmienia to jednak faktu, że Trójkolorowi mogą na tych mistrzostwach namieszać. Mają niezły skład, są w dobrej formie, a dotego nikt w nich przed mundialem nie wierzył, więc i presja ciąży na nich mniejsza.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...