Osasuna to klub, który Janowi Urbanowi po prostu był pisany. Najpierw, grając tam w piłkę, wsławił się hattrickiem z Realem Madryt na Santiago Bernabeu, później z sukcesami szkolił młodzież oraz drużynę rezerw. Teraz natomiast, po spadku z Primera Division i konieczności znalezienia nowego szkoleniowca, zarząd zdecydował się odkurzyć swoją legendę. Od mniej więcej tygodnia było praktycznie przesądzone, że Urban dostanie tę robotę, tak mówiono za kulisami, aż wreszcie informacja została podana oficjalnie.
Dla nas, Polaków to bardzo dobra informacja. Dawno w równie mocnym piłkarsko kraju nie mieliśmy swojego człowieka na ławce rezerwowych. To znaczy, żebyśmy dobrze się zrozumieli: na ławce to my akurat mieliśmy, ale takich od siedzenia, a nie od myślenia i dowodzenia zespołem. Jasne, to tylko druga liga, drużyna jest w rozsypce, a nastroje wśród kibiców po degradacji – mówiąc oględnie – takie sobie. Tyle tylko, że dla Urbana to nawet atut. Gorzej nie będzie, zaś wszystko, co uda mu się zrobić na plus, pójdzie na jego konto.
Kolejny raz w roli asystenta Urbana wystąpi Kibu. On również dał się wcześniej zapamiętać kibicom z Pampeluny – prowadził w juniorach między innymi Cesara Azpiliquetę, Javiego Martineza, Raula Garcię i Nacho Monreala, a także współpracował z nimi, prowadząc młodzieżową reprezentację Navarry.
Poprzeglądaliśmy „hiszpańskiego Twittera”, że się tak wyrazimy. Cóż, jeżeli te opinie, które teraz witają Polaka przez rok nie stracą na aktualności, będzie to jednoznaczne z awansem Osasuny.
Czy zatrudnienie Urbana w niezłym przecież zagranicznym klubie z perspektywy jego polskich kolegów po fachu coś w ogóle znaczy? Naszym zdaniem – kompletnie nic. Zero. Z prostej przyczyny: otóż Osasuna nie wyciągnęła go, bo tak bardzo podobało im się, jak grała Legia, tylko dlatego, że w przeszłości dał się na Estadio El Sadar dobrze zapamiętać. Całe pasmo sukcesów, których oczywiście mu życzymy i za które zaraz siorbniemy łyka sangrii, nie będzie żadnym triumfem polskiej myśli szkoleniowej.
Mało tego, nie będzie żadnym nadużyciem teza, że oni, Hiszpanie o Urbanie myślą – jest nasz, a nie wasz… Przed nim trudne zadanie, by godnie nawiązać do najwspanialszych chwil. Popatrzcie.
Fot.FotoPyK