Nerwy powoli zaczynają tu puszczać wszystkim i jeśli nic się nie zmieni, to za kilka dni dojdzie do narodowej tragedii. Brazylii atuty powoli wypadają z rąk. Od spektakularnej klęski ratuje ją bramkarz Toronto FC, na którym wszyscy postawili już krzyżyk, a poza tym… Poza tym bez zmian. Pełne uzależnienie od Neymara, beznadziejne boki obrony i kompletna susza w ataku. Tak ma wyglądać droga po szósty triumf na mundialu?
– Ta drużyna jest męcząca!!!! To drużyna chłopców, która jedynie wypełnia kieszenie kardiologów. To naiwna drużyna – Paulo Cesar Caju pisząc swojego bloga do „Globo” musiał się wręcz gotować. Trzeba mu jednak oddać, że to jeden z najtrzeźwiejszych głosów w dzisiejszej prasie. Caju jako były piłkarz i mistrz świata nie musi się nikomu podlizywać, natomiast większość dziennikarzy woli jedynie wychwalać Julio Cesara, którego czteroletni ostracyzm właśnie wczoraj się zakończył. Płaczliwy golkiper wylądował dziś na okładkach wszystkich gazet, a jedna z nich pokusiła się nawet o stwierdzenie, że Julio udowodnił, iż to Felipe Melo, a nie on, zawalił Canarinhos mundial w RPA. Ludzie kupują takie skrajności i emocje, szczególnie w tym kraju. Tym bardziej, że bramkarz Toronto w Afryce niemal stał się kolejnym Moacyrem Barbosą.
Julio Cesar jest dziś na ustach całej Brazylii, swoje winy odkupił, za to coraz bardziej zbiera się Fredowi i Daniemu Alvesowi, którzy powoli zaczynają wyrastać na głównych antybohaterów selecao. Napastnik Fluminense zaliczył wczoraj kolejny „dyskretny” mecz, ale jego zmiennik, Jo udowodnił, że da się zagrać jeszcze gorzej. I tak źle, i tak niedobrze. Niepojęte, że kraj, który wyprodukował taką liczbę genialnych stoperów, ma aż taki problem ze znalezieniem napastnika. A potem kończy się to tak, że – co szczególnie irytuje ekspertów – trzeba grać długimi piłkami, bo do innych Fred się nie nadaje albo – takie głosy pojawiają się coraz częściej – zupełnie przeorganizować atak. Tak, aby pozbyć się sztywnej, przywiązanej do pola karnego „dziewiątki”, a za nią wstawić jakiś dynamit w stylu Bernarda albo Williana. Czyli kogokolwiek bardziej mobilnego.
W przeciwnym razie Brazylia ma podwójny problem:
– kompletnie uzależnia się od Neymara
– sam Neymar nie ma z kim grać.
Na to w pomeczowej analizie zwrócił uwagę Juliano Belletti, jeden z najbardziej cenionych ekspertów. – Od Neymara wymaga się za dużo, a zadania trzeba rozdzielić. Brakuje równowagi w naszej grze. Zaczynamy bardzo dobrze, potem wypadamy na długi czas, a potem ciężko jest wrócić do meczu – twierdzi były piłkarz Barcelony i dodaje: – Neymar wymaga od siebie zbyt wiele. Nie bierze udziału w grze zespołowej, próbuje rozstrzygnąć losy meczu sam, a potem cierpi fizycznie. Brazylia strzeliła osiem goli na mistrzostwach, z czego cztery Neymar, a nie można zrzucać na niego całej odpowiedzialności. – Brakuje mi „&”, żeby Neymar stworzył z kimś duet tak, jak łączyliśmy Romario&Bebeto lub Ronaldo&Rivaldo. Na Mineirao zobaczyliśmy jednego Neymara – pisze Marcelo Bechler z Globo Esporte.
I na tym chyba polega główny problem Brazylii – nie na braku dziewiątki, którą jakoś od biedy dałoby się zastąpić. Neymar po prostu nie ma z kim pograć. Tej drużynie brakuje mózgu. Hulk, który paradoksalnie zaliczył wczoraj swój najlepszy występ, ewidentnie jest pod formą, a Oscar, bohater pierwszego meczu, skupiał się jedynie na rozbrajaniu ataków Chile. – Ograniczał się do wyłączania z gry Meny, a sam nie stwarzał sytuacji – czytamy w analizie „Lance”. – Drużyna Sampaoliego była z kolei tak dobrze ustawiona taktycznie, że Chile kreowało okazję wyłącznie po naszych błędach.
20 minut niezłej gry, bohaterami bramkarz i poprzeczka – takie są realia selecao przed najważniejszym meczem ostatnich kilku lat. – Wczorajsze zwycięstwo zawdzięczamy cudowi. Wiem, że kibiców to raduje, ale ja wychowałem się w czasach, kiedy cudu potrzebowali jedynie nasi przeciwnicy – pisze Caju, a Andre Rocha z „Lance” dodaje, że Brazylia wyrosła na wielką niewiadomą i negatywną niespodziankę turnieju. Luiz Felipe Scolari zapowiadał, że na tym etapie błędy są niewybaczalne, tymczasem jego drużyna popełniła wczoraj 28 fauli, przez co z kolejnego spotkania wyłączył się Luiz Gustavo. A to kolejna sprawa, która przyprawi Felipao o ból głowy. Nerwy zaczęły zresztą puszczać mu jeszcze wczoraj, gdy zapowiedział, że wkrótce wróci stary Scolari, bo krytyka ze strony zagranicznych mediów, piłkarzy i trenerów zaczyna mu doskwierać.
Sypie się. Sypie się Brazylii to wszystko.