Nie było na tym mundialu ciekawszej konferencji. Takiej, na której dziennikarze próbują wbić kij w szprychy, a rozmówca nie chce słuchać, tylko sam odpowiada pytaniem na pytanie. Van Gaal przyzwyczaił do dziwnego. Każde jego wystąpienie ma w sobie coś z szaleństwa. Ale wczoraj zrobił to tak, jak za starych czasów, gdy Giovanni Silva nazwał go Hitlerem, a Luca Toni opowiadał o szatniowym pokazie genitaliów. Była krytyka Cruyffa. Wyśmianie słów Sampaolego. Była złość w oczach i opowieści o systemie, który ma dać Holandii mistrzostwo świata. Pomarańcza ma dziś dwa smaki. Od nas samych zależy, którą stroną chcemy się delektować.
Ta obsesja kiedyś go zgubi, ale na razie wygrał trzy mecze i złego słowo powiedzieć sobie nie da. Holandia jest zagadką, tylko czy nie takich zagadek oczekiwaliśmy po mundialu? Kiedy Nigel de Jong próbuje prostopadłych piłek, aż wierzyć się nie chce, że to ten sam zawodnik, który w finale w RPA skopał Xabiego Alonso. Za chwilę w rajd rusza Robben. Po lewej stronie ma Kuyta. Cruyff powiedziałby teraz, że wystawianie go na obronie to prowizorka i przykład, że drużyna nie ma planu. Van Gaal spojrzałby z politowaniem i odpowiedziałby: system. Tylko to może nas w Brazylii uratować.
Nie potrafię wymienić z pamięci kraju, w którym dwie wielkie osobistości tak zapalczywie spierają się na temat gry reprezentacji. Cruyff mówi: przejął drugą drużynę świata i zrobił z niej dziesiątą. Van Gaal odpowiada: realizujemy kolejne punkty, dajcie mi skończyć. To jak wojna dwóch światów. Improwizacja kłóci się z analizą, zmysł do ryzyka nie zazębia się z powolnym układaniem kolejnych klocków. Trwa to od kilkunastu lat. Cruyff jest półbogiem, mówiącym jak żyć. Van Gaal – trenerem, który w piłce wygrał już prawie wszystko, więc prawdy objawione znana tylko te, które sam sobie wymyśli. Stworzył Ajax połowy lat 90., pokazał światu Kluiverta i Seedorfa, dał w Barcelonie zadebiutować Inieście i Xaviemu, a dziś buduje nową Holandię opartą na piłkarzach, którzy Cruyffa bardziej niż z gry pamiętają z gazetowych komentarzy. To słynny Johan powiedział przecież o Davidsie, że znalazł się w zarządzie Ajaxu, bo jest czarny.
Dziś już trochę uważa, nie mówi wszystkiego. Ale van Gaalowi nie odpuści. Kiedyś pozbawił go pracy w Ajaxie, teraz próbuje zrobić wszystko, by zakończyć przygodę z reprezentacją. Opowiada o systemie 4-3-3, o Futbolu Totalnym, o tym, że zespół van Gaala zagubił tożsamość holenderskiej piłki, a styl gry ma tak ubogi, że Niemcy nakrywają go czapką. Sneijder nie nadaje się na lidera. Indi powinien jeszcze potrenować. System z pięcioma obrońcami nie jest żadnym system, tylko lepieniem dziur po kontuzji Strootmana. Im dłużej trwa turniej, tym więcej prawd przybywa. Mecz z Chile miał być kolejnym testem. Holendrzy wygrali, zajęli pierwsze miejsce w grupie. Ale stylem na kolana nie rzucili. Gole strzelali dopiero w końcówkach.
Niesmak pozostał…
Kibice powoli już sami nie wiedzą, co myśleć. Przyjęło się, że Cruyff ma zawsze rację, że to on zawładnął opinią ludzi. Gdyby Holendrzy przegrali mecz otwarcia, wszyscy poszliby za nim ciemno. Van Gaal znalazłby się pod ścianą, jak przed laty w Barcelonie, gdy krzyczał na konferencji “System jest świetny. Piłkarze beznadziejni”. Ale nie, tym razem wygrał. Wygrywał też w kolejnych meczach, ale ani z Australią, ani z Chile nie było widać tego błysku, którym Holendrzy ośmieszali upadłego mistrza. Van Gaal stał się zakładnikiem pierwszego meczu. Skórę zaczęli ratować mu rezerwowi, a cały świat już nie wie, czy to element jakiegoś głębszego planu czy totalny przypadek, dzięki któremu cudem udaje się utrzymać pozory.
Za chwilę wróci Van Persie. Na MVP turnieju wyrasta Robben. Kuyt mówi, że tak dobrej atmosfery w tym zespole nie było od lat. Łatwo dojrzeć słodki smak Pomarańczy – wskazówek jest aż nadto, ale potem przychodzi konferencja po meczu z Chile i Admirał wyraźnie zaczyna tracić równowagę. Wkurza się na słowa Sampaolego, że Holandia zamurowała bramkę. Bawi się w przeciąganie liny z dziennikarzami. Zaczyna przypominać tego van Gaala z ostatnich tygodni w Bayernie, kiedy wszyscy mieli go już dość.
– Miałem grać 4-3-3? Robben zabiegałby się jak koń wyścigowy – wścieka się. – My przynajmniej wygrywamy, inni nie – podbija za moment. Brakuje tylko tego, by znowu pokazał genitalia. Ale i tego elementu nie brakuje.
Robben: – Louis to taki szczęściarz, że musi mieć złotego, no tego…
Dziennikarz: – Louis, masz złotego…?
Van Gaal: – Nie wiem, Truus nic mi o tym nie mówiła…
Cała sala pokrywa się śmiechem. Na chwilę złość opada. Chichot jak wtedy, gdy w Monachium usiadł na końcu sali i zapytał Gomeza: – Mario, w której minucie strzelisz dziś gola? Ale to tylko moment, dziś znowu robi się poważnie. Holandia rozpoczyna operację Meksyk, a Cruyff jak to Cruyff…
Zaraz znowu dorzuci trzy grosze…
PAWEŁ GRABOWSKI