Grecja, najbardziej pechowa drużyna turnieju. Nie mają gwiazd, a jak już ktoś się trafi, kto ma na taką zadatki, to został zarżnięty kontuzją (Papadopoulos, Mitroglou). Nikt na tym turnieju tak często nie trafia w poprzeczki (dziś dwa razy), z samym WKS już po dwóch kwadransach Santos musiał dokonać dwóch wymuszonych zmian – w tym bramkarza. A przypomnijmy jeszcze głupią czerwoną kartkę Katsouranisa, czy też straconego gola na samym początku z Kolumbią, przez co posypał im się meczowy plan. Na koniec jednak, dzisiaj, uśmiechnęło się do nich szczęście. To był dziki fart, że sędzia gwizdnął tu karnego. Nie przekonacie nas, dla nas – jedenastka z dupy.
Samaras sam kopnął gracza WKS, a potem się wywrócił. Jak napisał jeden z was: “Czyli jak będę chciał spowodować karnego, to mam podejść do przeciwnika, kopnąć go w nogę i upaść?”. Interpretacje tego zagrania są różne, znacie nasze: opowiadamy się za tym, że Gmoch powinien w studiu TVP nie być zmuszany do tańczenia (którego ostatecznie i tak nie było, rozczarowanie wieczoru).
Sama Grecja jednak uczciwie powiedzmy, zasłużyła dzisiaj na wygraną. Tylu ofensywnych akcji z ich strony to chyba tamtejsi kibice nie widzieli przez całe eliminacje do mistrzostw. Co chwila groźne kontry, fajne strzały z dystansu (wspomniane poprzeczki, ale mogłby być bramki Cholevasa i Karagounisa), dobra, a przede wszystkim konsekwentna gra. Obaj rezerwowi nie zawiedli, bramkarz pokazał swoje, a Samaris strzelił gola. I tu asystę zrobił Samaras, choć tak naprawdę 90% akcji zrobił Tiote, który nawalił na poziomie Akinfiejewa z Koreą. Piłkarskie samobójstwo, II liga wschodnia, mecz grany w lesie.
Wybrzeże Kości Słoniowej potrafiło dzisiaj zaprezentować wyłącznie zrywy. To kiwał się Gervinho, to Drogba, to Aurier. Kryminałem jest to, jak ta drużyna nie potrafi wykorzystać w odpowiedni sposób posiadania w swoich szeregach tak znakomitego gracza jak Yaya Toure. Wygląda to tak, jakby on nie wiedział jak ma grać, czasem brał sam piłkę i próbował coś zrobić, ale jakiejś głębszej myśli nie było w tym za grosz. Lamouchi już podał się do dymisji i na pewno nikt za nim nie będzie płakał. Trzeci raz z rzędu WKS odpada w fazie grupowej, a przecież grupę miało taką, z której powinno wyjść.
Przed nami w kolejnej rundzie mecz, który nie miał prawa się zdarzyć, ale się zdarzy. Kostaryka – Grecja. Kursy, że dojdzie do takiego spotkania, musiałyby być astronomiczne. Zwycięzca wpadnie na kogoś z duetu Holandia – Meksyk.