Reklama

KO-staryka! „Ole!” Diaza i spółki żegna Anglików i spycha Włochów pod ścianę

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2014, 20:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tego na tych mistrzostwach jeszcze nie grali! Były szybkie, ofensywne mecze, były piękne gole, były kapitalne i emocjonujące końcówki, były też pojedyncze niespodzianki, ale to już nie jest niespodzianka – to prawdziwa sensacja. Potwierdzenie, że jesteśmy świadkami wyjątkowego mundialu… No bo Kostaryka? Oni w 1/8 finału MŚ? Oni kosztem Anglików, stawiając Urugwaj i Włochy pod ścianą? Ten wyśmiewany i niedoceniany jeszcze tydzień temu kopciuszek nagle rozdał karty w grupie śmierci.

KO-staryka! „Ole!” Diaza i spółki żegna Anglików i spycha Włochów pod ścianę

Podstawowe pytanie, jakie nam się ciśnie na usta: to Kostaryka była taka dobra czy Włochy takie słabe? Chyba jedno i drugie.

– Jak to możliwe, że Włosi byli tak dobrzy przeciwko Anglii, a dziś aż tak słabi? – zapytał Walijczyk Robbie Savage, który grał w wielu angielskich klubach. To pytanie zadają sobie w tej chwili wszyscy. W pierwszej kolejności Włosi, a w drugiej Anglicy, którzy wierzyli w cud, którzy o życie mieli zagrać dopiero we wtorek. Ale oni – a przede wszystkim podopieczni Cesare Prandellego – trzy punkty dopisali sobie przed meczem. I to było ż nadto widać.

Italia wyszła na boisko z dość sporym luzem. Z nastawieniem, że prędzej czy później Pirlo zaliczy błyskotliwą asystę, prędzej czy później Balotelli trafi do siatki, a na razie nie ma co się spieszyć. Włosi więc się nie spieszyli, Pirlo co jakiś czas posyłał świetne piłki, a Mario je marnował (dwukrotnie). Piłkarze Prandellego byli od początku bardzo spokojni o wynik – i to nawet wtedy, kiedy stracili gola. Nawet wtedy, kiedy Giorgio Chiellini powalił w polu karnym Campbella, a chwilę później nie pokrył Ruiza po świetnym dograniu Juniora Diaza. Wyraźny sygnał, że coś idzie nie po myśli faworytów, nie specjalnie na nich wpłynął. Nie potrafili się spiąć, nie potrafili mocniej przycisnąć. Wciąż byli wolni, ospali i nieswoi. No, chyba że nieswoi byli przeciwko Anglikom, ale w to nie chce nam się wierzyć.

Teraz Włosi nie będą mogli już być ospali. Muszą się obudzić – we wtorek mecz z Urugwajem zdecyduje, kto oprócz Kostaryki wychodzi z grupy.

Reklama

Kostaryka… Po niespodziewanym zwycięstwie opisaliśmy ich szerzej (TUTAJ), ale bez większego przekonania, że to będzie tekst, który przyda się na długo. Ot, raczej pierwsze echa nieco przypadkowego sukcesu. Tymczasem podopieczni Jorge Luisa Pinto na każdym kroku wykorzystują właśnie to, jak wszyscy do nich podchodzą: z przymrużeniem oka.

Niesamowity między słupkami znów był Keylor Navas, który w Brazylii kapitulował tylko po strzale z rzutu karnego. Świetnie za tamtą jedenastkę zrehabilitował się też Diaz, który dziś wypadł mocno in plus. Ale zaskakują nie tylko oni, a cała ta reprezentacja. Pinto szalał przy linii i to czuli piłkarze: im szaleństwo też się udzielało. Przy prowadzeniu nawet nie myśleli o tym, żeby zaparkować autobus pod bramką. Starali się grać rozsądnie, ale bez asekuranctwa i przesadnego cwaniactwa. Kiedy trzeba było spokojnie rozgrywać piłkę, to rozgrywali. Kiedy trzeba było ruszyć do przodu i rozgrzać Buffona, to go rozgrzewali. Włosi ani przez moment nie mogli być pewni, że drugiego gola już nie stracą.

No i te okrzyki „Ole!”, kiedy Kostarykanie wymieniali podania, a wicemistrzowie Europy biegali za nimi. Oni zapamiętają ten dzień na długo. Dzień, w którym – po 24 latach przerwy, co do dnia (!) – po raz drugi w historii awansują do 1/8 finału mistrzostw świata.

Najnowsze

Polecane

JAROSŁAW MROCZEK I JAROSŁAW KRÓLEWSKI U NAS W STUDIU PRZED PUCHAREM POLSKI!

Paweł Paczul
0
JAROSŁAW MROCZEK I JAROSŁAW KRÓLEWSKI U NAS W STUDIU PRZED PUCHAREM POLSKI!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...