Kiedy trwa mundial – siłą rzeczy – inne piłkarskie wydarzenia schodzą na dalszy plan. Są mistrzostwa i skoro nie ma czasu, by zabrać partnerkę do kina, a większość kłótni kręci się wokół tego, że nie, po prostu nie chcesz odwiedzić jej rodziców akurat teraz, ponieważ za moment Suarez będzie gnębił Anglików – tym bardziej szkoda tracić czasu na „inną” piłkę. Tę juniorską. Ale jeżeli wciąż na myśl o tym, co działo się wczoraj, przechodzą was ciarki, koniecznie dajcie się ponieść fantazji. Zerknijcie na drugie mecze półfinałowe Centralnej Ligi Juniorów. Emocje były jeszcze większe – mimo że zamiast napastnika Liverpoolu, w roli głównej wystąpił Mariusz Panek z Cracovii.
Hasło „Liverpool” – wczoraj w Sao Paulo rozumiany jako rywalizacja Suareza z Gerrardem, Hendersonem, Johnsonem czy Sturridgem, w Szczecinie nabrało zupełnie nowego znaczenia. Bo Cracovia zrobiła Pogoni prawdziwe piekło, zrobiła im Liverpool, ten z 2005 roku, który w Stambule dokonał niemożliwego.
Gdy parę dni temu pisaliśmy, że po pierwszych meczach półfinałowych wszystko jest już jasne – musicie nam wierzyć na słowo – wzięliśmy pod uwagę, że piłka młodzieżowa rządzi się swoimi prawami. Że w zasadzie nie ma strat nie do dogonienia i zapasu goli nie do zmarnowania. Tyle że jeżeli bardziej doświadczona Wisła rozbiła Lecha 5:1, a Pogoń zwyciężyła z Cracovią na wyjeździe 3:5, będąc drużyną o dwa poziomy lepszą, nie chcieliśmy sobie z was kpić, pisząc, że jeszcze wszystko możliwe, ponieważ – jak przekonuje Pele – piłka jest jedna, a bramki dwie. Niewiele rzeczy bowiem irytuje bardziej od sztucznego pompowania emocji.
Dlatego bardzo cieszymy się, że na wysokości zadania stanęli zawodnicy Pasów. Ich – nomen omen – pogoń za wynikiem to było coś niesamowitego. Oczywiście, nie brakowało w tym wszystkim przypadku, jednak ci, którzy zasiedli na trybunach, długo będą mieli o czym opowiadać. Jako że PZPN przygotował fajny materiał wideo, na zachętę do obejrzenia odrobinę wyspoilerujemy: do końca spotkania 20 minut, Pogoń prowadzi 3:1, czyli ma cztery (!) bramki przewagi.
A gdyby tak dodać, że w karnych wygrała Cracovia? No, bez zbędnego gadania – klikajcie i oglądajcie!
Nieźle, prawda? Ten mecz to najlepsza reklama rozgrywek, które w fazie pucharowej stoją na wysokim poziomie. Szkoda, że równie wyrównanych starć najlepsi rozgrywają w sezonie ledwie kilka, wszak przecież nic lepiej nie rozwija kandydata na piłkarza od wymagającego rywala…
***
Wynik z pierwszego meczu (1:5 w Krakowie) próbował gonić Lech. Próbował – to akurat w tym przypadku najwłaściwsze określenie, bowiem mimo niezłej postawy gospodarzy, nie udało się zagrać takich 45 minut, jakie padły udziałem graczy Białej Gwiazdy w poprzednim starciu. Przypomnijmy, że wtedy wiślacy przed przerwą pokonali stojącego golkipera Kolejorza aż czterokrotnie. Koniec końców – we Wronkach skończyło się remisem 1:1, a do siatki znów trafił Zając. To właśnie on razem z Pankiem z Cracovii powalczą w wielkim finale CLJ nie tylko o tytuł najlepszej drużyny, ale także o koronę króla strzelców.
Faworytem – dodajmy: dyskretnym – doświadczona w trzecioligowych bojach Wisła, jednak po tym, co Pasy pokazały w ostatnich minutach pojedynku z Pogonią – nie podejmujemy się wytypowania zwycięzcy. Raz, że to przecież specyficzna piłka juniorska, a dwa – derby. Derby Krakowa, specyficzne jeszcze bardziej…
Oba mecze finałowe będziecie mogli obejrzeć na żywo na YouTube, za pomocą PZPN-owego kanału „Łączy nas piłka”. Najpierw, w niedzielę o godzinie 15 gospodarzem Wisła, natomiast trzy dni później, w środę, pora ta sama – rywala zza miedzy ugości Cracovia.