Przez cały sezon 2013/14 – czyli przez jakieś dziesięć i pół miesiąca – uważnie przyglądaliśmy się występom naszych ligowców. Co kolejkę każdy z nich otrzymywał od nas notę w przedziale 1-10. Przy wystawianiu ocen staraliśmy się być maksymalnie obiektywni (serio), czasem się o nie spieraliśmy, nieraz dochodziło do rękoczynów (w to akurat wierzyć nie musicie). Ostatecznie otrzymaliśmy dość miarodajny wynik, bez żadnych kwiatków w stylu – Maciej Jankowski na drugim miejscu w gronie napastników. Na oddzielne rankingi najlepszych zawodników na poszczególnych pozycjach przyjdzie jeszcze czas. Dziś natomiast zajmiemy się czysto statystycznym podsumowaniem właśnie zakończonych rozgrywek.
Zacznijmy od kozaków i badziewiaków, których jedenastki przedstawialiśmy po każdej kolejce. Tym razem wzięliśmy pod uwagę wyłącznie średnią not oraz uwzględniliśmy piłkarzy, którzy zostali ocenieni przynajmniej dziesięć razy. Kozakiem sezonu został Michał Ł»yro, który zaliczył przyzwoitą rundę jesienną (5,22) oraz fantastyczną wiosnę (6,70). Warto też zwrócić uwagę na jesienny wynik Herolda Goulona, którego z przyczyn zdrowotnych wiosną nie oglądaliśmy na boisku. Na drugim biegunie mamy ulubieńca grających w Ustaw Ligę, Michala Papadopulosa z Zagłębią, który w całych rozgrywkach otrzymał aż dziesięć jedynek i dwójek. Dziwić może wysoka pozycja Krzysztofa Chrapka, który pod koniec rundy rozstrzelał się i trafił nawet do grona kozaków 36. kolejki. Na nieszczęście napastnika Podbeskidzia, jego najlepsze występy były zbyt krótkie, by mogły zostać przez nas ocenione.


Michał Ł»yro, oprócz tego, że został najwyżej ocenionym zawodnikiem Ekstraklasy, zaliczył też jeden z największych postępów na wiosnę. Ustąpił jedynie Szymonowi Pawłowskiemu, który jesienią wypracował średnią 4,19, by w 2014 roku uzbierać aż 6,21. Cały Lech grał wiosną zdecydowanie lepiej i widać to też po skoku formy Kaspera Hamalainena i Karola Linettego. Oprócz nich zauważalny postęp zrobili Ivica Vrdoljak (który obok Ł»yry jest najbardziej widocznym efektem pracy sztabu Berga) oraz fundator flaszki dla Weszło, Błażej Telichowski.

Ekstraklasa nie byłaby Ekstraklasą, gdyby obok znaczących postępów nie było też spektakularnych zjazdów. Sporym zaskoczeniem jest z pewnością lider klasyfikacji, Luis Carlos. Brazylijczyk występował w ekipie beniaminka, który dostał się do grupy mistrzowskiej i przy okazji zdobył Puchar Polski. Skąd taki nagły spadek formy? Po części filigranowy skrzydłowy jest ofiarą swojej dobrej jesiennej gry (5,40), co jednak nie zmienia faktu, że wiosenna średnia 3,53 jest sporo poniżej oczekiwań. Pod drugim największym upadkiem musi się podpisać Prejuce Nakoulma, chociaż w jego przypadku słabsza druga część sezonu to akurat norma. Z kolei Paweł Brożek i Eduards Visnakovs kompletnie zatracili skuteczność i nie byli w stanie w jakikolwiek sposób nawiązać do jesiennego strzelania. Niechlubne zestawienie zamykają Rafał Kosznik, którego zjazd można porównać do zjazdu całego Górnika oraz Takuya Murayama.

Przed rundą wiosenną kilka klubów dokonało sporych wzmocnień – czasem były to transfery gotówkowe, niekiedy wypożyczenia lub… wyciągnięcie z PZPN-u zgłoszenia do rozgrywek. Według statystyk najlepszym zimowym nabytkiem okazał się Semir Stilić, co raczej nikogo nie powinno dziwić. Drugi jest Ondrej Duda – nastolatek, który bez przygotowań z zespołem od razu wskoczył do składu mistrzów Polski. Ostatni stopień podium należy się Stojanowi Vranjesowi, najlepszemu z czterech udanych zakupów Lechii Gdańsk. Największe zaskoczenia na liście to Gerard Badia z Piasta i w końcu zgłoszony przez Podbeskidzie Maciej Iwański. Prawie na samym końcu mamy zimowe transfery Śląska Wrocław, czyli Pawła Zielińskiego oraz Flavio Paixao, który mimo wszystko mocno rozczarował.

Jaki wpływ na ligę mieli nastolatkowie – czyli gracze, którzy przed końcem sezonu nie skończyli dwudziestu lat? Czy radzili sobie lepiej, niż urodzeni w latach siedemdziesiątych weterani? Statystyki jednoznacznie pokazują, że tym najmłodszym wciąż daleko do poziomu starszych kolegów. Niech was nie zmyli świetna średnia Dawida Kownackiego, który został oceniony zaledwie w pięciu meczach. Następni na liście Duda, Rudol i Straus też rozegrali mniej niż połowę meczów w sezonie. Z kolei weterani stanowili o sile swoich zespołów, a taki Radosław Sobolewski wykręcił najlepszy wynik strzelecki w karierze. Dopóki mógł grać Głowacki, trzymał w ryzach całą defensywę Wisły, a odkąd do zdrowia wrócił Zajac, Podbeskidzie przestało seryjnie tracić bramki. Siłę charakteru pokazał Saganowski, który strzelał przed i po poważnej kontuzji, natomiast grubo ponad stuletni tercet Surma, Malinowski, Zieńczuk pociągnął Ruch do europejskich pucharów.


Na koniec porównaliśmy wiosenną formę naszych dwóch eksportowych drużyn, czyli Legii i Lecha. Kolejorz w tym roku wreszcie złapał wiatr w żagle i długo wydawało się, że losy mistrzowskiego tytułu mogą się ważyć do ostatniej kolejki i bezpośredniego starcia. Podopieczni Mariusza Rumaka ostatecznie nie wytrzymali tempa Legii i przedwcześnie odpadli z wyścigu. W przekroju całej rundy byli dość wyraźnie słabsi od nowych-starych mistrzów.

Fot.FotoPyk