Język giętki… czyli sezon w cytatach, część druga

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2014, 12:50 • 9 min czytania

Stare przysłowie pszczół mówi, że „mowa jest srebrem, a milczenie owiec” – na szczęście owiec w Ekstraklasie jest niewiele, więc o milczeniu mowy nie ma i dlatego co tydzień, gdy zdumione oczy widzów śledzą groźne strzały we własne plecy i zaskakujące podania do narożnych chorągiewek, zdumione uszy słuchaczy karmione są słownymi koktajlami, lingwistycznymi sałatkami i grillowaną logiką. Pamiętajmy jednak, że często tylko dzięki tej radośnie tworzonej na żywo emocjonalnej twórczości byliśmy w stanie dotrwać do końca słabego meczu, czy boleśnie nudnej kolejki.
Skauting – wiadomo – podstawa. Wyszukanie dobrych zawodników to 20% sukcesu, kupienie ich, zanim zrobi to konkurencja, to kolejne 20%…

Język giętki… czyli sezon w cytatach, część druga
Reklama

Skauting w Polsce jest na wysokim poziomie, kluby zbierają najlepszych młodych piłkarzy – informował zainteresowanych Tomasz Wieszczycki.

Za czasów prezesa Cupiała przez klub przewinęło się kilkuset zawodników, a wpadki można policzyć na palcach jednej ręki – sławił tradycję Tomasz Frankowski, a kibice wspominali, liczyli i wychodziło im, że rzeczywiście na placach jednej ręki, tyle że jednej ręki własnej, jednej ręki brata, jednej ręki sąsiada, jednej ręki brata sąsiada, jednej ręki sąsiada brata sąsiada…

Reklama

Do transferów na poziomie 5 milionów euro nie trzeba skautingu, wystarczy telewizor – twierdził prezes Leśnodorski. Jeszcze dalej poszła Wisła Kraków, do wyszukiwania zawodników używając telefonu komórkowego z dostępem do Internetu. Gdyby bowiem używała laptopa, to zauważyłaby, że Rumun na Youtube nie jest Rumunem na zdjęciu i odwrotnie.
Ale to nie jest tak, że to nie jest piłkarz, tylko jakiś murarz albo piekarz – Franciszek Smuda bronił Sorina Oproiescu, a Opinia Publiczna przyznała mu rację – Oproiescu bardziej wyglądał na zduna.

Sprawdzę każdego, kogo ktoś mi poleci – zadeklarował trener Smuda i przez następny tydzień w okolicach stadionu Wisły nie można było znaleźć wolnego miejsca parkingowego.
Skauting Wisły jest na poziomie B-klasy – zżymał się Łukasz Preiss – Z tą różnicą, że u nas przynajmniej „testowani” przynosili flaszkę.

Taktyka i strategia są ciekawe, ale największe emocje wywołując zawsze rozmowy o personaliach. „– Świetny piłkarz! – Nieprawda, drwal! – Sam jesteś drwal! – A ty to nawet drwalem nie jesteś! – Co, ja nie jestem?…” Znamy to przecież od przedszkola. W sezonie 2013/2014 oceny piłkarzy i trenerów bywały barwne łamane przez krwiste łamane przez przenikliwe.

Arek Głowacki nie kalkuluje, gdyby ktoś mu rzucił cegłę lub kamień, to on zagłówkuje – Franciszek Smuda wysoko cenił odruchy bezwarunkowe swojego kapitana.

Szkoleniowiec… Hmm, trener?… Selekcjoner? Może tak – selekcjoner reprezentacji Polski na trybunach – Przemysław Pełka starał się być uprzejmy precyzyjny w opisie roli Waldemara Fornalika.

Nie znam tego człowieka, jakiś nowicjusz chyba – trener Smuda nerwowo reagował na zaczepki prezesa Leśnodorskiego – Co on pajacuje, dobry Boże…. Jak grałem w Lidze Mistrzów, to on pod szafę z nocnikiem wjeżdżał.

To jest szczekanie małego pieska, który przegrał rywalizację z nami – Marek Saganowski na odgrażanie się Łukasza Teodorczyka reagował z dystansem, doprawionym zimną brutalnością.

Trener Skowronek jest za dobry na pierwszą ligę – oceniał Krzysztof Przytuła trenera za słabego na Ekstraklasę – Potrafi nauczyć piłkarza gry w piłkę.

Brutalnie szczerzy bywali także trenerzy

To nie są jacyś tytani futbolu – mówił o swoich piłkarzach trener Tarasiewicz, a trener Orest Lenczyk szedł o krok dalej. A może nawet o kilkanaście kroków:
Mówię do swoich piłkarzy: znaleźliście się na uniwersytecie, bo ekstraklasa to jest piłkarski uniwersytet, ale mogę się zapytać, jakim cudem kilku z was się tutaj dostało. Bo po drodze przecież jeszcze szkoła średnia powinna być. A wy trafiliście tutaj prosto z drugiej klasy zawodówki. Nie ma się co obrażać, bo prawdę mówię.

Klasą samą dla siebie był doktor Leszek Melibruda, analizujący profile psychologiczne ekstraklasowych aktorów.
Paweł Brożek zrobił na mnie wrażenie emocjonalnego walca – opisywał napastnika Wisły i dodawał ważną z piłkarskiego punktu widzenia obserwację – Ma skłonność do marszczenia czoła.
Nie potrzebuje tuby – sam jest wielką tubą – tak mówił o trenerze Piotrze Stokowcu, pozwalając sobie także na komplement, który w pierwszym momencie wywołał na twarzy trenera grymas typu „Na plasterki!” i dobrze, że pan doktor zdążył wyjaśnić, co miał na myśli – Taki Monty Python polskiego futbolu.

Na boiskach ligowych można było spotkać także prawdziwych filozofów
Mamy Ł»yro, którego nie ma – Kamil Kosowski czerpał z dziedzictwa Platona.

Trenerów zatrudnia się po to, by ich zwalniać – trener Robert Warzycha prezentował coś pośredniego między chłodnym stoicyzmem, a zrezygnowanym zen.

Po meczu będziemy wiedzieli, jakim rezultatem się zakończy – Leszek Ojrzyński wystąpił w roli Kubusia Fatalisty.

Lepiej przegrać jeden mecz 0:3 niż później pięć zremisować – próbował podążać śladem szkoły warszawsko-lwowskiej Kazimierz Węgrzyn

To są sprawy istotne, ale marginalne – Piotr Stokowiec stosował rozproszone praktyki dyskursywne Michela Foucault.

Wczoraj, a właściwe jutro… – teoria względności w wykonaniu Rafała Nahornego wymagała precyzyjnej synchronizacji zegarków kalendarzy.

Czasem się zastanawiam, o co w tej piłce chodzi – rozkładał bezradnie ręce Patryk Tuszyński.

Szatnia była, boisko było – zajrzyjmy do kuchni.

Opisz, jak smakuje takie zwycięstwo – prosił Grzegorz Milko.
Dla mnie piłka – palce lizać – opisywał Kamil Kosowski.
Ja muszę się posilić notatkami – Filip Adamus przyzwyczajony był do obiadów dwudaniowych,

Widzimy jak połyka przestrzeń Nakoulma – analizował apetyt „Prezesa” Maciej Murawski.
Po obu stronach widzieliśmy tłuściutkie zerka – mówił Wojciech Jagoda, a tłuściutkie zerka wkrótce także padały ofiarą niepohamowanego apetytu piłkarzy.
No i wzięliśmy się za kraby – Damian Zbozień opowiadał o deserze .

Samoocena i samopoczucie piłkarzy ekstraklasowych zazwyczaj oscylowały wokół 8-9 w dziesięciostopniowej skali, choć zdarzały się im momenty kokieterii szczerości.

W Ekstraklasie żadne zawodnik nie jest przypadkowo – puszył się ekstraklasowy (wtedy jeszcze) Bartosz Rymaniak, ale ponieważ kibice trochę się zirytowali, dodawał prędko – Ciężkie jest życie piłkarza, zawsze to powtarzam. Zapraszam każdego, kto chce spróbować, na nasz trening i mecz, to wtedy może zobaczą, że to nie jest wcale takie łatwe.

Mamy naprawdę dobrych piłkarzy, nie mamy się kogo bać – Kamil Kosowski po losowaniu grup eliminacyjnych do Mistrzostw Europy próbował uspokoić kibiców, ale chyba mu się to nie udało.

Mamy już sześć punktów – cieszył się Ryszard Kłusek, asystent trenera Michniewicza w Podbeskidziu po 6 kolejce – więc możemy odpoczywać do stycznia.
…w kontekście jakiejś tam walki o 4 miejsce czy tam może trzecie… – u Patryka Tuszyńskiego luz zdecydowanie wygrywał z ambicją

Tę ligę niemiecką z jedną z telewizji zakładałem – Tomasz Hajto budził podziw historyków Bundesligi długowiecznością i koneksjami.

Taka tendencja jest, że większość piłkarzy to lenie – Marcin Baszczyński był brutalnie szczery.

Rudolfa kupiłem 8 lat temu od Czecha, a transakcji dokonaliśmy na polsko-czeskiej granicy – wspominał kupno psa Sebastian Mila i dodawał realistycznie – Kosztował 350 euro, co oznacza, że jest równie przepłacony jak ja.

Czasem jednak nie wszystko szło po myśli piłkarzy oraz kibiców i trzeba się było tłumaczyć.

Niefart nas nie opuszcza, bo ciągle na naszych meczach pada deszcz. Po raz kolejny ciągle lało – trener Probierz był specjalistą od tłumaczenia przegranych – Moją koncepcję gry zmieniła kontuzja bramkarza w pierwszej połowie.
Ale to było moją porażką, a nie, że mi nie wyszło – dodawał od razu, żeby ktoś nie pomyślał, że mu nie wyszło.

Śląsk Wrocław byłby liderem, gdyby nie bezsensowne remisy i porażki – wyjaśniał Jakub Guder w „Gazecie Wrocławskiej”.
Gdybyśmy dzisiaj zremisowali, gdybyśmy wygrali z Mołdawiąâ€¦ – podobną metodę stosował trener Fornalik po przegranej z Anglią – …i gdybyśmy wygrali z Czarnogórą, to dzisiaj bylibyśmy w innym miejscu.

To jest największy problem Cracovii – jedno złe podanie – wyjaśniał Krzysztof Przytuła, a klubowi analitycy przeglądali nagrania z meczów, by wśród 700 podań, jakie „Pasy” wymieniały w czasie meczu, odnaleźć to jedno złe.

Coś nam cały czas przeszkadza – trener Skowronek nie wiedział, co.
Na pewno pogoda przeszkadza, żeby był dobry spektakl – Paweł Abbott wiedział, a Maciej Sadlok wiedział jeszcze dokładniej – Widzimy, że warunki są ciężkie do grania… Słońce mocno świeci.

Graliśmy trzy dni temu, niektórzy zawodnicy mogą być przemęczeni – tłumaczył trener Dariusz Dudek.

Oczekiwania wobec kadry są za duże – janowiczował Wojciech Szczęsny.
Póki gramy między sobą, nie wygląda to źle – pocieszał kibiców Ekstraklasy prezes Boniek.

Piłkarze, trenerzy i działacze mieli także problemy z mediami.

Musimy sie odcinać od wszystkiego, od was również – denerwował się trener Skowronek – Bo równacie nas z ziemią, a niektórzy nawet z błotem i mułem.

Dywanowe naloty pogardy i krytykanctwa – Janusz Basałaj określał te praktyki z imponującym rozmachem.

Media mają tendencję do takiego krytycznego oceniania po słabszych meczach – tłumaczył spokojnie Remigiusz Jezierski.

Ja jestem dziennikarzem – ja mówię reguły – Roman Kołtoń prezentował kolejną regułę.

W momencie, gdy strzeliliśmy drugą bramkę… – Krzysztofowi Marciniakowi czasem myliły się role.
A co ma piłkarz do eksperta? – sprowadzał go na ziemię Kazimierz Węgrzyn.

Wkurzyłem się, dziękuję wam – zamykał dyskusję trener Urban.

Gdyby ktoś chciał wyobrazić sobie postać piłkarza na podstawie relacji i wywiadów… wyszłoby mu pewnie coś między Picassem a Pollockiem.

Kucharczyk schował głowę jak żółw – Kazimierz Węgrzyn zaczynał opis od głowy.
Piłkarz złapał się za głowę, więc to na pewno nie była ręka – precyzował Tomasz Wieszczycki.

Wypadł ząb mądrości czyli فukasz Surma, siekacz czyli Grzegorz Kuświk także… – w stomatologiczne niuanse wdawał się Robert Skrzyński.
Niestety, teraz trzeba przygryźć trochę ucho – trenerowi Smudzie jak zwykle coś nie pasowało.

Uchylone nogi, ugięte kolana… Te głowy powinny spaść, powinny być ścięte przez Słowika – domagał się Wojciech Jagoda, choć doceniał niuanse – Zawiodły dłonie, ale dłonie asekurowane były przez uda.

Czasami umysł nie podąża za nogami – tłumaczył Wojciech Grzyb, z którym zgadzał się Remigiusz Jezierski – Nogi mają niejaki problem z realizacją założeń głowy.
Jak wy drugą połowę jebiecie im, kurwa, to im nogi też, kurwa, nie odpowiadają – wyjaśniał Patryk Wolański

Jak on sobie poradzi z rozegraniem piłki z dołu dołem od tyłu? – martwił się Remigiusz Jezierski.
Jarek to piękny chłopak. Taki trochę, elfik ze względu na uszy – uspokajał Mateusz Bąk.

W razie czego pomagam sobie mimiką rąk, nóg. Z komunikacją nie mam żadnego problemu – Fabian Burdenski próbował przelicytować „zdolności manualne nóg” Jana Tomaszewskiego.

Czasem ciało piłkarza wykorzystywane było w sposób niepokojący, a realizatorzy zastanawiali się, czy nie przenieść transmisji na godzinę 23:00…

Wymieniłby pan swoją żonę na sąsiada? – pytał Czesław Michniewicz.
Ciężko się gra przeciwko chłopakom – Aleksander Jagiełło chyba by nie wymienił.

Pompowanie balonów mnie przeraża – Remigusz Jezierski nie był zwolennikiem operacji plastycznych.
Trzeba się wziąć do roboty, podwiązać jaja i ruszyć do przodu – Antoni فukasiewicz był bardziej otwarty na nowości.

Chcesz zatrzymać Nakoulmę – złącz nogi – doradzał Marcin Baszczyński.

Mariusz Pawelec – Mister Wślizg – Remigiusz Jezierski sugerował, że obrońcy Śląska nic nie powstrzyma i relacjonował dalszy bieg wydarzeń – Cofanie się pupami we własną szesnastkę…

Popchadze jechał, brzydko mówiąc, po swoich pośladkach – kontynuował Filip Adamus.

Ł»yro skanalizował Dżinicia! – alarmował Cezary Olbrycht.

Jak tam się czujesz z tyłu, bo odbiłeś się od Sadajewa jak od ściany? – troszczył się Mariusz Wróblewski.
Spokojnie to tylko lekkie macanko – uspokajał Arkadiusz Piech.

Przy Marcinie Robaku trzeba się sporo napracować, bo jest kawał zwierza – skarżył się Marcin Malinowski.
Malina jest niezaspokojony! Malina jest nienasycony! – zachwycał się doktor Leszek Melibruda.

Dobrze popracował organizmem Bunoza! – chwalił Wojciech Jagoda
Sobolewski wykorzystał ciało LazdinŁ¡a – relacjonował Krzysztof Przytuła.
Ile ma materiału krawiec, tyle mu staje – oceniał Remigiusz Jezierski

Dobrze grał Jonatan Straus. Widzisz siebie w nim? – wypytywał zakłopotanego Marka Wasiluka Tomasz Lipiński.
Marcin, ja miałem dzisiaj obawę, bo byłem dzisiaj z wami – dzielił się obawami Filip Adamus i chyba trudno mu się dziwić.

Wśród nocnej ciszy Wojciech Jagoda tłumaczył, że  „Nie chodzi o to, by na każdym kroku całować hymn klubu” .
O co więc chodzi?
Oni, jak takie dwa wiersze, muszą zmieniać się, muszą przenosić swoje głowy na drugą stronę – wyjaśnił Filip Surma.
Zapadła kłopotliwa cisza.
Myślę, że polska piłka będzie grała lepiej – zapowiedział Adam Nawałka.
Kibice mieli nadzieję, że piłkarze także.

Andrzej Kałwa
Fot. AJK

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama