– Byłem chyba dziewiąty po 36. kolejkach. Sprawdzałem składy kolegów, którzy byli przede mną. Widziałem też, że Korona gra ostatnio fatalnie w obronie i Śląsk po prostu musiał wystrzelić. Wcześniej strzelali jedną, dwie bramki, a tutaj nakręcali się z każdym kolejnym błędem przeciwników. To i świetna końcówka sezonu Dudu Paraiby, były najważniejszymi czynnikami, dzięki którym awansowałem tak wysoko – mówi Marcin Bochan, twórca zespołu „Carmenwika”, zwycięzca klasyfikacji ComeOn i zdobywca trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Ustaw Ligę.
Wygrałeś klasyfikację ComeOn, zająłeś 3. miejsce w generalce. Świetny wynik. Masz doświadczenie w tego typu grach?
Tak, grałem wcześniej na innych portalach. To już mój trzeci rok. U was taka możliwość pojawiła się po raz pierwszy i – co tu dużo mówić – lubię tego typu zabawy.
I jak ci wcześniej szło?
Zajmowałem coś w okolicach 20. miejsca w klasyfikacji generalnej. Zawsze czegoś brakowało, a tutaj na Weszło zaryzykowałem w końcówce sezonu, postawiłem na Śląsk i bardzo mi się to opłacało. Oglądam dużo piłki, zwłaszcza tej polskiej. Jestem kibicem Legii, więc blisko mi do naszej ligi. Czytam, przeglądam, obserwuję i to tak naprawdę dało efekt. Trzeba być na bieżąco.
Znam graczy, którzy na analizowanie rozgrywek poświęcają całe dnie, prowadzą nawet własne statystyki z kilku lat. Ty chyba do nich nie należysz?
Nie, broń Boże. Zawsze w czwartek – albo w piątek – przed rozpoczęciem kolejki orientuję się, kto zagra w pierwszym składzie, kto ma kontuzję i robię ewentualne zmiany. W ogóle jestem wielkim przeciwnikiem robienia trzeciego transferu, za który są minusowe punkty. Moim zdaniem, w efekcie końcowym więcej się na tym traci niż zyskuje. Na moim przykładzie ewidentnie było to widać, w ostatnich 4-5 kolejkach zrobiłem tylko jeden dodatkowy transfer, a gracze przede mną robili je na potęgę: trzy, cztery, czasami pięć na kolejkę. Między innymi robił tak pan, który przez dłuższy czas prowadził w generalce i to go „niestety” pogrążyło. Wiadomo, różne są taktyki, ale jak masz na starcie minus piętnaście punktów i trafi się słaba kolejka, to nie ma szans, żeby to nadrobić.
W ostatniej kolejce rozbiłeś bank – zdobyłeś 115 punktów. Niewiele zabrakło, a twoja szarża skończyłaby się wygraniem całej edycji.
Byłem bardzo bliski. W ogóle najgorsze jest to, że popełniłem jeden – dość duży – błąd. Widziałem, że Lechia gra coraz lepiej i zastanawiałem się, czy nie postawić na jej graczy. Cztery kolejki przed końcem planowałem zakup Vranjesa i gdybym to zrobił, to byłbym już bardzo blisko lidera. Obstawiałem, że Lechia wygra z Wisłą, było 2-2, ale Vranjes swoje zrobił. W ostatnim meczu z Górnikiem, też stawiałem na Lechię, ale nie chciałem ryzykować większej ilości zmian, bo postawiłem na piłkarzy Wisły, którzy dali mi trochę punktów. I tak zaryzykowałem z tym Brożkiem, bo nie było do końca wiadomo, czy zagra. Ale ostatnia kolejka, nie było już na co czekać.
Opłaciło się przede wszystkim konsekwentne przydzielanie opaski Marco Paixao.
Dokładnie. W siedmiu ostatnich kolejkach miałem go chyba sześć razy na kapitanie. Jego bramki, asysty i to, że został wykonawcą rzutów karnych… To był klucz. Hat-trick Paixao w ostatniej kolejce przesunął mnie na pudło.

Drużyna Marcina Bochana z 37. kolejki
Zostałeś prawdziwym królem finiszu. Pamiętasz, z której pozycji startowałeś przed ostatnią kolejką?
Chyba byłem dziewiąty po 36. kolejkach. Sprawdzałem składy kolegów, którzy byli przede mną. Widziałem też, że Korona gra ostatnio fatalnie w obronie i Śląsk po prostu musiał wystrzelić. Wcześniej strzelali jedną, dwie bramki, a tutaj nakręcali się z każdym kolejnym błędem obrony. No i świetna końcówka sezonu Dudu Paraiby. To były najważniejsze czynniki, dzięki którym awansowałem tak wysoko.
Wyrzuciłeś też wszystkich piłkarzy Lecha ze składu…
W sumie przez Zawiszę, bo wiedziałem, że w końcówce sezonu to nie jest już ta sama drużyna i Wisła musi ich pokonać. Stąd Brożek, o którym już mówiłem, i Stilić. Nie da się też ukryć, że zrezygnowałem z Lecha z zamiłowania do Legii. Nie wierzyłem, że Kolejorz jest w stanie cokolwiek ugrać na Łazienkowskiej. Od dłuższego czasu planowałem, jak pozbyć się lechitów ze składu na ostatnią kolejkę. To też jest bardzo ważne, żeby nie mieć dużo piłkarzy, którzy grają między sobą w danej kolejce. Moi przeciwnicy właśnie mieli taką sytuację przed Legia-Lech. Nie można się też przywiązywać do piłkarzy.
Kibicowanie konkretnemu klubowi w realnym życiu może przeszkadzać w grze?
No wiadomo, że to musi być zimna kalkulacja. Ja kibicuję akurat Legii, która zdobyła mistrzostwo, więc nie ma problemu. Powiem tak: nie mieć trzech piłkarzy Legii w składzie, to w tej grze jest grzech. A z Lecha, no cóżâ€¦ Też trzeba brać piłkarzy, pomimo że nie ma się sympatii do tej drużyny. W Ustaw Ligę trzeba im kibicować, taka gra, a w realnym życiu można im – że tak delikatnie powiem – nie kibicować.
Miałeś też Sokołowskiego, który w ostatnich dwóch kolejkach przestrzelił karne. Jaka była pierwsza reakcja, gdy się dowiedziałeś?
Byłem w szoku, zawsze wykonywał karne bezbłędnie, zaczął się mylić ostatnio. Ale z drugiej strony wiele osób straciło na nim punkty, byli nawet tacy w czołówce, którzy mieli go na kapitanie.
Ostatecznie zgarnąłeś ponad 2 tysiące złotych, powinieneś chyba zaprosić Marco na jakieś piwo w ramach podziękowania…
(śmiech) Tak już się koledzy śmieli, że powinienem. Opłacało się wybrać jednego kapitana w końcówce i na niego stawiać.
Szykujesz się już na następną edycję?
Tak, mam nadzieję, że z równie dobrym skutkiem. Może nawet lepszym. Fajne są te gry i dobrze, że się na nie zdecydowaliście. U was nawet gra jest atrakcyjniejsza, bo promujecie zawodników ofensywnych, a oni zdobywają najwięcej punktów. W innych grach jest to bardziej zbilansowane, a tutaj tak naprawdę wystarczy jedna kolejka, w której ktoś wystrzeli i można nadrobić kilkadziesiąt punktów. A tak w ogóle, to trzecie miejsce zająłem dzięki bonusom dla Paixao – od was i od użytkowników. To też jest dobre rozwiązanie.