Weszło del Mundo. USA, Landon Donovan i pokerowa zagrywka „Klinsy’ego”

redakcja

Autor:redakcja

04 czerwca 2014, 12:41 • 5 min czytania

Decyzja selekcjonera drużyny Stanów Zjednoczonych Jurgena Klinsmanna o niezabraniu na mundial Landona Donovana była szokiem dla całego piłkarskiego świata. Były niemiecki snajper zaskoczył wszystkich, a szczególnie prasę – angielski „FourFourTwo” przygotowując specjalny dodatek o uczestnikach mundialu, jako „kluczowego gracza” w ekipie USA w ciemno wskazał właśnie na Donovana. Przez lata nikt nie wyobrażał sobie tej drużyny bez gwiazdora LA Galaxy, ale „Klinsy” miał inne plany i Amerykanie zagrają na mundialu bez jednego ze swoich zębów trzonowych. Ostateczna selekcja i brak Donovana podzieliły ekspertów piłkarskich w Stanach, wszyscy natomiast byli zgodni co do jednego – Jurgen zagrał va banque i albo odniesie sukces, albo Jankesi zaliczą katastrofalne mistrzostwa.
Zamiast Donovana na mundial pojadą inni atakujący: Altidore, Wondolowski, Johannsson, Dempsey czy 18-latek z Bayernu Monachium Julian Green. Klinsmann sprawił mega niespodziankę, spodziewaliśmy się bowiem odstawienia każdego, ale nie napastnika LA Galaxy. Donovan jest żywym pomnikiem i wydawał się nie do ruszenia. Trener USA widział to inaczej: „Po prostu widzę teraz innych graczy przed nim (…) On wie, że mam do niego ogromny szacunek, ale muszę podejmować decyzję „na teraz”. To, co jest na dzisiaj dobre dla grupy lecącej do Brazylii”. O co poszło? Niemiecki selekcjoner otwarcie kwestionował podejście Donovana do gry oraz jego niebezpiecznie pikującą w dół formę.

Weszło del Mundo. USA, Landon Donovan i pokerowa zagrywka „Klinsy’ego”
Reklama

„Pragnienie, poświęcenie oraz sam poziom piłkarski” miały dojść do takiego poziomu, że na obecną chwilę bardziej od Landona na grę w kadrze zasługują wspomniani wcześniej Wondolowski oraz Johansson. Dołączą do pewniaków, czyli Altidore`a oraz Dempseya. „Klinsy” nieco enigmatycznie dodał swoje pięć groszy: „On zasługuje na każdy komplement, ale w piłce nożnej liczy się tu i teraz oraz to, czego dokonamy jutro (…) Nie budujemy zespołu opierając się na przeszłości, ale na tym, przez co przeszliśmy razem oraz w co wierzymy – na dzisiaj, jest to prawidłowa decyzja”. Dziennikarze byli jednak bardziej sceptyczni, a niektórzy z nich przewidywali: „mundial bez zdobytego punktu i choćby jednego strzelonego gola? Bardzo realne”.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Kadra na mundial wygląda bardzo atletycznie, ale widać gołym okiem, że brakuje jej trochę szybkości i błysku. Szkieletem drużyny na pewno będą bardzo dobry bramkarz Tim Howard, nieco surowy acz utalentowany stoper Omar Gonzalez, środkowy pomocnik Michael Bradley, a jako typowa „dziewiątka” będzie grać silny jak tur Jozy Altidore. Na skrzydłach powinni biegać Graham Zusi oraz Alejandro Bedoya lub Fabian Johnson (mogący grać także jako boczny obrońca). W ataku natomiast Altidore’a wspierać będzie chyba największa w tym momencie gwiazda USMNT (tak przeważnie nazywa się w Stanach męską kadrę piłki nożnej – skrót od The United States men’s national team), czyli Clint Dempsey. Popularny „The Deuce” ma silnie wyrobioną markę w Europie, przez lata czarował swoimi golami w Premier League. Obecnie Clint gra dla Seattle Sounders, ale cytując ESPN: „On akurat nic nie stracił ze swojego błysku po powrocie do USA”.

O wielkiej karierze w Anglii marzy za to Altidore, ale odkąd przeniósł się do Sunderlandu jest jedynie cieniem snajpera z czasów AZ Alkmaar. W Holandii Jozy w 67 meczach zdobył aż 38 goli, za to od czasów przenosin na Stadium of Light, w 31 grach strzelił aż jednego gola. Klinsmann od zawsze twierdził, że preferuje by jego gracze kopali w Europie zamiast w cieplarnianych warunkach MLS, ale w przypadku Altidore’a chyba nie o to mu chodziło. Jokerem w talii Niemca może zostać za to amerykański snajper polskiego pochodzenia Chris Wondolowski, reprezentujący barwy San Jose Earthquakes. Wielu ekspertów widzi spory potencjał także w Aronie Johannsonnie, piłkarzu islandzkiego pochodzenia, grającym w… AZ Alkmaar. Nie wiemy co jest takiego w tym klubie z Eredivisie, ale klimat tego miejsca wyraźnie służy Jankesom.

Im bliżej mundialu, tym więcej w amerykańskich mediach materiałów o USMNT. Wnioski? Klimat wokół kadry jest raczej sceptyczny – bardzo silna grupa (Niemcy, Portugalia, Ghana), najsłabsza drużyna od lat, dodatkowo wykluczenie lidera oraz symbolu tej drużyny (Donovan). Dużo się mówi o wielkiej sile motywowania Klinsmanna, ale tutaj raczej wypada wstawić znane porzekadło: „Z pustego to i Salomon nie naleje”. Większość gwiazd nie błyszczała ostatnio formą i opuściła europejskie ligi, wracając do dużo łatwiejszej MLS. Nawet Dempsey zdecydował się na powrót do domu, skusiły go wysokie zarobki (ok 7 milionów dolarów za sezon).

Image and video hosting by TinyPic

Jako główną siłę Amerykanów wskazuje się element zaskoczenia. USMNT nie wzbudza w tym momencie na papierze większego strachu, ale wszyscy liczą, że zlekceważenie ich może stanowić akurat duży atut. Jankesi są średniakiem, ale przy odrobinie (a raczej wielkiej furze) szczęścia może urwą jakieś punkty w grupie silniejszym, a także wygrają z Ghaną. To właśnie pierwszy mecz przeciwko Ghanie będzie decydujący – jeśli ekipa Kilnsmanna przegra go, później będzie niezwykle ciężko postawić się potentatom z Niemiec i Portugalii. Ciekawie określa się także styl gry Dempseya & co. Dominuje określenie „funkcjonalny”, zamiast „atrakcyjny dla oka”. Nikt nie spodziewa się raczej worka z bramkami.

Amerykanie starają się odwoływać do swojego bojowego ducha, przypominając czasem historię z 1950 roku i słynne spotkanie w Belo Horizonte. Podczas tamtego mundialu rozgrywanego także w Brazylii, naszpikowana gwiazdami reprezentacja Anglików przegrała z USA 0:1, co do dzisiaj jest jedną z największych niespodzianek w historii MŚ. Ciekawostką jest fakt, że jedyną bramkę w tamtym meczu strzelił dla USA… Haitańczyk Joe Gaetjens, który nawet nie posiadał amerykańskiego obywatelstwa. Takie były czasy, a przepisy nieco mniej restrykcyjne.

Po historycznej porażce przeciwko USA w Anglii zapanowała oczywista konsternacja, a następnego dnia „Daily Herald” zamieścił… nekrolog: „Zawiadamia się wszystkich pogrążonych w żałobie kibiców, że 29 czerwca 1950 roku umarł angielski futbol”. Pacjent walczył dzielnie, ale ostatecznie poległ. Faktowi temu towarzyszyły śmieszne historie, gazety i radio otrzymując jedynie wynik meczu myślały, że to pomyłka i na początku podawały rezultat jako 10:0 lub 10:1 dla Anglików. Losy tego spotkania – z perspektywy Amerykanów – opowiedziane zostały w książce „The Game of their lives”, na podstawie której nakręcono później film „The Miracle Match”. Obraz nie jest być może arcydziełem, ale jest spójny, interesujący oraz oczywiście zaszczepia patriotycznego ducha USA z powiewającym – obowiązkowo – sztandarem w tle.

Image and video hosting by TinyPic

Niemiecki guru, jak pisze się często o „Klinsym” postawił wszystko na jedną kartę, ale może ostro się na niej przejechać. Brak Donovana to spora strata – Landon może nie jest w szczytowej formie, ale zapewniał tej drużynie pierwiastek kreatywności i nieprzewidywalności. Poza tym historie takie jak ta z roku 1950 nie zdarzają się dwa razy, a wszyscy Amerykanie – a raczej Ci, którzy łaskawym okiem spoglądają na soccer – z niecierpliwością wyczekują pierwszego meczu. Spotkanie z Ghaną jest kluczowe dla losów USA na mundialu, a dla samego Klinsmanna być może meczem o zachowanie posady. Przekonamy się, czy buńczuczne hasło „Jankesi nadchodzą” jest zapowiedzią świetnej gry, czy jedynie tanim chwytem marketingowym.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama