– Stać mnie na lepszą grę i większą skuteczność. Gdyby cała drużyna grała lepiej w meczach grupy mistrzowskiej, to mógłbym zdobyć więcej goli – mówi w rozmowie z Super Expressem Marcin Robak, nie wykluczając, że niebawem zmieni barwy klubowe. – Po sezonie, w którym zdobywa się króla strzelców, mogą się pojawić różne opcje. Przykładem niech będzie ubiegłoroczny król – Robert Demjan – który wyjechał do Belgii. Zapraszamy na środowy przegląd prasy, w którym jak zwykle przyjrzeliśmy się najciekawszym tematom piłkarskim z sześciu gazet codziennych. Nie ma perełek, ale jest co poczytać.
FAKT
Zaczynamy od Faktu i jego wywiadu tygodnia. Wojciech Kowalczyk, jak zwykle, nie przebiera w środkach i już z tytułu bije nam przekaz: Niech Legia zapomni o Europie! Choć wątków jest więcej.
Jest lepiej czy gorzej? Jak wygląda liga „Okiem Kowala”?
– Poziom ligi wzrastać nie może i wzrastać nie będzie. Reforma, która została przed sezonem wprowadzona dała lidze emocje, ale rzecz jasna poziomu podnieść nie mogła. Jedna reforma byłaby w stanie podnieść jakość ligi, ale na nią nikt się nie zgodzi czyli reforma odchudzająca ekstraklasę do dziesięciu zespołów. Dlaczego się nikt nie zgodzi? Bo trzeba byłoby pożegnać z setkę nieudaczników z zagranicy no i z pięćdziesiątkę polskiego „szrociku”, a poza tym byłoby mniej miejsca dla prezesów i dyrektorów w klubach… Gdyby było dziesięć drużyn to najlepsi ze słabszych ekip wzmocniliby najlepszych. Ale nie ma co gdybać, bo reforma o której mówię nie ma szans. Trzeba przyznać, że reforma, którą testowaliśmy w tym sezonie przynajmniej podniosła poziom emocji. Niektórzy zapomnieli, że po 23. kolejce na wczasy się nie jedzie i trzeba zasuwać aż do trzydziestej, bo punkty są dzielone. W ubiegłych latach w okolicach właśnie 23. kolejki piłkarze rezerwowali wczasy, bo nie było żadnego niebezpieczeństwa. A teraz dzielone punkty nikomu nie dawały komfortu. Nie załapiesz się do ósemki i smród gotowy.
Jest pan zaskoczony spadkiem Widzewa Łódź i Zagłębia Lubin?
– Widzewem nie jestem zaskoczony, spadkiem Zagłębia na pewno tak. Zagłębie sprowadziło zawodników, którzy w poprzednich klubach nie zarabiali. Płacono im rzadko lub w ogóle. Taki Aleksander Kwiek to w Górniku Zabrze dostawał pieniądze tylko z okazji Barbórki. Łukasz Piątek i Miłosz Przybecki w Polonii Warszawa to banknoty widzieli jak im kibice na oprawie pokazali albo w reklamie banku (śmiech). Nagle oni wszyscy dostają kontrakty w Lubinie, pieniądze na czas, premie za mecze. I nagle Piech, przepraszam piach. Tydzień w tydzień. U nas piłkarz dostaje spokój i przestaje grać. W naszej lidze świetny sezon mają wyłącznie ci grajkowie, którym kończą się kontrakty. Pieniądze powinny dać spokój głowie, bo facet może się skoncentrować tylko na graniu. Ale w Polsce większość to psychiczni słabeusze, którym zależy wyłącznie na pieniądzach, a nie na podnoszeniu umiejętności. Przed podpisaniem rekordowego w skali ligi kontraktu Manuel Arboleda miał fantastyczny sezon, a jak już podpisał to pół meczu dobrego nie zagrał. Przykładów jest aż nadto. A Wladimer Dwaliszwili? Jak było goło w Polonii to grał, jak zaczął solidnie zarabiać…
Jest naprawdę ciekawie. Ł»eby poczytać o Legii, sami musicie otworzyć dzisiejsze wydanie. A co znajdziemy w nim dalej? Szczęsny ponoć wygryzł Boruca. To on rozpocznie mecz z Litwą w pierwszym składzie.
Gdyby eliminacje Euro 2016 zaczynały się dziś, pierwszym bramkarzem polskiej reprezentacji zostałby Wojciech Szczęsny. W piątkowym meczu z Litwą w Gdańsku – ostatnim sprawdzianie przed wrześniowym początkiem eliminacji EURO 2016 – Adam Nawałka zamierza wystawić jedenastkę zbliżoną do tej, która za trzy miesiące zagra o punkty z Gibraltarem. Dotąd między słupkami reprezentacyjnej bramki ruch był jak na lotnisku we Frankfurcie – w sześciu meczach zagrało czterech różnych golkiperów, a powołanych było aż jedenastu! Ale w walce o miejsce w eliminacjach liczyli się tylko 24-letni Szczęsny i starszy o dziesięć lat Boruc – bohater i najlepszy zawodnik polskiej reprezentacji podczas MŚ 2006 i EURO 2008. Z Litwą zagra ten pierwszy. Nawałka nieprzypadkowo wybrał zawodnika Arsenalu Londyn. Na nim, starszym o rok nowym kapitanie drużyny Robercie Lewandowskim oraz 23-letnim defensywnym pomocniku Grzegorzu Krychowiaku selekcjoner chce oprzeć i budować drużynę, która o awans do mistrzostw we Francji będzie rywalizowała z Gibraltarem, Niemcami, Szkocją, Irlandią i Gruzją – czytamy w dzisiejszym wydaniu tabloidu.
W ramkach:
– Tarasiewicz odszedł z Zawiszy
– Zjawiński piłkarzem Cracovii
– Guerrier chce odejść z Wisły
Adam Nawałka będzie z kolei podglądał Niemców na mundialu.
Nawałka wraca do dobrego zwyczaju, bo postanowił, że przynajmniej on – skoro nie udało się drużynie – powinien reprezentować na mistrzostwach polską piłkę. Nie było z tym kłopotu podczas finałów MŚ w 2002 i 2006 roku, kiedy w turnieju grały drużyny Jerzego Engela (62 l.) oraz Pawła Janasa (61 l.). Potem jednak nie udało się zakwalifikować do mistrzostw w Republice Południowej Afryki, a szkoleniowy wyjazd ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda (66 l.) postanowił sobie odpuścić. – Wszystko obejrzałem w telewizji. A gdybym poleciał do RPA, zaraz pojawiłyby się głosy, że Smuda zrobił sobie wycieczkę – tłumaczył wtedy ówczesny trener biało-czerwonych. Polska awans do finałów mistrzostw Europy miała zagwarantowany, więc Smuda doszedł do wniosku, że nie ma konkretnego powodu, by koniecznie na żywo oglądać afrykański turniej. Nawałka ma inną strategię i swój wylot do Brazylii traktuje jako coś oczywistego. – Będę tam podczas fazy grupowej. Przede wszystkim chcę obejrzeć mecze z udziałem reprezentacji Niemiec, bo to nasz rywal w walce o EURO 2016 – tłumaczy selekcjoner. Zespół Joachim Löwa (54 l.) na mistrzostwach zagra w grupie G, a jego rywalami będzie kolejno: Portugalia (16.06), Ghana (21.06) i USA (26.06). To jedyna drużyna z polskiej grupy w kwalifikacjach mistrzostw Europy, która bierze udział w brazylijskim mundialu. Głównie ze względów oszczędnościowych Nawałka do Brazylii poleci jako jedyny człowiek ze sztabu…
I na tym koniec środowego numeru.
GAZETA WYBORCZA
Skoro w Rzeczpospolitej, do której zwyczajowo każdego dnia zaglądamy, nie mamy ani jednego tekstu o piłce, to od razu przechodzimy do Gazety Wyborczej. W niej też może być ciężko coś znaleźć, bo całe miejsce w wydaniu ogólnopolskim zajmuje głośny, poruszający wywiad z Justyną Kowalczyk. W stołecznym poczytamy tylko o przegranych mistrzach. Tych, którzy w Legii zawiedli.
Orlando Sa, Helio Pinto i Władimir Dwaliszwili nie potrafili pomóc Legii tak, jak chcieli. Pierwszy z nich szansę dostanie, drugi będzie rezerwowym, a trzeci odejdzie. Orlando Sa przyszedł do Legii w połowie lutego za 450 tys. euro ze statusem gwiazdy ligi cypryjskiej. Zastanawiano się, kto będzie lepszy – on czy bramkostrzelny Marco Paixao ze Śląska. Ale już początki Sa były trudne – w debiucie z Górnikiem zagrał słabo. Później wypadł ze składu, przez długi czas nie trenował nawet z drużyną, truchtał jedynie wokół boiska. Mówiono, że Henning Berg wcale nie chciał go w drużynie, zaś sam Orlando nie należy do tytanów pracy, w dodatku jest przewrażliwiony na punkcie urazów, skądinąd trudnych do zdiagnozowania przez lekarzy Legii. – To nieprawda – obruszał się Berg, słysząc, że Sa nie pasuje do jego koncepcji. – Gdybym go nie chciał w Legii, to po prostu by go tu nie było – dodawał. Ale jego drużyna grała inaczej niż zespół Jana Urbana – bez typowej „9”, za to z fałszywymi napastnikami w postaci Miroslava Radovicia i Ondreja Dudy. Portugalczykowi nie pomógł gol strzelony Zagłębiu Lubin. Sa podpisał z Legią kontrakt do czerwca 2017 r. – Legia chętnie by się go jednak pozbyła – uważa proszący o anonimowość agent piłkarski. – Ale raczej go nie sprzeda, głównie z troski o PR. Działaczom trudno byłoby przyznać się do sporego błędu transferowego – dodaje. – Z pewnością Sa jest największym rozczarowaniem w tym sezonie – mówi Maciej Murawski, były piłkarz Legii, dziś ekspert. – Miał być lepszy od Paixao, a tymczasem nie łapie się do składu – dodaje. Zdaniem Murawskiego największy wpływ na niewielką rolę Portugalczyka w zespole Berga miał moment, w którym przyszedł on do zespołu. – Orlando dołączył do Legii, gdy ta miała już za sobą obozy przygotowawcze. I nie chodzi tu wcale o formę fizyczną. Berg zdążył bowiem ustalić i wpoić piłkarzom nową taktykę. Tymczasem dla „9” to bardzo ważny element – wysunięty napastnik musi doskonale rozumieć się z pomocnikami, w końcu żyje z ich podań. Czasu na zgranie było mało, aż w końcu Berg zrezygnował z gry wysuniętym napastnikiem.
A więc Murawski prawdę ci powie.
SPORT
Piszczek do Barcy? – to dziś na okładce Sportu.
Ale najpierw pora na wywiad z jednym z największych wygranych minionego sezonu, czyli trenerem Ruchu Janem Kocianem. W Bielsku mówili: utrzymanie jak mistrzostwo, w Chorzowie – medal jak mistrzostwo.
– Słyszałem, że Łukasz Surma powiedział, że dla niego ten brąz z Ruchem jest jak mistrzostwo. Ja się z nim zgadzam w stu procentach. Proszę zobaczyć jaki mamy stadion, w jakich warunkach pracujemy i gdzie był Ruch, gdy przychodziłem. To naprawdę jest coś niesamowitego, aż trudno w to uwierzyć i racjonalnie wytłumaczyć (…) Nigdy nie byłem w czołówce ligi. Dla mnie to coś nowego i niesamowitego.
Który moment był najtrudniejszy?
– Zdecydowanie początek. Gdy podpisałem kontrakt z Ruchem i wszedłem do szatni, zespół był mentalnie rozbity i słaby. Trzeba było najpierw dotrzeć do ich głów, a potem zająć się całą resztą. Nie było to proste i trochę trwało, ale udało nam się zacząć myśleć w ten sam sposób. Drugi trudny moment był niedawno, gdy po serii zwycięstw, przyszła seria porażek. Na szczęście w ostatnim momencie się pozbieraliśmy i złapaliśmy właściwy rytm (…) Trener Fornalik mnie bardzo zaskoczył, gdyż sam zadzwonił i pogratulował brązowego medalu i indywidualnej nagrody. Przyznał, że bardzo się cieszy i trzyma kciuki za drużynę w europejskich pucharach. Po moim powrocie do Polski umówiliśmy się na spotkanie i kawę.
Gdzie najbardziej brakuje panu konkurencji?
– Cała formacja ofensywna potrzebuje większej rywalizacji. Grzegorz Kuświk nie ma rywala, podobnie Filip Starzyński. Także boki pomocy chciałbym jeszcze wzmocnić. Rozglądamy się także za bramkarzem i mamy już swojego kandydata.
W kwestiach personalnych Kocian jest niezbyt konkretny, mówi dalej, że Maciej Jankowski powinien być silniejszy psychiczne i przyznaje, że miał jedną zagraniczną ofertę, którą odrzucił.
Mam też doniesienia z Gliwic. Angel Perez Garcia zostaje w Piaście.
Rozmowy zupełnie bezbolesne nie były. Choć z drugiej strony najważniejszy jest ich efekt, czyli porozumienie. – Ustaliliśmy już szczegóły kontraktu. Teraz władze klubu przeleją to wszystko na papier, a ja po powrocie z urlopu złożę swój podpis – wyjaśniał wczoraj Garcia (…) Mimo ważnego kontraktu z klubem z Okrzei chce natomiast odejść Krzysztof Król. Lewy obrońca gliwiczan poinformował już o tym Garcię.
Dziś w chorzowskim hotelu Olimpia odbędzie się również debata na temat śląskiego futbolu, zainicjowana przez… Jerzego Buzka. Z szefami śląskich klubów będą rozmawiać między innymi Zbigniew Boniek i prezes Śląskiego ZPN Rudolf Bugdoł. O klubach, ale i przyszłości Stadionu Śląskiego.
SUPER EXPRESS
Na łamach Super Expressu w oczy rzucają się zwłaszcza dwa materiały. Pierwszym z nich jest rozmowa z Dusanem Kuciakiem, który deklaruje, że w przeszłości bronił już dużo lepiej.
To był twój najlepszy sezon w karierze?
– Moim zdaniem nie, przecież przez długi czas nie byłem zdolny do gry. Z trzech sezonów w Legii ten jest najmniej udany, wcześniej broniłem znacznie lepiej. Nie chcę jednak mówić, że ten sezon był słaby, bo przecież zostaliśmy mistrzem Polski i mamy najmniej straconych bramek.
Jesteś więc zaskoczony, że akurat w tym sezonie wygrałeś klasyfikację bramkarzy Ekstraklasy?
– Nas w Legii broniło trzech, więc każdemu należą się gratulacje. Muszę też podziękować drużynie, to też ich sukces. Nie spodziewałem się tego wyróżnienia. Ten sezon pokazał, że w Ekstraklasie gra bardzo dużo dobrych bramkarzy.
– Kiedy rozmawiamy, jesteś bardzo spokojnym, wyważonym człowiekiem, ale na boisku czasem wstępuje w ciebie demon. Skąd takie twoje zachowanie?
– To zaczyna się z pierwszym gwizdkiem sędziego, a kończy z ostatnim (śmiech). Zawsze taki byłem. Nienawidzę przegrywać, to zawsze dla mnie bardzo trudna chwila. Kiedy przegram, jestem bardzo zły. Ale potem wyłączam się i liczy się już tylko życie prywatne.
Szczerze: nie ma w tej rozmowie absolutnie niczego ciekawego.
Może lepiej będzie w przypadku Marcina Robaka. Król strzelców Ekstraklasy również rozmawia z Superakiem. Można to dość szybko streścić – Robak nie rezygnuje z walki o miejsce w reprezentacji, zapewnia, że może grać jeszcze lepiej i nie wyklucza odejścia z Pogoni, mimo że nie ma jeszcze konkretnych ofert.
Za panem życiowy sezon, a czy to już szczyt pana możliwości?
– Stać mnie na lepszą grę i większą skuteczność. Gdyby cała drużyna grała lepiej w meczach grupy mistrzowskiej, to mógłbym zdobyć więcej goli. Potwierdziła się pewna reguła, że jak nie strzela się w kilku meczach z rzędu (Robak nie zdobył gola od 28 kwietnia w 6 meczach – red.), to w każdym kolejnym trudniej trafić do siatki.
Czyli nie rezygnuje pan z walki o miejsce w kadrze?
– Oczywiście, że nie. Rozmawiałem po meczu z Niemcami z trenerem Nawałką i wiem, że jeśli będę w wysokiej formie i skuteczny, to dostanę szansę. Nie strzeliłem nic w meczu z Niemcami, więc teraz szansę dostają następni – Milik, Teodorczyk. Nie jest powiedziane, że każdy z nich wykorzysta szansę w meczu z Litwą. Ja skupiam się na sobie i dobrym przygotowaniu do sezonu.
Zostaje pan w Pogoni?
– Trudne pytanie. Po sezonie, w którym zdobywa się króla strzelców, mogą się pojawić różne opcje. Przykładem niech będzie ubiegłoroczny król – Robert Demjan – który wyjechał do Belgii. Na chwilę obecną nie ma żadnych konkretnych propozycji, a co będzie dalej, pokażą najbliższe tygodnie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad Justyny Kowalczyk odbija się ogromnym echem.
Pierwszy piłkarski tekst mówi o tym, co już cytowaliśmy z Faktu. Szczęsny wygrywa rywalizację z Borucem. Na tej samej stronie krótka rozmowa podsumowująca sezon w wykonaniu Waldemara Soboty.
Jesteś zadowolony z tego sezonu?
– Nie mam prawa narzekać. Do Brugge dołączyłem w trakcie sezonu i żałowałem, że nie przepracowałem z nimi okresu przygotowawczego. To ważne, żeby lepiej poznać nawyki nowych kolegów, jako skrzydłowy mogę się zorientować, czy ktoś woli podania do nogi czy na dobieg. Czekałem na zimową przerwę, żeby w niej zgrać się z resztą zespołu. Liga belgijska jest wymagająca, trzeba być dobrze przygotowanym technicznie i taktycznie, żeby w niej się odnaleźć. Miałem przez ten rok swoje wzloty i upadki.
Więcej były tych pierwszych czy drugich?
– Wzlotów, choć miałem też słabsze chwile, szczególnie na początku play-offów, kiedy przez pięć meczów nie zagrałem w podstawowej jedenastce. Czułem się dobrze, na treningach nie odstawałem, jednak trener wybierał innych skrzydłowych. Dla mnie to coś nowego, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żebym pięć meczów z rzędu zaczynać na ławce. Jeżeli byłoby to jedno czy dwa spotkania, można sobie wytłumaczyć, że to się zdarza. Jeżeli jednak się nawarstwiają, człowiek zaczyna się niecierpliwić i różne myśli przychodzą do głowy. Na szczęście udało się je odpędzić. Wróciłem do składu, a końcówka play-offów była dla mnie najlepsza od czasu wyjazdu do Belgii.
Zajęliście trzecie miejsce. Duże rozczarowanie w klubie, że nie zagracie w Lidze Mistrzów?
– Takie były plany i tylko o tym się mówiło, kiedy podpisywałem kontrakt – celowaliśmy w mistrzostwo Belgii. Do końca były na to szanse, przegraliśmy z Anderlechtem o trzy punkty. Taka porażka, kiedy walczy się do upadłego, a nie wychodzi, najdłużej zostaje pod skórą. Mamy bardzo ambitnego prezydenta klubu, dla niego to też rozczarowanie, że się nie udało. Klub cały czas się rozwija, powstaje nowy stadion. Nie wiem, czy zdążę na nim zagrać, data oddania nie jest jeszcze znana. Mam trzy lata kontraktu i nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie ze mną, kiedy wygaśnie.
Piszczek do Barcelony? Sensacyjną wiadomość podała katalońska stacja Barcelona Televisio, według której 35-krotny reprezentant Polski miałby zastąpić Daniego Alvesa, jeśli ten latem przeniesie się do PSG.
Informacja o możliwym transferze Polaka nie jest tak nieprawdopodobna, jak mogłaby się wydawać. Nowy trener Barcelony Luis Enrique zamierza przebudować zespół po nieudanym sezonie. Prezydent klubu Josep Maria Bartomeu już zapowiedział, że kilku zawodników pożegna się z Camp Nou. Wśród tych, którzy mają odejść, wymienia się Cesca Fabregasa, Alexa Songa, Cristiano Tello i właśnie Daniego Alvesa. Luis Enrique, kiedy pracował w Romie, chciał sprowadzić naszego piłkarza, ale Borussia Dortmund nie zgodziła się na jego sprzedaż, a i sam piłkarz nie palił się do przenosin na Półwysep Apeniński. Również w 2012 roku Piszczkiem poważnie interesował się Real Madryt i sondował, czy Polak jest zainteresowany transferem do Królewskich. W decydującym momencie zabrakło jednak konkretów. Piszczek jest piłkarzem, który przywiązuje się do miejsc, w których mieszka. W 2010 roku z duszą na ramieniu opuszczał spadkowicza z Bundesligi, Herthę Berlin i przenosił się do BVB. Przyznał, że miał z tego powodu kilka nieprzespanych nocy. Przez cztery lata zżył się z Dortmundem, kupił dom pod miastem, a w Borussii osiągnął życiową formę. Obecny sezon nie jest dla niego tak udany, jak poprzednie, również dlatego, że w czerwcu ubiegłego roku zdecydował się na operację biodra, które dokuczało mu przez kilka miesięcy. Na boisko wrócił w listopadzie i choć na początku sam miał zastrzeżenia do swojej gry, to z meczu na mecz prezentował się coraz lepiej. Wiosną był już wybierany przez magazyn Kicker do jedenastki kolejki Bundesligi.
Czy coś złego dzieje się z akademią Legii Warszawa – zastanawia się Przegląd w kolejnym tekście. Zauważając, że od lat nie było rundy, w której tak mało szans dostali wychowankowie.
W tej rundzie pierwszy mecz w ekstraklasie zaliczył tylko Konrad Jałocha, który całą rundę był zmiennikiem DuŁ¡ana Kuciaka i kiedy zespół miał już zapewnione mistrzostwo, zagrał w meczu z Pogonią (1:0). Była to najsłabsza od lat runda pod kątem promowania młodych piłkarzy. Podobnie było przed rokiem, ale wówczas Jagiełło grał trochę więcej niż teraz Jałocha. On jednak przynajmniej jest cały czas w pierwszym zespole, natomiast inni wychowankowie klubowej akademii grają w trzecioligowych rezerwach. Pytanie czy trenerowi Henningowi Bergowi brakuje odwagi, czy ci młodzi piłkarze nie są specjalnie utalentowani? Dodajmy, że postępu w tej rundzie nie zrobili też ci klubowi wychowankowie, którzy już wcześniej zadebiutowali w drużynie – Michałowie Efir i Kopczyński. Ten pierwszy spędził na boiskach ekstraklasy kilka minut, drugi w ogóle nie zagrał. Berg w Norwegii miał opinię trenera, odważnie stawiającego na młodzież, ale tam pracował w słabszych klubach, a w Legii ma ponad 20 piłkarzy, będących w skali naszej ligi mniejszymi lub większymi gwiazdami. Bywało, że np. Łukasik nie łapał się na ławkę, a w niejedynym klubie byłby najlepszym zawodnikiem. Z drugiej strony jednak Legia zawsze miała – jak na polskie warunki – mocny skład, a jednak młodzi gracze dostawali szansę…
Dusan Kuciak był zaskoczony, że wybrano go najlepszym bramkarzem ligi. Tymczasem władze Śląska Wrocław „pozbyły się darmozjada”, rozwiązując kontrakt z Odedem Gavishem.
Kontrakt Izraelczyka obowiązywał do lata 2016 roku, a jego utrzymanie pochłaniało około 40 tysięcy złotych miesięcznie. Już zimą szef rady nadzorczej Włodzimierz Patalas publicznie mówił, że najchętniej rozliczyłby winnych jego sprowadzenia do Wrocławia, tylko nie potrafi ich znaleźć. – Oded poszuka sobie nowego pracodawcy, kiedy jego umowa ze Śląskiem wygaśnie – lakonicznie mówił… we wtorek po południu menedżer zawodnika Gilad Kacaw, wyraźnie dając do zrozumienia, że jego klient nie ma ochoty zmieniać przynależności klubowej. Kilka godzin później okazało się, że menedżer kręci. Jakich argumentów użył prezes Śląska Paweł Ł»elem, można się tylko domyślać. Parę miesięcy temu, nie mogąc pozbyć się niewiele tańszego od Gavisha, za to podobnie bezużytecznego Krzysztofa Ł»ukowskiego, w końcu spacyfikował go Klubem Kokosa. Oświadczono, że piłkarz jest niedotrenowany i jedynie zajęcia trzy razy dziennie będą dla niego właściwą drogą do odpowiedniej formy. Ł»ukowski się złamał i zgodził na rozwiązanie kontraktu. We Wrocławiu równie chętnie pozbyliby się kolejnego środkowego obrońcy, LuboŁ¡a Adamca. Odkąd drużynę przejął Tadeusz Pawłowski, Czech z pierwszą drużyną miał wspólnego tylko tyle, że z nią trenował.
Dzisiejsze wydanie kończy zaś wspominany przy przeglądaniu Faktu wywiad tygodnia z Wojciechem Kowalczykiem. Nie odmówimy sobie zacytowania jeszcze jednego fragmentu.
No chyba awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów?
– Aaa to nie wiedziałem, że to podbój Europy. Bo dla mnie podbój to trafić do grupy z Realem, Dortmundem oraz Manchesterem City i ich ograć. Podbój… No umówmy się, podbijać to my możemy piłeczkę ping–pongową. U nas podbojem nazywa się awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, chyba, że „Kosa” miał na myśli półfinał tej imprezy. Awans do grupy LM powinien być obowiązkiem każdego mistrza Polski. A ta wypowiedź Jakuba to była po jego weselu, bo słyszałem, że się na to zanosi? Jeśli tak – rozumiem. Jeżeli inaczej – to wypowiedź z kosmosu.
Legia nie miała sobie równych, była bezkonkurencyjna.
– I nie będzie miała tych konkurentów przez najbliższych kilka lat. Jeśli Lech na początku zacznie gubić punkty to na nic później fascynacja, że „Lech goni!”. Bo nie dogoni. Wszystko w rękach właścicieli poznańskiego klubu i w nogach piłkarzy, by trzymać kontakt z Legią od samego początku. A mieliśmy kolejny sezon, gdy Lech goni Legię, lecz tylko do meczu na Łazienkowskiej. Wtedy kończy się gonitwa, brama zamknięta, dobranoc. Lecha trzymał przy nadziei jeszcze podział punktów, ale tylko przez chwilę. Na naszą ligę Legia jest za silna, niech jednak pokaże coś w końcu w pucharach. Nie liczmy w końcu na szczęście, że ono uśmiechnie się dając nam słabego rywala. Za chwilę zaczniemy modlić się, by przyjechał sędzia, co da nam siedemnaście karnych albo lub kartkami zdekompletuje rywali. Kiedy doczekamy się w końcu zespołu, który po losowaniu powie: wyeliminujemy ich, bo jesteśmy lepsi, bo mamy taki styl, bo tak strzelamy gole. Niestety, na dziś to nie mamy takiej reprezentacji ani klubu.

ANGLIA: Rooney próbowany na lewej stronie
Rooney ostro walczy o miejsce w składzie na zgrupowaniu reprezentacji Anglii. W najbliższym meczu Roo ma zostać wystawiony… na lewej flance, czyli w zupełnie nowej roli. To tylko pokazuje, że jego pozycja w kadrze jest bodaj najsłabsza od lat. Mecz z Ekwadorem ma być dla Anglików poligonem doświadczalnym, Hodgson planuje ostro zamieszać i taktycznie, i personalnie. Można się spodziewać nawet jedenastu zmian.
HISZPANIA: Real to religia
Real ma wciąż próbować wyciągnąć Suareza z Liverpoolu. Ancelotti go chce, a już Perez uważa Urugwajczyka za priorytetowy transfer. Z innych transferów, Atletico jeśli sprzeda Filipe Luisa do Chelsea, to Granada dostanie z tej transakcji dziesięć milionów euro. W kwestii mundialu, Del Bosque ponoć wciąż nie zdecydował kto zagr na dziewiątce. Mocny kandydatem jest, tak tak, Fernando Torres. W „Asie” duży wywiad z Ancelottim, który przekonuje, że Real to coś więcej niż klub. To już niemalże religia.
WŁOCHY: Transfery Milanu
Milan już zaczyna transfery. Niestety ich jakość nie może zachwycić kibiców „Rossoneri”, bo czy Menez i Alex to gracze, którzy są na poziomie ambicji Milanu? Wątpliwe. „La Gazetta” przekonuje też, że Lazio próbuje namówić Allegriego by on stał się ich trenerem. W „Tuttosport” nowe plotki transferowe dotyczące Juve, w tym jedna dość nieoczekiwana, mianowicie dotycząca Marcelo.



















