Dziś we włoskiej prasie można przeczytać, że bliski przejścia do Romy jest Seydou Keita, a jeszcze wczoraj pisano o ofercie z Liverpoolu. Tymczasem w Polsce, właśnie w tej chwili odbywa się transfer innego Keity – Muhameda. Lech Poznań pokazał się na dzisiejszej ceremonii wręczenia medali z nowym zawodnikiem, ale z jego ogłoszeniem wstrzymał się do ostatecznych wyników testów medycznych. Drugi letni transfer Kolejorza, po Macieju Wiluszu, staje się właśnie faktem.
Lech po raz kolejny potwierdza, że w kwestii skautingu nie ma na polskim rynku sobie równych. Nikt nie potrafi tak wyszukiwać piłkarzy, jak poznaniacy, i można stwierdzić to już dziś – zanim w ogóle Keita zamelduje się na naszych boiskach. Węgier i Łotysz z ligi węgierskiej, dwóch Finów i Gambijczyk z ligi szwedzkiej, Szkot z ligi szkockiej, obywatel RPA z ligi belgijskiej, a teraz do tego grona dopisujemy Norwega gambijskiego pochodzenia z ligi norweskiej…
Nie, Lech ani nie ogranicza się do Skandynawii, ani do Szkocji (tam znaleziono też przecież Ojamę), ani do Węgier. Nie ma tutaj żadnych zaciągów, ani zbiorowego podsyłania piłkarzy przez menedżerów. Jest za to pełen profesjonalizm: klub penetruje kilka europejskich rynków i bierze takich zawodników, jacy mu pasują. I – co w tym wszystkim najważniejsze – nie są to decyzje podejmowane na szybko, bez większej analizy. W Polsce o Keicie pisano od ponad pół roku, a zimą norweskie serwisy piłkarskie donosiły, że latem transfer był tak blisko, że Stromsgodset sprowadziło już w jego miejsce Flamura Kastratiego z Erzgebirge Aue.
Do przeprowadzki, owszem, doszło latem, ale rok później niż planowano. A Lech obserwował go od początku 2013 roku.
To właśnie wtedy w ręce piłkarzy Stromsgodset trafił tytuł najlepszej drużyny w kraju. W drodze po pierwsze od 43 lat mistrzostwo Norwegii swój udział miał również Keita. Rozegrał 19 z 30 ligowych spotkań, strzelił trzy gole i miał cztery asysty. Jak na napastnika, a tak się go przedstawia, to raczej niewiele.
– To napastnik, ale bardzo często ustawiany na skrzydle. Szybki, dynamiczny, z dużą fantazją i smykałką do gry kombinacyjnej. Był ważnym elementem drużyny, która została mistrzem. Nie trafiał na okładki, nie był wielką gwiazdą i postacią wiodącą, tylko częścią zespołu grającego fajną piłkę. Każdy znał jego wartość – mówi nam Jarosław Fojut, piłkarz norweskiego Tromso. – Myślę, że to taki typ zawodnika, który pasuje do koncepcji Lecha. Zresztą, w polskiej lidze odnajdują się szybcy gracze z niezłą techniką.
Co wiemy o Keicie? Faktycznie, nie przychodzi do Poznania jako potencjalny następca Łukasza Teodorczyka, bo najlepiej czuje się na lewym skrzydle. Całą karierę piłkarską spędził w Norwegii, w Stromsgodset debiutował jeszcze przed ukończeniem 18. roku życia. Ma występy w reprezentacji Norwegii w różnych kategoriach wiekowych, ostatnio w U-23, ale jeszcze jakiś czas temu można było przeczytać o jego chęci gry dla Gambii. Aha, pięć lat temu był na testach w Parmie.
– Kontrakt Keity z naszym klubem wygasał za pół roku, a my od pewnego czasu pracowaliśmy nad tym, żeby kontynuował karierę za granicą, zgodnie z jego życzeniem. Sprzedajemy go jako piłkarza wykształconego w Stromsgodset. Keita był z nami długo i potrzebował zrobić kolejny krok naprzód. To dla niego ważna i dobra decyzja, a przy okazji my otrzymujemy coś w zamian – mówi Jostein Flo, dyrektor sportowy klubu, cytowany przez serwis dt.no. Cały transfer nazywa „win-win situation”: dla klubu i samego zainteresowanego. Cieszy się też zapewne Drafn – lokalny klub, który osiem lat temu oddał Keitę, a teraz otrzyma procent z transferu.
Jak na nasze oko, stratny nie powinien być też Lech. Kolejorz obserwował piłkarza od półtora roku, kilkukrotnie robił pod niego podchody, ale nie był w stanie sprostać wymaganiom finansowym Norwegów. Teraz wykłada konkretne pieniądze na stół, chociaż za pół roku mógłby go mieć za darmo. Mając w pamięci, że Kolejorz – opierając swoje transfery na siatce skautingowej – myli się bardzo rzadko, już zacieramy ręce.
PT