Wiele było w Ekstraklasie ostatnio meczów o sparingowej atmosferze. Takich, w których testowano zastępy młodzieżowców albo dawano szansę obolałym od siedzenia na ławce rezerwowych. Górnik – Lechia do takich starć jednak nie należał. Obie strony wystawiły mocne jedenastki, a mecz z jedenastek rozstrzygnął „Król Wapna” Vranjes.
Stojan bynajmniej stojanowa na boisku nie uprawia, to jeden z najciekawszych graczy, którzy pojawili się zimą w Ekstraklasie. Dla takich obcokrajowców jak on czy Sadajew jest miejsce w lidze, potrafią wnieść wartość niemal w każde spotkanie, w którym występują. Dzisiaj ta dwójka do spółki z Makuszewskim najczęściej wywoływała zamieszanie w szeregach Górnika. Zabrzanie potrafili się nieźle odgryźć, szczególnie dobrze wychodziło im to w pierwszej połowie, gdy mieli pomoc ze strony Stolarskiego, z łatwością ogrywanego przez choćby Madeja. Słabiutka wiosna młodego bocznego obrońcy, dzisiejszy mecz był tylko tego potwierdzeniem.
Jeszcze słabsza jest jednak końcówka tej wiosny w wykonaniu sędziów. Dzisiaj znowu błąd, karny z przysłowiowej dupy, Danch nawet jeśli zaczepiał Sadajewa, to jeszcze przed polem karnym – a i to raczej poklepał go po ramieniu niż przeszkodził grać w piłkę. Druga jedenastka bezdyskusyjna, Gancarczyk zapomniał pomyśleć.
Pożegnali się z Zabrzem Łukasiewicz, Nakoulma, Olkowski. Nie zrobili tego może w najlepszym stylu, bo ich zespół przegrał, ale widać było, że każdemu z tych graczy mocno zależy. Powiedzmy sobie jednak jasno – jakkolwiek Olkowski prezentował niezłą formę, tak „Prezes” mocno obniżył loty w stosunku do jesieni. W tym momencie na rynku transferowym jego najmocniejszą kartą przetargową jest brak kontraktu, a nie dobre noty od skautów.
A Lechia? Przed nią rysują się ciekawe perspektywy. Nieźle pracuje się tu z młodzieżą, potrafiono wyłuskać też przyzwoitych graczy zza granicy. Dla dobra Ekstraklasy warto życzyć im, by ten projekt dalej się rozwijał.
