Nawałka zmienia dowódcę. Kapitanem będzie „Lewy”

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2014, 08:55 • 16 min czytania

Pod nieobecność kontuzjowanego Kuby „Lewy” będzie przewodził zespołowi 6 czerwca w spotkaniu z Litwą. Opaska nie będzie jednak u niego tylko do czasu, kiedy wyleczy się Błaszczykowski, ale na stałe. Nawałka po przepracowaniu pół roku z kadrą zebrał swoje doświadczenia i wyciągnął wnioski. Chce zmienić wcześniejsze reguły. W sztabie szkoleniowym doszli do wniosku, że lepiej postawić na nowego przywódcę, który od początku walki o Euro 2016 dowodziłby drużyną – czytamy dzisiaj w Fakcie i Przeglądzie Sportowym. To jeden z nielicznych artykułów w bardzo skromnej, sobotniej plasie, do którego jako tako warto zajrzeć. Zapraszamy na nasz codzienny przegląd najciekawszych materiałów. Choć dziś nie oczekujcie cudów.

Nawałka zmienia dowódcę. Kapitanem będzie „Lewy”
Reklama

FAKT

Zaczynamy od Faktu, w którym nieco mniej futbolu niż zwykle. Dwie strony, a na pierwszej z nich to, co już zapowiadaliśmy wyżej: „Lewy będzie kapitanem”. Nawałka zmienia dowódcę kadry.

Reklama

Decyzja w zasadzie została już podjęta. Ma zostać ogłoszona podczas najbliższego zgrupowania w Gdańsku. Kiedy w październiku Adam Nawałka obejmował posadę selekcjonera pojawiały się głosy, że wraz z nowym trenerem, powinien zostać wybrany nowy kapitan. Tak się jednak nie stało. Nawałka ogłosił, że opaskę podczas spotkań reprezentacji będzie nosił ten piłkarz, który aktualnie na boisku ma najwięcej występów w kadrze. – Formuła jest przejrzysta, zresztą tak bywało już w przeszłości – stwierdził. Ze stale branych pod uwagę przy powołaniach piłkarzy ranking wyglądał następująco: Jakub Błaszczykowski (68 występów), Robert Lewandowski (60), Artur Boruc (57). Pod nieobecność kontuzjowanego Kuby „Lewy” będzie przewodził zespołowi 6 czerwca w spotkaniu z Litwą. Opaska nie będzie jednak u niego tylko do czasu, kiedy wyleczy się Błaszczykowski, ale na stałe. Nawałka po przepracowaniu pół roku z kadrą zebrał swoje doświadczenia i wyciągnął wnioski. Chce zmienić wcześniejsze reguły. W sztabie szkoleniowym doszli do wniosku, że lepiej postawić na nowego przywódcę, który od początku walki o Euro 2016 dowodziłby drużyną. Tym bardziej, że nie wiadomo dokładnie, kiedy do odpowiedniej formy wróci pomocnik Borussii Dortmund. Adam Nawałka chce jeszcze porozmawiać z Lewandowskim, potem zakomunikować swoją decyzją na spotkaniu z resztą kadrowiczów, a następnie ogłosić ją na konferencji prasowej. Kiedy w lutym odwiedziliśmy „Lewego” w Dortmundzie i rozmawialiśmy w ośrodku treningowym w Brackel, ten w swoim stylu, jakby bez układu nerwowego, zareagował na fakt, że przez większość roku, a teraz jak się okazuje na stałe, miałby przejąć odpowiedzialność nad dowodzeniem reprezentacją. – Jestem już w takim wieku, że dojrzałem do noszenia opaski kapitańskiej. Ta perspektywa mnie nie przeraża. Na pewno nie będę się tego bał. Mam 25 lat więc przyszedł czas, żeby takie wyzwania brać na siebie. Wręcz przeciwnie, bycie kapitanem może wpłynąć na mnie pozytywnie – mówił wtedy. Wydaje się, że właśnie na to liczy Nawałka. Ł»e nominacja na kapitana da Lewandowskiemu więcej pewności siebie i przełoży się na jego boiskowe zachowania. Nawałka wchodzi jednak na bardzo grząski grunt. Pytanie, czy selekcjoner nie strzela sobie w stopę decydując się na tak gwałtowny ruch dopiero teraz. Jak zmiana wpłynie na atmosferę w zespole? Jego decyzje zweryfikują wyniki.

Na pytania czytelników odpowiada Mateusz Borek.

Jakich wzmocnień potrzebuje Legia?
– Sukces Legii na krajowym podwórku nie był w zasadzie ani przez moment zagrożony. Sztucznych emocji w walce o tytuł nie zbudowała nawet reforma ekstraklasy i dodatkowych siedem meczów. Takie porażki, jak ta z Ruchem, wylewają jednak na właścicieli i kibiców Legii kubeł zimnej wody i znów sieją niepokój przed eliminacjami Champions League. Legia większość meczów wygrywa łatwo, co nie zmusza jej do grania na pełnych obrotach na przestrzeni całego meczu. Dobry poziom europejski prezentują dziś Kuciak, Jodłowiec i Radović. Reszta piłkarzy to na razie bardzo solidna klasa ligowa. By zminimalizować ryzyko porażki w eliminacjach sugeruję Legii co najmniej trzy transfery. Szybkiego, potrafiącego grać jeden na jeden napastnika, doświadczonego, bramkostrzelnego ale też harującego w defensywie i grającego szybko piłką środkowego pomocnika i umiejącego wyprowadzić piłkę od tyłu środkowego obrońcę.

Czy Łukasz Fabiański dobrze zrobił, wybierając Swansea?
– To dobra informacja dla samego gracza, ale też dla selekcjonera Adama Nawałki. Piłkarz, który nie gra, to piłkarz, który cierpi. Fabiański co prawda zakończył ostatni sezon zdobyciem Pucharu Anglii, ale z pewnością oczekiwał po swojej przygodzie z tym wielkim klubem zdecydowanie więcej. 7 lat w Arsenalu to fajny czas, ale dziś فukasz chce się już zacząć cieszyć regularną grą. Zarówno Holender Michel Vorm, jak i Niemiec Gerhard Tremmel to rywale do ogrania w drodze do pozycji numer jeden w drużynie فabędzi. Regularna gra w Swansea to też szansa, by namieszać w rywalizacji między Arturem Borucem a Wojtkiem Szczęsnym w bramce reprezentacji Polski. Kilka miesięcy temu rozmawiałem dłużej o naszych bramkarzach z kapitanem kadry Jakubem Błaszczykowskim. Kuba lekko mnie wtedy zaskoczył, mówiąc: Nie uwierzysz, ale może nawet największy potencjał, spokój spośród naszych bramkarzy ma „Fabian”. Problemem jest tylko to, że nie gra. Wydaje się, że ten problem właśnie przestał istnieć.

Stronę obok znów odchodzi liczenie milionów. Nie ma w tym tekście jednak niczego ciekawego ani odkrywczego, tylko dwa świetnie znane fakty – Ruch z Górnikiem walczy o 950 tysięcy złotych premii za trzecie miejsce, natomiast każda lokata wyżej w tabeli to 200 tysięcy dla zespołu.

GAZETA WYBORCZA

W GW pustki. Tylko w wydaniu stołecznym jakiś tekścik przed meczem Legii z Lechem. Ta pierwsza jest ponoć winna zwycięstwo. Poza tym przy فazienkowskiej odbędzie się Dzień Dziecka.

W weekend w Warszawie i okolicach odbędzie się wiele rodzinnych imprez – biegów, wyścigów i rajdów rowerowych czy najróżniejszych pikników, które porozrzucane są po całej Warszawie. Takich jak np. piknik ze sportami miejskimi w Soho Factory przy ul. Mińskiej 25, gdzie w sobotę i niedzielę od godz. 11 do 19 będzie można zagrać w popularny ostatnio bubble football (gdzie zawodnicy mają na sobie wielkie dmuchane kule), speed badmintona, pojeździć na elektrycznych hulajnogach i poskakać na poweriserach. W sobotę w Wola Parku odbędzie się Siatkarski Dzień Dziecka, gdzie gośćmi specjalnymi będą Piotr Gruszka, znakomity były reprezentant Polski, oraz Jakub Bednaruk, trener AZS Politechniki. Dla dzieci zostanie zorganizowany konkurs, w którym wyłoniona zostanie „Złota Szóstka”. Na specjalnie przygotowanym miniboisku będą rozgrywane treningi siatkarskie oceniane przez kadrę sędziów. Każda konkurencja będzie punktowana, a szóstka dzieci z największą liczbą punktów wejdzie w skład Drużyny Marzeń Wola Parku. Impreza rozpocznie się o godz. 12. O godz. 16 na stadionie Legii rozpocznie się Dzień Dziecka z Legią, gdzie od godz. 17 będzie możliwość obejrzenia otwartego treningu mistrzów Polski na płycie głównej. Każdy młody kibic będzie mógł zrobić sobie zdjęcia i wziąć autograf od naszych zawodników, a piłkarze, którzy nie będą uczestniczyli w treningu…

Jest też króciutka rozmówka z Michałem Kucharczykiem. – Udowodniłem, jak wiele dobrego mogę dać drużynie, że mogę być wartościowym graczem. Nie czułem i nie czuję się słabszy od moich konkurentów – mówi skrzydłowy Legii, któremu chyba jednak nie w smak opuszczać klub z Łazienkowskiej.

Ł»ycie jest przewrotne. Miesiąc temu pisano, że przegrywa pan rywalizację w Legii, a dziś, że jest jej zwycięzcą.
– Nie chcę tego w żaden sposób komentować. Każdy pisze, co uważa za słuszne, ale nikt do końca nie wie, co tak naprawdę dzieje się w klubie i jak wygląda rywalizacja w drużynie. O tym wiemy tylko my, zawodnicy i trener.

Niedawno powiedział pan, że nie jest jeszcze pewien, czy decyzja o pozostaniu w klubie była słuszna. Dziś pan już tę pewność ma?
– Przede wszystkim cieszę się, że wyszło na moje. Ł»e udowodniłem, jak wiele dobrego mogę dać drużynie, że mogę być wartościowym graczem. Nie czułem i nie czuję się słabszy od moich konkurentów. Czy przekonałem do siebie trenera? Nie wiem. Wiem natomiast, że to on jest od ustalania składu, a mnie pozostaje walczyć na całego, czekać na swoją szansę i umieć ją wykorzystać. Mnie się to udało.

فukasz Teodorczyk mówi, że w niedzielnym meczu będzie „rzeźnia”. Potwierdzi pan tę opinię?
– Myślę, że te słowa są nieco nie na miejscu. Piłka nożna to piękna dyscyplina i nie ma tu miejsca na „rzeźnię”, jak ujął to Teodorczyk. Futbol to nie licytacja, kto kogo mocniej kopnie albo uderzy. To opinia wydana chyba na wyrost.

SPORT

Okładka sobotniego Sportu.

Lansowany ten sam temat, co wczoraj. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by dwa śląskie kluby walczyły między sobą o trzecie miejsce w lidze, gwarantujące blisko milion złotych premii. Na początek mamy jednak krótki wywiad z Bogusławem Leśnodorskim. Bardzo przeciętny, jak na tego rozmówcę.

– Nie mamy pieniędzy, aby działać na rynku transferowym obok klubów, które wydają na zawodników po kilka milionów euro. To czy kogoś kupimy nie zależy też od tego, czy kogoś sprzedamy. Wciąż bowiem więcej wydajemy niż generujemy zysków z transferów. Przyszło przecież kilku zawodników, którzy mają dość wysokie pensje. Sporo zainwestowaliśmy w pierwszą drużynę. Latem chcemy jednak zaangażować trzech, może czterech piłkarzy. Skrzydłowego, lewego obrońcę i stopera. Być może jeszcze napastnika.

(…)

Na razie nie planujemy żadnych transferów z klubu. Wiadomo jednak, że niektórzy gracze mają wpisane w kontrakty kwoty odstępnego i różnie to może się potoczyć. W każdym oknie zamierzamy wzmacniać drużynę, a nie ją osłabiać. Jest zainteresowanie kilkoma graczami, ale to następuje falami. W tym roku wzmożony ruch transferowy będzie miał miejsce po mistrzostwach świata w Brazylii.

Jest rozmówka z Robertem Warzychą, ale nie sposób wyciągnąć z niej cokolwiek. Serio, nie piszemy tego złośliwie. Nakoulmie i Olkowskiemu należy się godne pożegnanie, Górnik będzie grał o zwycięstwo, Majtan i Jeż będą grali, jeśli dobrze się pokażą na treningach, ble, ble, ble.

Dalej wypowiada się Mariusz Klimek, jeden z decydentów Ruchu.

– Doskonale wiemy, na które pozycje brakuje nam piłkarzy. Potrzebujemy tzw. dziesiątki i dziewiątki, bo Filip Starzyński jest bardzo uniwersalnym zawodnikiem. W przeciwieństwie do poprzednich lat nie zamierzamy przepłacać. Mamy limit 15 tysięcy zł i tyle możemy zaoferować. Jesteśmy przygotowani na to, że z kilku potencjalnych transferów będziemy musieli zrezygnować, właśnie z powodu wysokości pensji. Ale damy radę.

Co z Michałem Buchalikiem?
– Niepotrzebnie w ostatnich dniach została wywołana wokół niego burza. Proszę mi wierzyć, że przed meczem z Legią nie było żadnej dyskusji na temat tego, czy przedłuży kontrakt. Gdyby Kamiński był w takiej formie jak dzisiaj, na przykład w lutym, to Michał od tamtej pory siedziałby na ławce.

Oj, kręci pan, panie Klimek.

Sport prezentuje dziś też jedenastkę zawodników, którzy odejdą lub mogą odejść ze śląskich klubów. Wygląda tak: Trela – Olkowski, Matras, Dziwniel – Sloboda, Jurado, Starzyński, Nakoulma – Wilczek, Jankowski, Zachara. Reszta to sporo gdybania: kto się kim może interesować, raczej bez konkretów.

SUPER EXPRESS

W Super Expressie najpierw coś do obejrzenia. Jakaś miss szykuje formę na mundial w Brazylii. Cytować tekstu absolutnie nie ma sensu. To jeden z tych materiałów, które po prostu się ogląda.

W przeciwieństwie do rozmowy z Mateuszem Możdżeniem, który występuje dziś – uwaga – jako Al Capone z Ursusa. Ostatnio wziął udział w specjalnej sesji zdjęciowej.

Lepiej się czujesz w roli piłkarza czy modela? Pytam, bo ostatnio wziąłeś udział w specjalnej sesji, wystylizowano cię na Ala Capone.
– Świetnie się bawiłem, ale jednak pozostanę przy zawodzie piłkarza. Nie sądzę, bym miał predyspozycje, by być modelem. A co do stylizacji, to cieszę się, że udawałem akurat Ala Capone. Sporo czytałem o przestępczości w USA i działalności Capone.

Na zdjęciach siedzisz w pięknym zabytkowym samochodzie.
– To był najfajniejszy moment całej sesji! Ten mercedes został wyprodukowany w 1954 roku, a w środku wygląda, jakby był nowy. Nienaruszona skóra, lakier też idealny. Widać, że właściciel dba o niego jak o członka rodziny. Po raz pierwszy i być może ostatni w życiu miałem okazję usiąść w takim zabytku.

Przejdźmy do piłki. Niedzielny, kończący sezon mecz z Legią ma dla was jakieś znaczenie? W tabeli ani nie awansujecie, ani nie spadacie…
– Ale prestiżowo to spotkanie na najwyższym poziomie. Elektryzuje tak, jakby to była gra o najcenniejsze punkty. Pełny stadion, otoczka – to wszystko będzie nas nakręcać. Chcemy sprostać oczekiwaniom i popsuć Legii świętowanie.

W ubiegłym sezonie na Łazienkowskiej spowodowałeś karnego, przez którego przegraliście. Dostałeś też czerwoną kartkę. Nie boisz się powtórki?
– W ogóle o tym nie myślałem, nie ma się co zadręczać. Ale faktycznie, tamten mecz był ważny, po nim w zasadzie straciliśmy szansę na tytuł. Spokojnie, demony nie powrócą.

Trochę bawią nas groźne zapowiedzi: Możdżeń rozjedzie Legię, ale takimi prawami rządzi się tabloid. Poza tym historie o jego pochodzeniu ze stolicy opowiedziano już wiele, wiele razy.

Na tym prawie koniec. Został nam już tylko menedżer Swansea, cytowany z angielskich mediów, który wychwala فukasza Fabiańskiego.

– فukasz to uczciwy, szczery, skromny i pełen pokory człowiek, który chce bardzo ciężko pracować. Jestem przekonany, że już wkrótce okaże się dużym i ważnym wzmocnieniem naszego zespołu – mówi Garry Monk (35 l.), menedżer Swansea City, klubu, do którego trafił właśnie فukasz Fabiański (29 l.). Polak miał rywalizować o miejsce w bramce „فabędzi” ze znakomitym Holendrem Michelem Vormem (31 l.), ale wygląda na to, że może szybko wskoczyć do pierwszego składu. Fabiański w dużo bogatszym od Swansea Arsenalu zarabiał 30 tys. funtów tygodniowo, tyle, ile dostają największe gwiazdy walijskiej drużyny. Przyszedł za to za darmo, więc mógł wywalczyć korzystne warunki kontraktu. Swansea to średniak w Premier League, zarówno jeżeli chodzi o jakość zespołu (12. miejsce w zakończonym sezonie), jak i klubowy budżet, ale jeżeli „Fabian” podpisał w Walii kontrakt, to nieznacznie niższy niż ten, który miał w Londynie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka Przeglądu. Lewy za Kubę.

Lewandowski przejmuje władzę w kadrze, to w zasadzie temat dzisiejszego numeru.

Kiedy w październiku Adam Nawałka obejmował posadę selekcjonera, pojawiały się głosy, że wraz z nowym trenerem powinien zostać wybrany nowy kapitan. Tak się jednak nie stało. Nawałka ogłosił, że opaskę podczas spotkań reprezentacji będzie nosił ten z piłkarzy będących na boisku, który ma najwięcej występów w kadrze. – Formuła jest przejrzysta, zresztą tak bywało już w przeszłości – stwierdził na konferencji prasowej przed meczem ze Słowacją. Hierarchia miała być jasna. Jeśli chodzi o zawodników stale branych pod uwagę przy powołaniach, ranking wyglądał następująco: Jakub Błaszczykowski (obecnie 68 występów), Robert Lewandowski (60), Artur Boruc (57). Na początku rundy wiosennej, w spotkaniu Borussii z Augsburgiem, Kuba doznał jednak poważnego urazu – zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. Stało się jasne, że powrót na boisko zajmie mu ponad pół roku. Opaska na towarzyski mecz ze Szkocją w Warszawie miała powędrować do Lewandowskiego, ale także on doznał urazu, który wyeliminował go z tego spotkania. Zamiast Boruca w bramce stanął Wojciech Szczęsny, więc na boisko drużynę wyprowadzał obrońca BVB فukasz Piszczek (35 meczów w kadrze). Mecz z Niemcami, także pod nieobecność Lewandowskiego, toczył się pod dowództwem bramkarza Southampton. Lewy będzie wreszcie przewodził zespołowi 6 czerwca w spotkaniu z Litwą. Opaska ma zostać u niego także wtedy, kiedy wyleczy się Błaszczykowski. Nawałka po przepracowaniu pół roku z kadrą zebrał doświadczenia i wyciągnął wnioski. Chce zmienić wcześniejsze reguły. W sztabie szkoleniowym doszli do wniosku, że lepiej postawić na nowego przywódcę, który od początku eliminacji EURO 2016 dowodziłby drużyną. Tym bardziej, że nie wiadomo dokładnie, kiedy do odpowiedniej formy wróci pomocnik Borussii Dortmund. W reprezentacji rozpoczyna się kolejny etap, walka o wyjazd do Francji. Potrzebny jest nowy lider, nowe rozdanie. A zgrupowanie w Gdańsku to ostatni moment na zmiany.

Temat o wymiarze lekko symbolicznym, zupełnie nas nie grzeje.

Generalnie, sobotni numer PS bardzo oszczędny, jeśli chodzi o liczbę piłkarskich materiałów. Jak zwykle przed meczem Legii z Lechem, mamy rozmowę z Mateuszem Możdżeniem. Już kolejną.

Zostaje pan w Lechu?
– Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale jestem już bliski jej podjęcia. Mam wielki szacunek dla Lecha, ale muszę myśleć o swojej przyszłości, zarówno sportowej, jak i finansowej. Priorytetem jest dla mnie wyjazd do klubu zagranicznego.

Pierwszą ofertę przedłużenia umowy dostał pan w marcu ubiegłego roku. Dlaczego negocjacje trwają tak długo?
– Chodzi o wiele aspektów, m.in. rolę w drużynie, której nie jestem pewien. Chciałbym znać dwie pozycje, na których trener mnie widzi i na których będę grał. Jestem uniwersalny, ale chcę rozwijać się i być dobrym zawodnikiem na jednej, ewentualnie dwóch konkretnych pozycjach. Może myślę dziś egoistycznie, ale sentymentów w piłce mieć nie można. Oczywiście jest też aspekt finansowy. Wiadomo, że wychowankom zawsze trudniej o wyższe kontrakty.

To załóżmy, że zgłasza się Legia.
– W Warszawie mieszka cała moja rodzina. Brat, zapalony kibic Legii, na pewno by się nie obraził. Ostatnio dzwonił i pytał, czy nie pójdę z nim na Starówkę świętować zdobycie tytułu. Ale też nie chciałbym być źle zrozumiany. Jestem zawodowym piłkarzem i muszę myśleć o swojej przyszłości. Dlatego dziś jestem otwarty na każdą propozycję, zwłaszcza z klubu, który da mi możliwość rozwoju. Piłka nożna jest moją pracą, dzięki niej zarabiam na życie. Piłkarz gra tam, gdzie go chcą. Każdy powinien to rozumieć i szanować.

Lech ma kompleks Legii?
– Nie mi to oceniać. Jak spojrzymy na historię – kiedyś Legia podbierała nam zawodników do wojska i od tego czasu zaczęły się wszystkie antypatie. Niedawno na Łazienkowską przeszedł Bartek Bereszyński, czy bardzo młody Miłosz Kozak. Bereś w zeszłym sezonie odpalił, wyszło mu w stolicy, a nie w Poznaniu.

Rozsądnie powstrzymuje się od głupawych deklaracji pt. Tylko Lech, nigdy do Legii, Legia to wróg.

Dzisiejszy Przegląd potwierdza również informacje, które podawaliśmy na stronie wczoraj. Trenerem Cracovii ma być Robert Podoliński. Informacja znajdzie oficjalne potwierdzenie w poniedziałek.

Podoliński wraz z końcem sezonu rozstaje się, po trzech latach pracy, z Dolcanem Ząbki. 38-latek nie przedłuży wygasającego 30 czerwca kontraktu, ponieważ obejmie drużynę z ekstraklasy. Od jakiegoś czasu mówiło się, że zatrudnieniem Podolińskiego zainteresowane są Podbeskidzie i Cracovia. – Temat klubu z Bielska-Białej jest nieaktualny. Mogę zdradzić, że jestem dogadany z innym przedstawicielem ekstraklasy. Oficjalna informacja będzie podana mediom w poniedziałek. Nic więcej na ten temat teraz nie mogę powiedzieć – przyznał dotychczasowy opiekun Dolcanu. Nam udało się potwierdzić, że władze Cracovii rzeczywiście dogadały się z Podolińskim. Tym samym młody szkoleniowiec po raz pierwszy w swojej karierze będzie prowadził klub z ekstraklasy. Dla Podolińskiego nie będzie to natomiast pierwsza praca w krakowskim klubie. W sezonie 2009/10 był asystentem Artura Płatka. Według naszych informacji, razem z trenerem do Pasów przeniesie się cały sztab szkoleniowy Dolcanu, czyli Mariusz Liberda, który będzie zajmował się szkoleniem bramkarzy oraz Michał Pulkowski. Cracovia szukała nowego trenera już od pewnego czasu. Właściciel klubu Janusz Filipiak nie zamierzał bowiem przedłużyć wygasającej 30 czerwca umowy z Wojciechem Stawowym, którego publicznie krytykował za styl gry zespołu i za to, że nie dawał szansy wykazania sie młodym piłkarzom. Stawowy nie chciał jednak podać się do dymisji.

I to wszystko. Kończymy fragmentem felietonu Krzysztofa Stanowskiego: Reforma? Dla mnie bomba!

Reforma podobno sztucznie ten sezon wydłużyła i nie zagwarantowała dodatkowych emocji, a taki był jej cel. Cóż, może dziwak ze mnie, ale uważam, że gdyby rozgrywki zakończyły się po 30 kolejkach, to przez następne weekendy oglądalibyśmy Klan zamiast meczów i emocji miałbym jeszcze mniej – nawet biorąc pod uwagę spektakularną śmierć Krystyny Lubicz. Czyli lepsze te dodatkowe siedem terminów niż żaden, jak ktoś lubi piłkę oglądać, to znalazł w tych spotkaniach coś dla siebie, a jak ktoś lubi doszukiwać się dziury w całym – to znalazł tylko problemy i komplikacje. Natomiast jeśli są tacy, którzy uważają, że 37-meczowy sezon jest za długi, bo na koniec mamy nadmiar meczów bez stawki, to proponuję pójść w drugą stronę: zróbmy sezon złożony z pięciu kolejek, wtedy istnieć będzie wielka szansa, że przed ostatnim gwizdkiem nie będziemy wiedzieć, kto jest mistrzem, a kto spada. Moim zdaniem, piłkarze są od tego, żeby grać, stadiony od tego, żeby przyjmować kibiców, sędziowie – by prowadzić mecze. Cały ten biznes powinien się kręcić możliwie najdłużej, zwłaszcza teraz, gdy pogoda za oknem ładna.

ANGLIA

#DanUsProud. Kreatywność Anglików tradycyjnie na najwyższym poziomie, co tylko potwierdza ten tytuł. Dzisiejsze nagłówki prasy zapowiadają, że chłopcy Hodgsona nadciągają do Brazylii – w kraju zapanował duży optymizm po tym, jak kadra rozjechała Chile 3:0. Uwaga wszystkich skupia się na Sturridge’u, który strzelił jednego z goli i wyglądał naprawdę obiecująco. Aha, Liverpool ma w końcu sięgnąć po Lallanę za 25 milionów funtów.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA

W Hiszpanii też sporo mozna przeczytać o kadrze – tym bardziej, że podopieczni Del Bosque ograli 2:0 Boliwię. Jest też i o tych, którzy jadą na mundial. Przede wszystim jednak AS zwraca uawgę na to, że reprezentacja prezentuje wysoki poziom, jest w dobrej formie. W Sporcie trafiamy natomiast na nazwiska tych, którzy chętnie przeszliby do Barcelony: Marquinhos z PSG, Sergio Aguero z Manchesteru City i Koke z Atletico.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama