To jest niewiarygodne, po prostu jakieś fatum. Kolejny zagraniczny trener uwziął się na polskiego piłkarza, nie dał mu pograć i zwyczajnie zgnoił. Historia Piotra Zielińskiego ma jednak pozytywne zakończenie, bo jego ciemiężyciel i kat właśnie pożegnał się z klubem. – Kiedy dostałem tę wiadomość, uśmiechnąłem się. W tym sezonie nie dał mi pograć, odstawił mnie na boczny tor. Więcej mówił, niż robił – wyznał na łamach Super Expressu pomocnik Udinese.
Dalej czytamy, że Zieliński w akcie desperacji był nawet na rozmowie z prezydentem Udinese, ale ten – o zgrozo – nie potrafił polemizować z decyzją swojego szkoleniowca. Byłego piłkarza Zagłębia od siedzenia na ławie aż bolało serducho i od dawna skrycie marzył o odejściu Francesco Guidolina, bo – jak sam twierdzi – u nowego trenera NA PEWNO będzie grał. Pewność siebie młodego pomocnika wydaje się równie duża, jak przekonanie, że brak gry nie sprawił, że stał się gorszym zawodnikiem. Teraz ma zamiar ruszyć do przodu niczym jego ulubiony samochód, aż wszyscy będą zaskoczeni.
Przez chwilę zastanawialiśmy się nawet nad jakimiś dodatkowymi sesjami dla polskich zawodników wyjeżdżających za granicę. No wiecie, zajęcia z autopromocji, obowiązkowe szkolenie w akademii uśmiechu – wszystko co mogłoby sprawić, że będą bardziej lubiani. Trzeba by popracować też nad nastawieniem, nauczyć się cieszyć życiem i wchodzić w lepsze interakcje z ludźmi. Przydałby się też przyspieszony kurs Savoir-vivre, by nikt nie mógł zarzucić naszym piłkarzom braku ogłady. Efekt powinien przyjść od razu, a polscy kopacze z miejsca zyskaliby przychylność zagranicznych trenerów i, co za tym idzie, częściej pojawialiby się na boisku.
Wróćmy jednak na ziemię. Narzekanie na Francesco Guidolina to jednak bezczelność w wydaniu Zielińskiego. To właśnie włoski szkoleniowiec wyciągnął tego nastoletniego chłopaka z czeluści lubińskich obiektów, włączył do pierwszej drużyny Udinese i dał szansę debiutu w Serie A. To pod skrzydłami Guidolina Zieliński zaistniał w dorosłej piłce, dostał wiele szans pokazania się, wreszcie trafił do reprezentacji Polski. Włoch był pierwszą osobą, który zdecydowanie postawiła na Polaka, dostrzegła w nim coś więcej. Jeżeli tak przychylny Zielińskiemu człowiek odsunął go od składu – a tak trzeba nazwać 137 minuty rozegrane na przestrzeni całego sezonu – to musiał mieć jakiś powód.
Urocza jest też inna część rozmowy, w której Zieliński tłumaczy, dlaczego zimą nie skorzystał z jedynej realnej opcji wypożyczenia, do Watford. Jak się okazuje, Polak nie zdecydował się na transfer z powodu poziomu Championship, w której sama kopanina i bieganie tam i z powrotem oraz… przez szkoleniowca. – Podobno trener był tam jeszcze gorszy niż Guidolin – wyznał Zieliński dziennikarzowi, ale co miał dokładnie na myśli – nie wiadomo.
Możemy jedynie przypuszczać, że chodziło o niechęć szkoleniowca Watford do polskich piłkarzy.
Fot. FotoPyK