W Bydgoszczy mecz z orlikową atmosferą i orlikowym sędziowaniem

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2014, 23:41 • 2 min czytania

Zawisza mało efektownie pożegnał się z bydgoską publicznością. Aż chce się zapytać „z kim?!”, bo dziś żegnała się raczej z komentatorami, ochroniarzem śpiącym pomiędzy sektorem A i B, panem Witkiem od zapalania jupiterów i panią Hanią od popcornu. Poza nimi na stadionie było paru kibiców, ale w takiej sile, że aż przykro opowiadać o konkretnych liczbach. Atmosfera była przez to raczej orlikowa, słychać wyraźnie było na przykład każde „Wyjazd!”, „Graj!” i „Kur…czę pieczone”.
Dlatego zastanawiamy się, czy przy golu dla Górnika nie zawinił też Kaczmarek. Ł»adnego „Moja!” ze strony Kaczmarka nie usłyszeliśmy, może dlatego Nawotczyński postanowił interweniować. Ale może też Kaczmarek po prostu uznał, że Nawotczyński nie będzie robił jaj w sytuacji, gdy nie ma wokół niego nikogo? Ten jednak postanowił się wydurnić, przez co zamiast zakończyć akcję to wykończył ją jak Pippo Inzaghi. Gol z przysłowiowej dupy, bo Górnik do tego momentu w ofensywie nie istniał.

W Bydgoszczy mecz z orlikową atmosferą i orlikowym sędziowaniem
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Tak naciskany przez graczy Górnika był Nawotczyński przy bramce

Reklama

Podobnie z dupy była też decyzja sędziego w 96 minucie. Musiał nie miał dziś wiele pracy, praktycznie nie było ostrych fauli, a gracze obu drużyn długimi minutami grali w schemacie – przekraczamy linię środkową i oddajemy piłkę. Tu się sędzia jednak skompromitował, gol Drygasa był jak najbardziej prawidłowy, nie ma mowy o spalonym. Jedyna jako tako trudna sytuacja i w niej zawalił, wypaczając wynik meczu.

Kto poza Musiałem był głównym aktorem dzisiejszego „widowiska”? Pozytywnymi Kasprzik i Gwaze. Pierwszy kilkukrotnie ratował tyłek kolegom. Drugi, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, zaliczył asystę, poza tym techniką przewyższał wszystkich i to było widać. Swoją przebojowość zaprezentował Luis Carlos, miał łatwość odnajdywania się w dobrych sytuacjach, albo nawet kreowania ich dla siebie. Jednak mimo paru sytuacji nie zdołał pokonać Kasprzika, choć trzeba przyznać, że jego uderzenia – choć ostatecznie nieskuteczne – nie należały do najgorszych. Miano drugiego parodysty meczu obok Nawotczyńskiego wędruje do Alvarinho, który kaleczył dzisiaj na potęgę. Nie wychodził mu drybling, nie wychodziły wrzutki, przede wszystkim celował w stratach i spowalnianiu akcji. Raz udało mu się nawet podać w aut (żaden z kolegów nie stał nigdzie blisko), i to było podsumowanie jego występu.

Słówko dodajmy też o Drewniaku, którego wielokrotnie krytykowaliśmy za brak kreatywności w grze. To nic a nic się nie zmieniło, jego podania często były dość dramatyczne, szczególnie te dłuższe. Jednak trzeba podkreślić, że na tyłach chłopak grał pewnie, miał przytomne odbiory, nieźle się ustawiał.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama