“Legia jest pomiędzy Sportingiem a Bragą”
26 maja 2014 – 18:44
Paweł Dawidowicz przenosi się do Benfiki, a w drugą stronę, do naszej ekstraklasy, zjeżdża coraz więcej Portugalczyków. Polskie kluby coraz pilniej obserwują Ligę ZON Sagres, bo nie ma drugich rozgrywek, w których – mimo zżerającego ich kryzysu – na co dzień grało tak wielu utalentowanych piłkarzy. O różnicach między polskim i portugalskim rynkiem, o transferze Dawidowicza, a także choćby o Sa i Paixao porozmawialiśmy z Bruno Carvalho, jednym z najbardziej perspektywicznych agentów w Portugalii.
Rozmawiamy dwa dni po transferze Pawła Dawidowicza do Benfiki, więc od tego możemy zacząć. Do tej pory kierunek transferów między Polską a Portugalią był raczej przeciwny.
Myślę, że oba kraje będą ze sobą współpracowały coraz ściślej i w obu kierunkach. Po wielu poważnych europejskich drużynach, szczególnie z Niemiec, widać, że w Polsce jest jakość. W Portugalii szczególnie brakuje klasowych napastników, a u was w ostatnich latach pokazali się Lewandowski, Milik czy obecny napastnik Lecha, więc czołowa trójka z Portugalii będzie zaglądać w waszym kierunku coraz częściej. Tym bardziej, że oba kraje są w Unii Europejskiej i nie ma żadnych ograniczeń narodowościowych, a ci Polacy, którzy grali w naszej lidze, pokazali się z dobrej strony. Saganowski wykonał świetną robotę w Vitorii Guimaraes, a Kieszek ma za sobą udany sezon w Setubal.
Na razie do Portugalii ruszył jedynie Dawidowicz, a kibice Benfiki się dziwią, że ich klub wziął Polaka, a nie kolejnego Serba.
Bo taka była tendencja w ostatnich latach. Żartowano, że gra u nas cała reprezentacja Serbii, ale nie ma na co narzekać, bo akurat ci zawodnicy, którzy przyjeżdżali, wnosili jakość i działaczom Benfiki należy się uznanie. Marković spokojnie może grać w Realu czy Chelsea… Prawie wszyscy Serbowie okazali się wspaniali. Dziwne tylko, że ich reprezentacja nie awansowała na mundial, bo reprezentację mają bardzo mocną.
Skauci z waszych klubów często przyjeżdżają oglądać polską ekstraklasę, ale ten Dawidowicz to i tak wyjątek. Wcześniej z Benfiką dogadali się też Bartosz Bereszyński i Piotr Parzyszek, ale transfery upadł na ostatniej prostej.
Obejrzeliśmy kilka meczów ligi polskiej i naprawdę uważam, że jakość da się tu znaleźć nawet w mniejszych drużynach. Niekoniecznie w Legii czy Lechu. Bardzo podobał mi się prawy obrońca Pogoni, ale nie pamiętam nazwiska. Dobrze grali też Japończycy… W Legii pokazuje się Żyro, coraz więcej mówi się o napastniku Lecha, dobrze wygląda afrykański skrzydłowy Cracovii. Można wymieniać.
Ale tacy zawodnicy do Portugalii nie wyjadą, bo TOP3 nie zwróci na nich uwagi, a mniejsze kluby nie płacą wystarczająco. Niezłego zawodnika z Polski nie zainteresuje gra w Vitorii Setubal, skoro pensja jest taka sobie, a życie droższe.
Z drugiej strony taki zawodnik dostałby wymagającą ligę, mecze z wielkimi drużynami i o ile od was łatwiej się wypromować do Rosji czy na Ukrainę, o tyle Portugalia jest trampoliną do Hiszpanii, Włoch czy Anglii. Popatrzmy na takiego Kieszka… Przyleciał do Portugalii, pograł w mniejszym klubie i trafił do Porto. Jasne, nie był podstawowym zawodnikiem, ale Porto to jednak Porto.
Gdybyś podpisał umowę o reprezentowanie z młodym polskim piłkarzem, to sugerowałbyś mu pozostanie w Polsce, np. w Pogoni, czy przejście do drużyny pokroju Estoril?
Takie sytuacje trzeba rozpatrywać indywidualnie. Estoril rozegrało wspaniały sezon, zajęło czwarte miejsce i awansowało bezpośrednio do fazy grupowej Ligi Europy. To bardzo dobry projekt i poważny klub. Z perspektywy młodego piłkarza – świetne miejsce.
Nie musi być Estoril. Chodzi mi o przeciętny klub, od którego nie można oczekiwać cudów, ale który na pewno się utrzyma.
Gdyby młody zawodnik grał w Legii lub Lechu, to pewnie radziłbym mu zostać w Polsce. Zależy od projektu. Brakuje wam tylko drużyny w Champions League, by ekstraklasa zyskała na atrakcyjności. Wierzę, że uda się to Legii, bo potem zyska cała liga. Legia, patrząc z perspektywy Portugalii, ma naprawdę wszystko. Nowoczesne podejście, świetna organizacja, porządny stadion, fanatyczni kibice, świetni piłkarze… Miałem dla Orlando Sa propozycję z Hiszpanii, a zdecydował się na Warszawę – to o czymś świadczy. Proszę mi wierzyć – Legia to fantastyczny projekt.
Da się jakoś porównać z portugalską czołówką?
Z Benfiką i Porto nie – ze względu na budżet. Benfica dostaje 20 milionów euro z praw telewizyjnych, czyli kwotę niewiele niższą od całego budżetu Legii. Organizacja klubu stoi za to na wysokim poziomie, ale jeśli chodzi o finanse, to można je porównać raczej ze Sportingiem Braga.
Łatwo się współpracuje z polskimi klubami?
Na pewno łatwiej niż w przeszłości dzięki temu, że portugalscy piłkarze pokazali się tu z dobrej strony. Legia i Lech regularnie obserwują naszą ligę, a Wisła jest na prawie każdym meczu. Polskie kluby zrozumiały, że nasz rynek jest interesujący. Nikt tu nie liczy na transfery z Porto czy Benfiki, ale kluby z ekstraklasy stać na najlepszych piłkarzy z Vitorii Setubal czy Guimaraes. Nie twierdzę też, że każdy piłkarz z tych zespołów poradziłby sobie w Polsce, ale już najlepszy zawodnik z Setubal łapałby się do jedenastki Legii, a zawodnik po prostu dobry mógłby podnieść poziom Zawiszy czy Piasta. Bez problemu. Mówimy tu jednak o piłkarzach z portugalskiej ekstraklasy, bo już Victor Nikiema czy Hebert, których sprowadziłem do Gliwic, grali w drugiej lidze, w rezerwach Bragi i w Portugalii nie byli znani.
Akurat w Piaście te portugalskie transfery nie wypaliły.
Nie zgodzę się, bo Nikiema grał dobrze, Hebert szybko doznał kontuzji, wrócił i ostatnio grał nieźle. Rabiola…
… nie strzela goli.
To prawda, nie sprawdził się, ale w poprzednim sezonie zdobył 18 bramek w drugiej lidze portugalskiej. Może po prostu nie pasuje do waszej ligi, bo nie jest tak agresywny? Możliwe. Ale Andre Micael gra tu fantastycznie, Luis Carlos świetnie się wprowadził do ekstraklasy, Bernardo Vasconcelos zdobywał bramki, a Marco Paixao to jeden z najlepszych strzelców ligi. Ogólny bilans portugalskich piłkarzy w Polsce jest pozytywny.
Jaki masz plan na tych zawodników Piasta? Zostaną w Gliwicach? Ostatnio pojawił się temat Salzburga w kontekście transferu Nikiemy.
Nie jestem ich agentem, tylko pośredniczyłem przy ich sprowadzeniu do Polski, ale myślę, że Hebert i Nikiema mogą jeszcze zostać w Polsce na rok. Tematu Salzburga nie ma – lepiej, żeby Victor zagrał w ekstraklasie jeszcze jeden sezon, a potem myślał o lepszym klubie. Hebert? Nie uważam, żeby grał tak źle. To niezły, lewonożny obrońca, którego też stać na coś więcej. Może gdyby nie kontuzja, to ocenialibyście go inaczej.
W Zawiszy natomiast – trzeba to oddać – sprawdzili się wszyscy piłkarze z Portugalii. To też dość wymowne, bo w twoim kraju raczej nikt nie zwróciłby na nich uwagi.
Andre Micael nie był anonimowy – trzy lata temu został bohaterem głośnego transferu z drugiej ligi do Olhanense. Potem jednak, także z powodu kontuzji, nie wybił się na taki poziom, jakiego od niego oczekiwano i nie był gotowy na grę w najlepszych klubach w Portugalii. Jego charakterystyka – siła, agresywność i wygrywanie pojedynków powietrznych – pozwala jednak na wyróżnianie się w Polsce i chyba tak jest, skoro wyrósł na jednego z najważniejszych piłkarzy Zawiszy. Poza tym Andre to człowiek o fantastycznym charakterze – każdy to potwierdzi.
Jorge Kadu i Alvarinho to też twoi piłkarze?
Nie. Ja tylko pośredniczyłem przy transferach Andre i Luisa.
Zapytałem o tę dwójkę, szczególnie o Kadu, bo to na swój sposób przerażające, że piłkarz z trzeciej ligi portugalskiej tak łatwo się tu odnalazł. Nieźle gra, strzela gole…
Może brakuje wam trochę tej magii, tej niekonwencjonalnej piłki? Jeśli młody zawodnik wybija się w Polsce, to szybko trafia do lepszego, zagranicznego klubu. W Portugalii sytuacja jest inna – 50 procent zawodników ligi to Brazylijczycy, więc Portugalczycy – a przypomnę, że mamy jedną z trzech najlepszych reprezentacji w Europie – muszą wyjeżdżać za granicę i ta rodzima jakość ucieka bez możliwości pokazania się.
Czytałem, że między sezonami 2009/10 i 2013/14 do pierwszej i drugiej ligi portugalskiej przyjechało 318 Brazylijczyków. Niewiarygodna liczba.
Bardzo możliwe. Według rankingu UEFA mamy piątą ligę w Europie, ale przydałby się jakiś limit dotyczący kontraktowania zawodników spoza Unii. Wtedy młodzi Portugalczycy nie musieliby wyjeżdżać do Bułgarii czy na Cypr. O Polsce nie mówię, bo – jak już wspomniałem – akurat w waszą ligę wierzę.
Wierzysz w ligę czy w rynek?
Jedno i drugie. Pełne stadiony, świetni kibice, wszystkie mecze są transmitowane, duży kraj – macie wszystko, by tylko rosnąć.
Domyślam się jednak, że gdy sprowadzałeś do Zawiszy Micaela i Carlosa, to na początku, bez głębszego researchu, nie byłeś przekonany do tego pomysłu.
Miałem pewne wątpliwości, ale przekonałem się, jakie tu są warunki i dziś widzę, że to świetna liga dla Portugalczyków, ale nie wszystkich – bo nie chodzi tu o zwożenie ich ciężarówkami jak na Cypr – ale tych, którzy zrobią tu różnicę. Na ogół Polacy wolą sięgać do Słowacji, Słowenii, Chorwacji, Czech czy ostatnio na Cypr, ale np. w Portugalii jest wielu błyskotliwych, szybkich skrzydłowych, którzy mogliby wnieść tu jakość.
Trudno było przekonać piłkarzy z ligi portugalskiej do beniaminka polskiej ekstraklasy?
Na pewno trudniej, niż byłoby teraz. Dziś wszyscy wiedzą, że skoro w Polsce gra Orlando Sa, piłkarz Fulham i Porto, którego zna u nas każdy, to znaczy, że liga jest godna uwagi. Sa mógłby dziś występować w Sportingu Lizbona, Bradze lub wielu innych klubach, ale wybrał Legię.
I nie gra.
Dajmy mu się zaaklimatyzować. Jestem przekonany, że w przyszłym sezonie będzie znakomity. Na razie stał się reklamą polskiej ekstraklasy w Portugalii. Można to porównać do naszej ligi – kiedyś wszyscy szukali Brazylijczyków, następnie Bułgarów i Rosjan, potem Urugwajczyków i Argentyńczyków, teraz Serbów i Kolumbijczyków, a dalej… Kto wie, może, jeśli Dawidowicz się sprawdzi, będzie tendencja do ściągania Polaków? Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę ten brak napastników.
O czym najlepiej świadczą słowa Marco Paixao, który w każdym wywiadzie opowiadał, że chciałby jechać na mundial.
Moim zdaniem jeśli Sa będzie tu strzelał gole, a Legia będzie grała w Lidze Mistrzów, to dostanie szansę powrotu do reprezentacji. Brakuje nam perspektywicznego, skutecznego napastnika, a Orlando ma zaledwie 25 lat. Jak złapie rytm, to spokojnie może konkurować z Postigą czy Almeidą. Nie twierdzę, że byłby pierwszym napastnikiem reprezentacji, ale do pierwszej trójki by się łapał. Brakuje nam typowej dziewiątki, która gwarantowałaby bramki. A to, że Paixao czy Sa nie wybili się w Portugalii, jeszcze o niczym nie świadczy. Mamy tak wielu obcokrajowców, że wielu zdolnych piłkarzy musi wyjeżdżać i potem ich kariery toczą się w taki sposób.
I nie uważasz, że Paixao przesadza z tymi swoimi deklaracjami?
Nie wiem. Widzę tylko, że w Polsce zaliczył świetny sezon i o ile pierwsza trójkaw Portugalii to dla niego za wysokie progi, to jednak w drużynach aspirujących do pucharów, jak Estoril czy Guimaraes, spokojnie mógłby grać. Na pewno jest już gotowy na większy klub niż Śląsk i zastanawiam się, czy gdyby nie wyjechał z ojczyzny w tak młodym wieku – bo przecież był zawodnikiem Porto – to nie byłby dziś w zupełnie innym miejscu. Paixao u nas szansy nie dostał i w wielkim klubie już nie dostanie, bo Porto czy Benfica wolą kupić zawodnika za 4 miliony, by zarobić na nim 30.
Czyli ogólnie powrót Paixao do Portugalii to utopia, bo mniejsze kluby nie dadzą mu satysfakcjonującej kasy. Teraz czeka go ostatni poważny kontrakt w karierze.
Nie wiem, ile Paixao dostaje w Śląsku.
Pewnie 40-50 tysięcy złotych miesięcznie.
Żeby dostać takie pieniądze, 10-12 tysięcy euro, musiałby grać w Bradze.
Braga nie płaci mniej więcej tyle co Legia?
Nie, Legia teraz płaci więcej. Patrząc na budżet, to poziom pomiędzy Sportingiem Lizbona a Sportingiem Braga.
To na ile plus minus może liczyć Dawidowicz w Benfice?
Benfica to inny poziom. Mogą dać 400-500-600 tysięcy euro rocznie. Zależy od piłkarza. Młodzi zawodnicy na początku nie dostają tak wysokiej pensji, kontrakt jest bardziej motywacyjny.
Czyli taki 25-letni piłkarz Pogoni, który dostaje ok. 50 tysięcy złotych miesięcznie, nawet na Portugalię by nie spojrzał, bo nie dość, że dostałby podobną pensję, to jeszcze życie jest droższe.
12 tysięcy euro? Nikt by mu tyle nie zapłacił. No, tylko Braga.
To ile zarabia dziś w Portugalii piłkarz pokroju Andre Micaela?
Przeciętny obrońca w Portugalii zarabia 50-60 tysięcy euro rocznie.
Drobne.
Taka rzeczywistość. W Zawiszy Micael dostaje niecałe 90 tysięcy, czyli też niewiele.
Ale życie w Bydgoszczy, a życie w Portugalii…
Tak, jest taniutkie. Obiad w najlepszej restauracji zjesz za kilka euro.
Jak ten cały kryzys wpłynął na rynek menedżerski w Portugalii? Pracuje wam się łatwiej?
W im większym ruchu jest agent, tym więcej ma kontaktów i tym większą ma szansę na sukces. Moja agencja zajmuje się albo pośredniczeniem przy transferach, jak w przypadku Zawiszy i Piasta, albo reprezentowaniem piłkarzy, a naszym najlepszym zawodnikiem jest Neto, który jeszcze trzy lata temu grał w drugiej lidze, w Varzim za 2 tysiące euro miesięcznie, a dziś dostaje ponad milion euro rocznie w Zenicie Sankt-Petersburg. Po mundialu w Brazylii, na który zresztą się wybiera, będzie głównym stoperem reprezentacji, a zapytania o niego przychodzą z każdego kraju – Włoch, Hiszpanii, Niemiec… I widzisz – to kolejny przykład piłkarza znalezionego na niższym poziomie w Portugalii. Z Varzim przeniósł się do Nacionalu, potem do Sieny, na koniec do Zenita za 7 milionów euro. Dziś reprezentujemy zawodnika, który może pójść podobną drogę. Rok temu grał w Segunda B, czyli na trzecim poziomie rozgrywek, przenieśliśmy go do ekstraklasy, a dziś jest w Vitorii Setubal. Nazywa się Pedro Tiba.
Kojarzę. Media niedawno łączyły go z Piastem.
Bez szans, nie wiem, skąd niektórzy biorą takie newsy. Polskie kluby raczej na Tibę nie stać, bo już wycenia się go na 600-700 tysięcy euro i albo trafi do czołowego klubu portugalskiego, albo za granicę. Dziwiłeś się, że Zawisza wziął zawodników z Segunda B. Dlaczego? Bo tam też jest jakość. Jeśli Portugalczyk nie dostał szansy na najwyższym poziomie w swoim kraju, to wcale nie musi oznaczać, że jest za słaby. Mogła mu to uniemożliwić zbyt duża liczba obcokrajowców. Kolejny przykład? Rafa, który rok temu był w Feirense, dziś jedzie na mundial. Braga dała za niego 0,5 miliona euro, a niedawno odrzuciła już ofertę za 5.
Myślisz, że ta tendencja zacznie się zmieniać i kluby portugalskie zaczną stawiać na Portugalczyków?
Tendencja już się zmienia. Kluby coraz częściej przeczesują niższe ligi.
To już praktycznie amatorzy.
Zawodowcy, ale zarabiają bardzo mało. 1,5-2 tysiące euro.
Nawet nie kupią za to mieszkania.
Niektórzy dostają nawet tysiąc euro miesięcznie.
Mogą szybko się zrazić do piłki.
Albo zrazić, albo przenieść do innej ligi.
Czekają was więc latem ręce pełne roboty.
Polska to dla nas priorytetowy rynek. Oczywiście, zależy nam na dokonaniu kilku transakcji, ale chcemy ściągać zawodników jakościowych.
Powiedz na koniec kilka słów o sobie. To prawda, że jesteś najmłodszym agentem w Portugalii?
Zrobiłem licencję FIFA w wieku 19 lat i w Portugalii twierdzili albo żartowali, że byłem najmłodszym agentem na świecie. Nie wiem, czy to prawda. Możliwe. Na pewno byłem najmłodszym agentem, który przeprowadził transfer za wysoką kwotę we Włoszech i najmłodszym, którego zawodnik trafił do reprezentacji Portugalii. Z tego jestem dumny, ale nie mogę się zatrzymać. Mamy już dużą firmę, zatrudniamy 12 osób i jako pierwsi zatrudniliśmy na pełny etat psychologa. To zupełna nowość, ale bardzo istotna szczególnie dla młodych sportowców, a reprezentujemy wielu kadrowiczów między U-16 a U-19.
Ale wypłynąłeś dzięki transferowi Neto, tak?
Nie. Wcześniej transferowaliśmy Andre Andre z Varzim do Deportivo La Coruna. Od niego wszystko się zaczęło, a potem… Potem już tylko ciężka praca i upór. To oczywiste, że w niektórych klubach ze względu na wiek patrzono na mnie krzywo, ale z takimi rzeczami trzeba umieć sobie radzić.
I jak sobie radziłeś?
Trzy sprawy: reprezentować dobrego zawodnika, wybrać odpowiedni klub i walczyć do końca o interesy klienta. Neto oczywiście otworzył nam wiele drzwi, ale my też otworzyliśmy wiele drzwi dla Neto. Przypominam sobie historię Salvadora Agry, który przed dwoma laty uchodził za drugiego najbardziej perspektywicznego zawodnika w Portugalii, zaraz po Jamesie Rodriguezie. Dziś Salvador gra w Academice, ale pamiętam, jako oferowaliśmy go Betisowi po raz pierwszy, razem z Neto. Proponowaliśmy ich do drużyny B za 2 tysiące euro miesięcznie. Nie chcieli. Minął jakiś czas otworzyło się styczniowe okienko i chcieli kupić obu. Neto był już za drogi, więc wzięli tylko Salvadora, który ostatecznie wybił się w Olhanense.
Wasz rynek menedżerski jest ciekawy, bo o ile w większości krajów panuje jakaś rywalizacja między agentami, o tyle u was panuje Jorge Mendes, a potem długo, długo nie ma nikogo.
Mendes to człowiek z innej planety i nikt nie może z nim rywalizować. Teoretycznie w Portugalii działa ok. 60 agentów, ale kryzys mocno ograniczył tę liczbę i de facto jest ich ok. 15. Niektóre kluby zaciskają pasa i nie zawsze chcą płacić prowizje, a 80 procent klubów w ogóle wypłaca pensje na czas. Brakuje pieniędzy i my, agenci, dostajemy przelewy jako ostatni. Spójrzmy jednak na reprezentację… Z 23 zawodników aż 18 plus selekcjonera reprezentuje Jorge Mendes, a reszta jest rozproszona pomiędzy innymi agentami. I o nich można powiedzieć, że należą do czołówki. Ale uwierz… Ciężko jest pracować w kraju, z którego pochodzi najlepszy piłkarz, trener i agent na świecie. Rynek musi być ściśnięty.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA