Deficyt bramek, deficyt emocji. W Bydgoszczy rozegrano sparing

redakcja

Autor:redakcja

25 maja 2014, 20:52 • 2 min czytania

Niedziela, godzina osiemnasta, nad stadionem unosił się zapach pieczonych kiełbasek, sakramentalne „pogoda nie sprzyja grze w piłkę” padło z ust Piotr Grzelczaka. Na murawie zobaczyliśmy drużynę, która w Europie reprezentować będzie nas na pewno i drużynę, która na puchary miała jeszcze niemały apetyt. Teoretycznie: powinno być nieźle. W rzeczywistości obejrzeliśmy jednak jedno z nudniejszych spotkań w tej rundzie. Piknik na trybunach, piknik na murawie. 0:0. Emocje jak na grzybobraniu.
Rozpędzona – po zwycięstwach nad Pogonią i Lechem – Lechia dziś wyglądała jakby grała na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Zawisza natomiast wyglądałâ€¦ jak Zawisza we wszystkich ostatnich meczach. Całkowicie bezpłciowo. „Statystycznie bramki w tym meczu paść muszą” – powiedział komentator NC+. Niestety, tym razem statystyki się nie sprawdziły. Ciężko odmówić piłkarzom chęci zdobycia bramki – strzałów mieliśmy całkiem sporo (19 – po stronie Lechii, 13 – Zawiszy), ale wiele z nich stanowiły próby kompletnie nieudane, oddane z nieprzygotowanych pozycji.

Deficyt bramek, deficyt emocji. W Bydgoszczy rozegrano sparing
Reklama

Początek spotkania wyglądał jeszcze całkiem przyzwoicie, końcówka w zasadzie też nie była najgorsza, ale ogólny obraz meczu: do bani. Kilka ciekawych pojedynków na skrzydłach (Makuszewski vs. Petasz, Carlos vs. Leković), trzy celne strzały z rzutów wolnych Vranjesa, trzy udane interwencje Wojciecha Kaczmarka, słupek po strzale Drygasa. Tyle.

Przed meczem zaskoczył nas Kamil Kosowski, który stwierdził, że Patryk Tuszyński przypomina mu Lewandowskiego z Lecha. Nie ze Znicza, nie z Delty Warszawa, a właśnie z Lecha. Przyglądaliśmy się uważnie Patrykowi, przypomnieliśmy sobie występy Roberta z poznańskich czasów i za nic nie mogliśmy połączyć ze sobą tych elementów. Chwilę podumaliśmy, poklepaliśmy w klawiaturę i… eureka. Paweł Lewandowski, Lech Rypin. Patrząc na dzisiejszą dyspozycję Tuszyńskiego, ma to sens. Plus dla Kosowskiego za znajomość niższych lig.

Reklama

I właśnie ten Tuszyński mógł rozstrzygnąć o losach spotkania. Końcówka meczu, idealne zagranie Grzelczaka, piłka na szóstym metrze, nikogo w promieniu kilometra, wystarczyło zapytać się Kaczmarka, w który róg posłać piłkę. Tymczasem Patryk… posłał ją wprost do bramkarza Zawiszy. Idealnie do koszyczka. Moniz przeklął po nosem, a kibice Lechii już zatęsknili za Sadajewem.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama