Jedni odwołują zakazy, drugich musi upominać RPO
 


redakcja

Autor:redakcja

22 maja 2014, 22:54 • 4 min czytania

Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Hasło stare jak świat, oklepane jak nuty Krzysztofa Krawczyka w Ciechocinku i banalne jak amerykańskie komedie romantyczne. Mimo to nadal ciężko zajarzyć, że klub sportowy, a w szczególności klub piłkarski to jeden wielki system naczyń połączonych. W przypadku konfliktu, sypie się całość. A zacietrzewienie i zagrzebanie w swoich okopach, odbija się na obu jego stronach.


Ostatnio (no, może trochę dawniej, niż ostatnio) przyglądaliśmy się ciekawym obrazkom fundowanym przez realizatora podczas meczu Legii z Zawiszą. Na obiekcie przy فazienkowskiej, ramię w ramię siedzieli właściciele klubów, które – gdyby nasza piłka była nieco mniej kulawa – powinny zmierzyć się w Superpucharze Polski. Dwóch gości, którzy zapewnili swoim klubom sukcesy, jakich zazdroszczą kibice w całej Polsce – pierwszy zrobił awans do Ekstraklasy i jako beniaminek wygrał Puchar Polski, drugi zdobył i prawdopodobnie obroni mistrzostwo Polski. 



Jedni odwołują zakazy, drugich musi upominać RPO
 

Reklama

Bogusław Leśnodorski i Radosław Osuch. Patrząc wyłącznie przez pryzmat boiska, bardzo podobni do siebie. Z sukcesami na krótko po przejęciu zespołu, z wynikiem może nie „ponad stan”, ale wynikiem na miarę oczekiwań tych bardziej wymagających kibiców. Patrząc jednak na całokształt, a w szczególności na współpracę z kibicami – ogień i woda. 



Ostatni tydzień pokazał to w całej rozciągłości, jednocześnie w sposób absolutnie jednoznaczny ukazując, która z dróg jest słuszna.

 Bydgoszcz. Tuż po największym sukcesie w historii klubu, na hitowe mecze jak choćby starcie z Lechem stawia się lekko ponad trzy tysiące osób. O dopingu na wyjazdach można pomarzyć, przez miasto z kolei przechodzi kolejna manifestacja, tym razem przeciwko wyrzucaniu z obiektów przy Gdańskiej Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza odpowiedzialnego za szkolenie młodzieży. W międzyczasie do klubu przychodzi oficjalna prośba od Rzecznika Praw Obywatelskich o uzasadnienie zmian w regulaminie, a Komisja Ligi Ekstraklasy SA uchyla zakazy klubowe zaaplikowane kibicom za przewinienia takie jak stanie w ciągach komunikacyjnych czy w miejscu innym, niż na bilecie. Jasne, to nie zmienia niczego w kwestii funkcjonowania klubu, tak naprawdę można założyć, że te wszystkie historie to „pobocze”, niewielki kwiatek w butonierce, którego braku właściwie nikt nie zauważa. Ale jeśli spojrzymy nieco w bok – na Warszawę lub Poznań…



Twitter. Dość niespodziewanie do prezesa Bogusława Leśnodorskiego zwraca się kibic z Krakowa, który narzeka, że został na niego nałożony zakaz klubowy za zajmowanie miejsca innego, niż na bilecie.







Efekt? Na początku tygodnia zakaz został anulowany, a kibic dostał wiadomość od szefa bezpieczeństwa na Legii, Bogdana Kuzio, z prośbą o zwrócenie większej uwagi na zajmowane miejsce w nadchodzących spotkaniach i zaproszeniem na najbliższy mecz z Ruchem. Przykłady ukłonów Bogusława Leśnodorskiego, nie tylko wobec kiboli (z czego, nie wiadomo dlaczego, niektórzy próbują uczynić zarzut), ale i zwykłych sympatyków można by mnożyć. Na drugim końcu autostrady A2 sytuacja jest podobna. Prezes Lecha Poznań, Karol Klimczak, za każdym razem, gdy pojawiają się pretensje do „kibiców z Kotła” zaznacza, że stadion to nie filharmonia. Gdy o zamknięcie stadionu wnioskowała policja – gorąco krytykował pomysł, używając niemal kibolskiej retoryki i pytając: „czemu nie zamyka się autostrad”. Nie trzeba chyba dodawać, że dzięki podobnym gestom i ukłonom, Klimczak może się cieszyć poparciem wszystkich sympatyków, co skutkuje wysoką frekwencją i właściwie bezproblemową współpracą z każdą grupą na stadionie.


Reklama


Z jednej strony rozumiemy argumenty włodarzy Zawiszy, sami w redakcji wielokrotnie spieraliśmy się zresztą na ten temat. Z drugiej – ciężko nie odnieść wrażenia, że wszystkie działania i decyzje z czasem wracają – działanie na granicy prawa, czy nawet za nią, daje efekty takie jak oficjalne pisma Rzecznika Praw Obywatelskich czy uchylanie zakazów przez Ekstraklasę. I odwrotnie – zachowanie takie, jak u Leśnodorskiego czy Klimczaka momentalnie odbija się na atmosferze stadionowej. Która – i to nie ulega wątpliwości – w Poznaniu i Warszawie jest bezsprzecznie najlepsza.

Na ile da się odtworzyć klimat Ł»ylety czy Kotła wyłącznie poprzez działanie władz klubu – nie wiadomo. Ostatni tydzień pokazał jednak, że każda akcja wywołuje reakcję. We wspomnianej Bydgoszczy boleśnie przekonali się o tym bojkotujący kibice, którzy największy sukces w historii klubu obejrzeli w telewizji, ale i – chyba – powoli przekonują się o tym działacze…

JO

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama