– Każdy kto przyjeżdża z zagranicy grać w Legii, powinien się uczyć polskiego. Przyjechałeś tu zarabiać na chleb, to okaż szacunek i ucz się języka tych, którzy ci ten chleb dają (Legionisci.com) – narzekał jakiś czas temu Miroslav Radović, który wziął na siebie obowiązki kapitana i postanowił zadbać o naprawianie atmosfery szatni w mediach. Serb, jak się okazuje, nie ma jednak żadnej siły przebicia i jeśli jego argumenty do kogokolwiek trafiają, to raczej do kibiców. Bo na pewno nie do zapracowanych kolegów.
A przynajmniej nie do Helio Pinto, który w dzisiejszym „PS“ postawił sprawę jasno: albo przedłużacie ze mną kontrakt, albo kładę laskę na naukę polskiego. – Nie mam czasu na intensywną naukę. Większość dnia spędzamy w klubie, a po treningach wracam do domu, żeby zająć się dziećmi. Kto ma potomstwo, doskonale mnie zrozumie. Oczywiście jeśli okaże się, że w Polsce zostanę na dłużej, wezmę się za naukę.
„Jeśli okaże się, że zostanę na dłużej“. I mówi to zawodnik, który podpisał nie półroczny, ale dwuletni (!) kontrakt z opcją przedłużenia. Przez pełne 24 miesiące postanowił się więc prześlizgać na angielskim, którego – jak przecież mówił sam szwagier Pinto, Dossa – większość Polaków w szatni nie zna. Co tam, że Berg daje czasem dwa dni wolnego… Bez znaczenia. Opieka nad dziećmi jest tak absorbująca i wykańczająca, że znalezienie jednej godziny tygodniowo przerasta zafrasowanego rodzica.
Fot. FotoPyK