Sobota w ekstraklasie: Żyro wrócił z Żyrardowa, Paixao szuka mobilizacji, a Gliwice dojeżdżają Białystok

redakcja

Autor:redakcja

26 kwietnia 2014, 08:51 • 4 min czytania

Ledwie jeden mecz dzieli ośmieszającego się wiosną Piasta od Jagiellonii – jeszcze „wczoraj” półfinalisty Pucharu Polski i ekipy, która otarła się o czołową ósemkę. Ledwie jeden mecz dzieli naburmuszonego Marco Paixao i wesołą gromadkę z Wrocławia od strefy spadkowej. I tak moglibyśmy w kółko. Reforma ostro podkręciła ciśnienie, niektórym w dupkach zaczęło się palić, a my tylko zacieramy ręce i już grzejemy telewizory na dzisiejsze mecze. A w nich Lenczyk zwiedzający Wrocław, 40-letni Brazylijczyk w Warszawie i kręcący karuzelą Probierz na kolację.
1. Czy Marco Paixao zmobilizuje się do gry?
Rozkosznie Portugalczyk – jakby nie było kapitan Śląska – wypowiedział się na naszych łamach o reformie Ekstraklasy. – Ciężko jest zmotywować drużynę do walki o dziewiąte miejsce – rzucił Paixao w „Weszło z butami”. I tak się szczerze mówiąc zastanawiamy do dziś – żartował czy nie? Poważnie wolał 12 miejsce po standardowych 30 kolejkach? A może chodzi po prostu o mundial urlop po utrzymaniu, za którym teraz trzeba się będzie troszkę nabiegać? Radzimy się mimo wszystko ogarnąć i jakimś cudem zmobilizować, bo na razie dziewiąte miejsce jest dla wrocławian co najwyżej w sferze marzeń. I jeśli ktoś nie wybudzi piłkarzy sympatycznego Tadzia z błogiego snu, to mogą obudzić się gdzieś między Chojnicami a Nowym Sączem.

Sobota w ekstraklasie: Żyro wrócił z Żyrardowa, Paixao szuka mobilizacji, a Gliwice dojeżdżają Białystok
Reklama

2. Kim tak naprawdę jest Robert Pich?
Mamy z gościem spory problem i już naczytaliśmy się, że przedwcześnie wypchnęliśmy go przed szereg. Nie ma co ukrywać, Pich zaliczył mocno przeciętne przywitanie z Ekstraklasą. To znaczy samo podanie ręki i przyjazny uścisk były więcej niż obiecujące, ale już pierwsza rozmowa wypadła kiepsko. Druga też. I trzecia, o czwartej nawet nie wspominając… Mimo wszystko widać, że Słowak ma „to coś”. Jeszcze nie zaprezentował się w całej okazałości, jeszcze nie zdefiniował swoich umiejętności, ale dał nadzieję, że słowa „Robert” i „Słowak” nie zawsze muszą wywoływać mdłości. Swojego zdania będziemy się na razie trzymać – kto wie czy przypadkiem Stanislav Levy swojej najlepszej kadrowej decyzji nie podjął na pożegnanie ze Śląskiem, zostawiając Pawłowskiemu właśnie Picha.

Reklama

3. Co tym razem podrzuci nam karuzela Probierz?
Pucharowy rewanż z Zawiszą zapachniał delikatnym optymizmem. Wiadomo, bez przesady, ale gdzieś tam jednak powiało lepszą piłką Jagiellonii. A może to tylko złudzenie po przerżnięciu zarówno Pucharu Polski – pan trener, proszę państwa, nawet dwa razy! – jak i ligi? Wszystko przecież ułożyło się jak w najlepszej bajce i wystarczyło tylko pyknąć tego żenującego Piasta… Teraz zabawa zaczęła się na nowo i dziś ten sam „żenujący Piast” może doskoczyć Jagiellonię jednym susem, mając do niej przed meczem w Białymstoku ledwie trzy punkty straty. Może nie mamy równo pod sufitem, ale bardzo ciekawi jesteśmy dziś tego starcia. Rewanż w Bydgoszczy – jak napisaliśmy – zasugerował lekki optymizm, więc cierpliwie czekamy… na dementi.

4. Czy Ł»yro odejdzie z Ł»yrardowianki?
Opinie na jego temat są mocno podzielone. Jedni gdzieś po cichu ciągle wierzyli w jego potencjał (no bo w co jeszcze?) i twardo obstawiali przy tym, że jeśli wreszcie się ze wszystkiego wyleczy, to zobaczymy kawał grajka. Drudzy dawno wysłali go pod Ł»yrardów i spisali na straty. Chrzanić to, zaryzykujemy – Michał Ł»yro powrócił. Oczywiście nie wiemy jak musiały ułożyć się wszystkie gwiazdy i Jowisz względem księżyca, ale jakoś się udało. Z Zagłębiem zagrał koncertowo, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to dziś liczymy na powtórkę. فatka Ł»yrardowianki wisi na włosku – warto byłoby ją wreszcie oderwać.

5. Czy Saganowski wybawi strzelby z Łazienkowskiej?
Pojechaliśmy na koniec po bandzie… Strzelby? Chyba raczej pukawki. I to plastikowe, odpustowe, takie na kapiszony. Albo drewniane… Dobra, nieistotne jak nazwiemy tych „snajperów”, efekt będzie taki sam. Władziu strzela od święta, Orlando gra od święta, a do kadry wraca Marek Saganowski, który ma szansę na pierwszy występ od dziewiątej kolejki. Cóż, jak trwoga, to wiadomo, do „Sagana”. W poprzednim sezonie pozamiatał, ten zaczął równie efektownie, ale kontuzja na długo zmusiła kibiców do katowania się popisami mniej lub bardziej nieudolnego Gruzina. Dziś wraca i jeśli tylko pojawi się na boisku, to znając go pewnie ukąsi szykującego się na finał PP Zawiszę. I nie zdziwimy się, jeśli to właśnie 35-letni Saganowski będzie lekiem na całe zło napastników Legii.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama