Ledwie jeden mecz dzieli ośmieszającego się wiosną Piasta od Jagiellonii – jeszcze „wczoraj” półfinalisty Pucharu Polski i ekipy, która otarła się o czołową ósemkę. Ledwie jeden mecz dzieli naburmuszonego Marco Paixao i wesołą gromadkę z Wrocławia od strefy spadkowej. I tak moglibyśmy w kółko. Reforma ostro podkręciła ciśnienie, niektórym w dupkach zaczęło się palić, a my tylko zacieramy ręce i już grzejemy telewizory na dzisiejsze mecze. A w nich Lenczyk zwiedzający Wrocław, 40-letni Brazylijczyk w Warszawie i kręcący karuzelą Probierz na kolację.
1. Czy Marco Paixao zmobilizuje się do gry?
Rozkosznie Portugalczyk – jakby nie było kapitan Śląska – wypowiedział się na naszych łamach o reformie Ekstraklasy. – Ciężko jest zmotywować drużynę do walki o dziewiąte miejsce – rzucił Paixao w „Weszło z butami”. I tak się szczerze mówiąc zastanawiamy do dziś – żartował czy nie? Poważnie wolał 12 miejsce po standardowych 30 kolejkach? A może chodzi po prostu o mundial urlop po utrzymaniu, za którym teraz trzeba się będzie troszkę nabiegać? Radzimy się mimo wszystko ogarnąć i jakimś cudem zmobilizować, bo na razie dziewiąte miejsce jest dla wrocławian co najwyżej w sferze marzeń. I jeśli ktoś nie wybudzi piłkarzy sympatycznego Tadzia z błogiego snu, to mogą obudzić się gdzieś między Chojnicami a Nowym Sączem.
2. Kim tak naprawdę jest Robert Pich?
Mamy z gościem spory problem i już naczytaliśmy się, że przedwcześnie wypchnęliśmy go przed szereg. Nie ma co ukrywać, Pich zaliczył mocno przeciętne przywitanie z Ekstraklasą. To znaczy samo podanie ręki i przyjazny uścisk były więcej niż obiecujące, ale już pierwsza rozmowa wypadła kiepsko. Druga też. I trzecia, o czwartej nawet nie wspominając… Mimo wszystko widać, że Słowak ma „to coś”. Jeszcze nie zaprezentował się w całej okazałości, jeszcze nie zdefiniował swoich umiejętności, ale dał nadzieję, że słowa „Robert” i „Słowak” nie zawsze muszą wywoływać mdłości. Swojego zdania będziemy się na razie trzymać – kto wie czy przypadkiem Stanislav Levy swojej najlepszej kadrowej decyzji nie podjął na pożegnanie ze Śląskiem, zostawiając Pawłowskiemu właśnie Picha.

3. Co tym razem podrzuci nam karuzela Probierz?
Pucharowy rewanż z Zawiszą zapachniał delikatnym optymizmem. Wiadomo, bez przesady, ale gdzieś tam jednak powiało lepszą piłką Jagiellonii. A może to tylko złudzenie po przerżnięciu zarówno Pucharu Polski – pan trener, proszę państwa, nawet dwa razy! – jak i ligi? Wszystko przecież ułożyło się jak w najlepszej bajce i wystarczyło tylko pyknąć tego żenującego Piasta… Teraz zabawa zaczęła się na nowo i dziś ten sam „żenujący Piast” może doskoczyć Jagiellonię jednym susem, mając do niej przed meczem w Białymstoku ledwie trzy punkty straty. Może nie mamy równo pod sufitem, ale bardzo ciekawi jesteśmy dziś tego starcia. Rewanż w Bydgoszczy – jak napisaliśmy – zasugerował lekki optymizm, więc cierpliwie czekamy… na dementi.

4. Czy ٻyro odejdzie z ٻyrardowianki?
Opinie na jego temat są mocno podzielone. Jedni gdzieś po cichu ciągle wierzyli w jego potencjał (no bo w co jeszcze?) i twardo obstawiali przy tym, że jeśli wreszcie się ze wszystkiego wyleczy, to zobaczymy kawał grajka. Drudzy dawno wysłali go pod Ł»yrardów i spisali na straty. Chrzanić to, zaryzykujemy – Michał Ł»yro powrócił. Oczywiście nie wiemy jak musiały ułożyć się wszystkie gwiazdy i Jowisz względem księżyca, ale jakoś się udało. Z Zagłębiem zagrał koncertowo, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to dziś liczymy na powtórkę. Łatka Ł»yrardowianki wisi na włosku – warto byłoby ją wreszcie oderwać.
5. Czy Saganowski wybawi strzelby z Łazienkowskiej?
Pojechaliśmy na koniec po bandzie… Strzelby? Chyba raczej pukawki. I to plastikowe, odpustowe, takie na kapiszony. Albo drewniane… Dobra, nieistotne jak nazwiemy tych „snajperów”, efekt będzie taki sam. Władziu strzela od święta, Orlando gra od święta, a do kadry wraca Marek Saganowski, który ma szansę na pierwszy występ od dziewiątej kolejki. Cóż, jak trwoga, to wiadomo, do „Sagana”. W poprzednim sezonie pozamiatał, ten zaczął równie efektownie, ale kontuzja na długo zmusiła kibiców do katowania się popisami mniej lub bardziej nieudolnego Gruzina. Dziś wraca i jeśli tylko pojawi się na boisku, to znając go pewnie ukąsi szykującego się na finał PP Zawiszę. I nie zdziwimy się, jeśli to właśnie 35-letni Saganowski będzie lekiem na całe zło napastników Legii.

Fot.FotoPyK