Hobby za 5 złotych. Ile naprawdę warte jest dziś wyjście na mecz Ekstraklasy?

redakcja

Autor:redakcja

16 kwietnia 2014, 18:15 • 5 min czytania

Wygląda na to, że jeszcze tylko chwila i stwierdzenie „widowisko warte swojej ceny” w przypadku meczów Ekstraklasy będzie oznaczać coś zupełnie innego aniżeli to w jakim kontekście zazwyczaj funkcjonuje. Za moment każdy kibic po obejrzeniu najgorszej ligowej szmiry, najbardziej podłej rąbanki na – mimo wszystko – poziomie polskiej Ekstraklasy, będzie mógł ze zrozumieniem i bez żalu stwierdzić – warta swojej ceny. Czyli tania jak pół kilo pomarańczy. Pytanie: czy to na pewno dobrze i do czego to zmierza?
Spójrzmy, co się dzieje choćby w śląskich klubach, które z jednej strony chcą mieć nowiutkie stadiony i to najlepiej same kilkudziesięciotysięczniki, z drugiej właśnie przystąpiły do konkursu pod tytułem: „kto bilet na Ekstraklasę sprzeda po najniższej cenie”. W całym kraju mamy tysiące lepszych i gorszych drużyn. Gdzieniegdzie nawet dziewięć poziomów rozgrywkowych, licząc do C-klasy. Ekstraklasa, patrząc przez pryzmat całej tej piramidy klubów i klubików, to elita elit. A jednak tak do końca to już nie wiadomo, ile ona jest naprawdę warta. Pięć złotych? W porywach do ośmiu? I to raz na dwa tygodnie.

Hobby za 5 złotych. Ile naprawdę warte jest dziś wyjście na mecz Ekstraklasy?
Reklama

Górnik Zabrze ostatnio zorganizował akcję z promocyjną ceną biletów – symboliczny „piątak” za możliwość obejrzenia spotkania z Lechem. Drastyczna obniżka ceny, mimo że po pierwsze – do zapełnienia ma jedną trybunkę dla trzech tysięcy osób, a po drugie – już jesienią zamierza zapraszać ludzi na stadion dziesięciokrotnie większy. I w dodatku jeszcze go zapełniać. Niektórzy dzielnie przekonują, że to ukłon w kierunku kibiców, związany z fatalnymi wynikami. Ł»e choćby bilety były i pięć razy droższe, chętnych na nie w Zabrzu by nie brakowało. Jeśli tak, to jak to w takim razie nazwać? W Górniku od lat trwa spłacanie długów i oglądanie każdego grosza, ale jeśli dobrze rozumiemy tłumaczenia tych nieformalnych adwokatów – klub jednak kłania się kibicom. Niby ma popyt na towar za 25 złotych, a sprzedaje za 1/5 ceny. Hm, chyba bliżej temu do niegospodarności niż ukłonu.

Podkreślmy to – trzy tysiące miejsc, tyle jest dziś do zapełnienia w Zabrzu. Sama liczba oznacza, że z dostaniem wejściówki powinien być kłopot, tymczasem jej cena sugeruje coś zupełnie przeciwnego. Ł»e ludzie nie zamierzają o swoje miejsce na stadionie walczyć, tylko trzeba im je wciskać po promocji.

Reklama

Gdzie w takim razie leży prawda?

W sąsiedzkim Chorzowie jest to samo. Ruch obniża ceny na rundę finałową, w której jego zespół zagra w GRUPIE MISTRZOWSKIEJ. Pośród ośmiu najsilniejszych drużyn w kraju. Powalczy o czołowe miejsca, być może o puchary. Na zdrowy rozum – mowa o czymś elitarnym, tymczasem kibicu, jeśli kupisz wstęp na wszystkie cztery mecze, zapłacisz łącznie 40 złotych. A nawet 32, jeśli wybierzesz się do „młyna”.

Naprawdę, to ile warta jest dzisiaj piłkarska Ekstraklasa, to jest nie tylko niezła zagadka, ale temat do analizy dla każdego. Zarówno dla prezesów, jak i dla przeciętnych kibiców. Dla prezesów, bo przecież Dariusz Smagorowicz za chwilę znów poprze ideę występów Ruchu na Stadionie Śląskim (50 tysięcy miejsc, o ile kiedyś zostanie zbudowany), chociaż póki co na meczach z Koroną oraz Piastem nie zapełnił 6800 krzesełek, jakie do dyspozycji ma obecnie przy ulicy Cichej. Ale dla kibiców, powtarzamy, to też jest temat do zastanowienia. Do przeanalizowania sprawy pod odrobinę szerszym kątem niż tylko bezmyślne i czarno-białe: „tanio znaczy – dla mnie dobrze, drożej – oo, nie do przyjęcia”.

Dziwnie różne twarze ma ta liga. Z jednej strony jest cholernie droga, z drugiej – tania jak z Biedronki. Piłkarze, których oglądamy zarabiają krocie. Kluby oczekują wiele od sponsorów, prawa telewizyjne do pokazywania Ekstraklasy idą w setkę milionów rocznie. Po czym okazuje się, że obejrzenie na żywo tego widowiska, wokół którego krążą takie kwoty, w niektórych miejscach kosztuje pięć czy osiem złotych. Wiecie, co to znaczy. To jest mniej niż jedno wyjście do dobrej siłowni, mniej niż seans w Multikinie, mniej niż średnia paczka popcornu zakupiona przed nim. Wielokrotnie mniej niż godzina gry w squasha, kupno paczki papierosów, nie mówiąc o butelce dowolnego mocnego alkoholu. Mniej niż dwa litry benzyny, mniej niż bilet do cyrku. To jest mniej więcej jednorazowy bilet na obie strefy do warszawskiego metra.

I raczej nie trafią do nas argumenty, że społeczeństwo biedne, więc raz na rundę musi kupić bilet za 5 złotych, a nie za 20. Bo 20 czy 30 (czyli, uznajmy, normalnie, tak rozsądnie) to już drogo jak cholera!

Wpadamy w jakieś błędne koło. Prezesi klubów wierzą, że muszą płacić wielkie kwoty zawodnikom, bo przecież wszyscy płacą – cenę kształtuje rynek. Równocześnie jednak kibic coraz częściej jest przekonywany, przez tych samych ludzi zresztą, że obejrzenie tych „obsypywanych złotem gladiatorów” powinno kosztować tyle, ile jednorazowo wkłada się do wózka na zakupy w Tesco. Czy to nie jest odrobinę dziwne?

Z zasady jesteśmy przeciwni brutalnemu windowaniu cen, choćby za denne sparingi kadry, ale w tym naszym ligowym grajdołku chyba popadamy ze skrajności w skrajność. Dosłownie rozmieniamy go na drobne. Obejrzenie dwudziestu paru gości, ponoć najlepszych w całym kraju, których miesięczne utrzymanie kosztuje pół czy milion złotych, na stadionie często wynajmowanym za miliony rocznie, wycenia się na 5 złotych. Jedno do drugiego jakoś dziwnie nie przystaje. Albo w jedną, albo w drugą stronę. Albo ta liga i jej uczestnicy są aż tak pozbawieni wartości, że cały ten mechanizm, od samej góry do samego dołu powinien ponieść tego konsekwencje i wrócić do półamatorskich czasów, albo na odwrót – należy pewne sprawy ludziom uświadomić. Bo na razie, jako klienci usług oferowanych przez najlepsze polskie kluby, mogą wejść po ten produkt nawet nie jak do taniego dyskontu, tylko do obskurnej przydrożnej budy.

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama