Dawid Nowak, jeden z najbardziej kruchych zawodników Ekstraklasy, którzy coś jednak sobą reprezentują, od dłuższego czasu ma w Cracovii idealnego partnera. Nie, nie Stebleckiego na boisku, ani Papadopoulosa czy Strausa. Chodzi nam zupełnie o kogoś innego – o Mariana Jarabicę, którego nic, tylko brać pod pachę (to chyba faktycznie może być konieczne) i chodzić wspólnie do gabinetów lekarskich. Okazuje się, że facet nie grał w piłkę… od prawie trzech lat. To chyba jakiś rekord.
– Marian Jarabica, który po raz ostatni w oficjalnym meczu wystąpił w sierpniu… 2011 roku, przechodzi rehabilitację po czwartej w ciągu 2,5 roku operacji kolana – czytamy dziś w serwisie SportoweFakty.pl.
Cztery operacje kolana przez 2,5 roku? Jesteśmy pod wrażeniem, serio.
Jarabica trafił do Krakowa latem 2010 roku, kiedy klub stoczył o niego heroiczny bój ze Spartą Praga i ją przelicytował. Podobno na stole wylądowała kwota ok. 400 tysięcy euro – dużo, bardzo dużo, nawet jeśli mowa tu o 21-letnim talencie. Ale umiejętności i możliwości Słowaka zostały zweryfikowane niemal natychmiast, bo gość momentalnie poszedł w odstawkę, a po roku był już wypożyczony do Bułgarii. Kolejnego etapu weryfikacji już nie doczekaliśmy. No, chyba, że w aspekcie „regeneracja organizmu i powrót do zdrowia”. Tutaj Jarabica wypada gorzej niż Dawid Nowak.
Cała ta historia zdaje się mieć tragiczny finał. Cztery operacje kolana w 2,5 roku – usunięcie fragmentu łękotki, dwie rekonstrukcje więzadeł, wszczepienie więzadła pobranego od denata – do tego częstoskurcz komorowy… Facet swój ostatni mecz rozegrał w sierpniu 2011 roku, będąc właśnie na wypożyczeniu w Ludogorcu Razgrad. Zanim się obejrzy, stukną mu okrągłe trzy lata i pewnie będzie już wtedy wolnym piłkarzem, bo za moment kończy się jego kontrakt z Cracovią. Szczerze współczujemy.
Fot.FotoPyk
