Słowacki Terminator lepszy niż Torres. Ile jeszcze strzeli?

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2014, 13:17 • 4 min czytania

Przeglądając jakiś czas temu słowacką prasę sportową natknęliśmy się na stwierdzenie, że Martin Skrtel jest w tym sezonie trochę jak natura. Dlaczego? To proste – w naturze nigdy nic nie ginie, suma wszystkiego wychodzi zawsze na zero. Podobnie jest z grą Martina – gdy zawali w obronie, zaraz zrehabilituje się, strzelając gola w ataku. Potrafi ustrzelić nawet i dublet, ale przytrafiają mu się także samobóje i proste klopsy. Liverpool zmierza po tytuł, ale częstym zarzutem pod adresem ekipy Brendana Rodgersa jest fakt, że brakuje jej balansu pomiędzy genialnym atakiem, a nierówną grą w defensywie. To oczywiście spory kamień wrzucony do ogródka m. in. właśnie Skrtela, który w tym sezonie jest centralną postacią w obronie „The Reds”. Słowak czaruje natomiast pod bramką rywali, wczoraj strzelił swojego siódmego gola w sezonie, więcej niż jakikolwiek defensor. Nie pytajcie, ile goli na koncie ma Fernando Torres…
Bądźmy jednak uczciwi – Martinowi może zdarzają się gorsze chwile, ale ogólnie rozgrywa bardzo dobry sezon, a jeśli chodzi o błędy w obronie to są gorsi od niego w Liverpoolu (ah, ten Kolo…) Za to gra w ataku w wykonaniu Słowaka to bajka. Dwa tygodnie temu John Aldridge, były snajper „The Reds” powiedział w wywiadzie dla Liverpool Echo: – Cholera, omal nie padłem ze śmiechu, gdy zobaczyłem, że Martin ma w tym sezonie więcej goli niż Fernando Torres. Chłopak zrobił niesamowity krok naprzód, patrząc zwłaszcza na fakt, że drugą część poprzedniej kampanii przesiedział głównie na ławce rezerwowych (…) Ma spory dar przewidywania i zaczął strzelać mnóstwo goli. Skrtel strzelający więcej niż Nando, kto by pomyślał! Niesamowite, jaki obrót przybierają czasem sprawy (…) No i jesteśmy dłużnikami Chelsea! Dali nam 50 baniek za „El Nino” i oddali Daniela Sturridge`a za przysłowiowego pensa, patrząc na formę tego piłkarza.

Słowacki Terminator lepszy niż Torres. Ile jeszcze strzeli?
Reklama

W pojedynku wagi ciężkiej Skrtel – Torres prowadzi póki co ten pierwszy 7-4, a o dorobku bramkowym Sturridge`a też nie musimy wspominać. Wniosek? Nawet car Roman i jego świta popełniają błędy, kosztujące bagatelka 50 milionów, a innym razem 30 (pamiętacie jeszcze Szewczenkę?) Martin reprezentuje barwy Liverpoolu już od sześciu lat, wcześniej grał w Zenicie Sankt Petersburg. Nie był tani, dodajmy – kosztował klub z Anfield aż 10 milionów euro. Początkowo grał niepewnie, a fani przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na to ile kosztował. Skrtel przed liverpoolską erą znany był głównie amatorom ligi rosyjskiej i fanom reprezentacji Słowacji. Pierwsze mecze to historia, której Martin raczej nie chciałby pamiętać – kiksy w obronie, zdarzył się nawet samobój. Ówczesny menedżer Liverpoolu Rafa Benitez nie miał jednak wątpliwości: – Jest agresywny, szybki i dobrze gra w powietrzu. Kapitalny gracz nie tylko na przyszłość, ale już teraz. Jego transfer szybko się zwróci.

I w końcu zwrócił się. Oczywiście, Martin po drodze zaliczał wzloty i upadki (tak jak teraz), zdarzały się i kontuzje, ale zakapior z Handlovej na stałe wrósł w krajobraz klubu z Anfield. Jeśli Liverpool zdobędzie tytuł, Słowaka śmiało można będzie uznać za jednego z bohaterów tego sezonu, obok duetu SAS i kapitana Stevena Gerrarda. Nikt nie będzie pamiętał kiksów i wpadek w obronie, liczyć się będzie jedynie pierwsze miejsce w tabeli i dorobek strzelecki Skrtela. Na razie to siedem goli, ale mamy nieodparte wrażenie, że może wpaść jeszcze więcej. Bramki bramkami, ale to, za co najbardziej lubimy twardziela z Liverpoolu, to jego osobowość. Coraz mniej jest charakternych stoperów, takich jak właśnie Skrtel czy partner Słowaka z linii obrony, Daniel Agger. Ciekawie Martina opisują za to fani. Z cyklu znalezione na forum:

Reklama

– فysy morderca. Nie wsiadłbym z nim do metra.

– Wygląda jak nabuzowany nazista. Czy on nie grał przypadkiem w „American History X”?

Skrtel stał się także bohaterem serii kawałów w stylu tych o Chucku Norrisie, tak popularnych u nas nad Wisłą jakiś czas temu. Oto co bardziej soczyste z nich:

– Kiedy robi pompki, nie dźwiga swojego ciała. On przesuwa ziemię w dół.

– Powoduje, że cebule płaczą.

– On na pewno nie używa prezerwatyw. Nie istnieje przecież coś takiego, jak ochrona przed Martinem Skrtelem.

I tak dalej, i tak dalej. Legenda głosi, że przy okazji jakichś odwiedzin piłkarzy Liverpoolu w której ze szkół, jakieś dziecko rozpłakało się na widok Skrtela. Nie ma to jak zrobić pierwsze, dobre wrażenie. No ale jak mogło być inaczej, skoro zaprasza się do szkoły wytatuowanego, ogolonego gościa z miną płatnego mordercy? Ale za to właśnie lubimy Słowaka – gość ma swoje boiskowe wady, ale nie owija w bawełnę i ma swój urok zakapiora, pasujący do wyjątkowo zdeterminowanego w tym roku Liverpoolu. Na koniec jeszcze jeden dowcip, opowiedziany przez kibica z Wysp. Dlaczego Fernando Torres ogolił głowę? Chciał strzelać tyle samo goli co Skrtel.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama