A jednak można? Świetne widowisko, które Lechia wygrywa z przytupem!

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2014, 19:27 • 3 min czytania

Są nawet w naszej Ekstraklasie takie mecze, że kiedy wybija 80. minuta, a na tablicy świetlnej wciąż widnieje 1:1, aż żałujemy, że o dogrywce nie może być mowy. Bo przyznajmy szczerze, z jakim założeniem zasiadaliśmy do oglądania pierwszego z trzech sobotnich spotkań. Zagłębie miało wpaść do Gdańska, aby uciułać punkcik, natomiast gospodarze nieśmiało życzyliby sobie odrobinę więcej. Czasami jednak panowie piłkarze potrafią pozytywnie zaskoczyć. I pal licho ślicznego gola Makuszewskiego, na miarę zwycięstwa. Równie śliczne były bowiem przecież dwa pozostałe trafienia, ale to też tylko dodatek. Dodatek do pasjonującej dłuższymi fragmentami wymiany ciosów, wielu szybkich akcji oraz całej kanonady co najmniej przyzwoitych strzałów z dystansu.
Drodzy ligowcy: tak właśnie wygląda mecz dla kibica, bez 17576 ogłupiających podań wszerz boiska.

A jednak można? Świetne widowisko, które Lechia wygrywa z przytupem!
Reklama

O ile jesienią szydziliśmy z lubinian, że ruchliwi są tylko wtedy, gdy trzeba podejść do bankomatu, dziś – odnotujmy to – jest nam ich żal po raz pierwszy w tym sezonie. Rozumiemy wściekłość Piecha, który za jednym zamachem zepsuł dwie setki i głupią żółtą kartką wykluczył się z meczu przeciw Legii. Potrafimy współczuć Kwiekowi, grającemu najlepsze zawody od czasów występów w Górniku Zabrze. Gol – piłkarska dojrzałość, technika. Sytuacyjne wypuszczenie Piecha sam na sam z Bąkiem – wyobraźnia, myś-le-nie. Obydwu podopiecznych trenera Lenczyka oglądało się z przyjemnością, mimo że pierwszemu jedyne, co wyszło, to koszulka ze spodenek, Grali w piłkę. Cotra też, Rymaniak też i Guldan też. A Rodić bronił świetnie.

Przegrać w takich okolicznościach – żaden wstyd.

Reklama

Lechię Moniza będziemy weryfikować najwcześniej za rok. Póki co to drużyna opuszczona przez krzykacza, niekiedy wręcz furiata, którego zastąpił szeroko uśmiechnięty obcokrajowiec. Strzelaj, podejmuj ryzyko – powtarza na każdym kroku. Nieprzemyślane roszady taktyczne, choć akurat wariant z powrotem Pietrowskiego na prawą obronę udany, nie rewelacyjne zmiany – to głęboki oddech spokoju. Jeśli na kogoś wydziera się żona i tak po prawdzie, gwiazdę z okładki przypomina wyłącznie fryzurą, kolacja w miłej atmosferze z nowo poznaną kobietą znającą etykietę jest jak wygrany los na loterii. Nagle wszystko staje się piękniejsze, przynajmniej dopóki i w tę znajomość nie wkradnie się rutyna. Z prawdziwym obliczem holenderskiego szkoleniowca zderzymy się dopiero za jakiś czas, aczkolwiek intuicja nam podpowiada, że znacznie wcześniej zostaniemy poproszeni o wyjście z drewnianych chatek…

Zaczęło się już w pierwszej akcji. Od Grzelczaka, który strzelił Grzelczakiem wolejem. Z ziemi nie umie, ale jak już piłka frunie w powietrzu, zawsze właściwie ją nakryje stopą. Ile on ma goli w Ekstraklasie, ze 20? Z tego 18 takich, że ręce same składają się do oklasków. Gdyby urodził się dekadę wcześniej, załapałby się na czasy początków e-scoutingu. Na setki transferów wynikających z klipu w youtube. I co? I wówczas, będąc prezesem Lechii, ożenilibyśmy go gdzieś do Anglii czy innej Hiszpanii, a sam Piotrek ustawiłby swoją rodzinę na kilka pokoleń do przodu. To wszystko, rzecz jasna, dopóki w końcu zorientowaliby się, że sprowadzili specjalistę w jednym tylko rozdziale piłkarskiego elementarza.

Mogą i powinni mieć lechiści pretensje do Wiśniewskiego, bo gdyby w banalnej sytuacji, chwilę po golu Grzelczaka, pokonał Rodicia, pewnie szybko byłoby po emocjach. A tak do samego końca nie byli pewni swego… Kiedy myśleliśmy, że kolejne zgrabne akcje gospodarzy są kwestią czasu, idealnie w tempo Kwiekowi dograł… Dawidowicz. Tyle się w tygodniu pisało o jego transferze, o pięciu, trzech i – na koniec – dwóch milionach euro, tyle sobie polatał samolotami do Lizbony i z powrotem, że w pierwszej połowie zgłupiał, a po przerwie został pod prysznicem. Oczywiście skrajni zwolennicy talentu 19-letniego pomocnika będą tłumaczyć, że w każdym kolejnym kontakcie z piłką koniecznie chciał odkupić winy, wybierając najtrudniejsze warianty, ale koniec końców – dziś przekombinował. Cenna nauka na przyszłość, gdzie podobnie się mylić najzwyczajniej w świecie nie wypada.

Lechia, przynajmniej do późnego wieczoru, wskoczyła do górnej ósemki. Nie jest zresztą powiedziane, że Jagiellonia, którą teraz wyprzedza o dwa punkty, wywiezie z Poznania porządny wynik. A Zagłębie? Jedno oczko nad strefą spadkową…

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama