Wielkie podsumowanie transferów, część pierwsza

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2014, 10:07 • 10 min czytania

Minął miesiąc od zakończenia zimowego okienka transferowego w Ekstraklasie. Za wcześnie jest jeszcze na kategoryczne twierdzenia, natomiast pierwszą weryfikację bilansu zysków i strat naszych milusińskich możemy już przeprowadzić z czystym sumieniem. Bo umówmy się: siedem kolejek, a właśnie tyle w 2014 roku rozegrali do tej pory polscy ligowcy, to całkiem przyzwoity materiał do analizy. Jakie wnioski? Króla polowania nie wyłoniliśmy, co najwyżej trzech królików – mowa tutaj o Pogoni Szczecin, a także dwóch innych drużynach, które na pewno was zaskoczą.

Wielkie podsumowanie transferów, część pierwsza
Reklama

Aha, żeby nie było niedomówień, przyda się informacja porządkowa: przy opisach przyjęliśmy kolejność alfabetyczną. Dziś prezentujemy część pierwszą, zaś jutro – pozostałą ósemkę.

CRACOVIA

Reklama

Po wyjeździe Kosanovicia do Belgii, w pasiastej części Krakowa trwały pilne poszukiwania następcy serbskiego środkowego obrońcy. Ostatecznie stanęło na Mikuliciu, który w przeszłości był mistrzem Chorwacji z Dinamo Zagrzeb oraz Belgii w barwach Standardu Liege, natomiast ostatnie miesiące to dla 32-latka ławka w greckim średniaku, notującym wyniki ponad stan. Według Stawowego jego nowy stoper, choć podobno dostosowany do krakowskiej tiki-taki, wciąż nie jest gotowy na regularne granie.

O ile jednak w tym transferze da się zauważyć jakiś głębszy sens, to w żaden sposób nie możemy tego powiedzieć o wzmocnieniu ataku. Jako że kontuzja wykluczyła z całej rundy wiosennej szklanego Nowaka, aktualnie zastępuje go wytatuowany فotysz, z przykrą przeszłością w Zagłębiu Lubin. Bądźmy poważni: autor sprowadzenia Rakelsa wygląda nam na niezłego zgrywusa… A Wawrzynkiewicz? Póki co – bardziej yeti niż piłkarz. Słyszeliśmy, rozmawialiśmy, ale na boisku nie widzieliśmy.

Skąd więc mocna trója, jaką przyznaliśmy Cracovii? Za Papadopoulosa, dotychczas defensywnego pomocnika, który dopiero w Krakowie przekonał się, że daje radę nawet jako ten najbardziej wysunięty w swojej drużynie.

GÓRNIK ZABRZE

Jeżeli wyrwę po mającym rundę życia Mączyńskim chcesz załatać duetem Jeż – Drewniak, to albo masz poczucie humoru, albo przegrałeś jakiś zakład. Co istotne, na tym nie koniec osłabień Górnika – przeciągający się uraz Zachary wyzwolił reakcję w postaci podpisania Majtana i Kurzawy. Idziemy na mistrza? – jako się rzekło pani prezydent Zabrza? To rzeczywiście jest wariant, którego nijak nie wypada wykluczyć. Wicemistrz przedłużonej jesieni mistrzem na wiosnę, tyle że teraz już chodzi o grupę spadkową…

Ta drużyna na naszych oczach rozpada się na kawałki, natomiast ostateczne trzęsienie ziemi będzie latem. I żadne śląskie sejsmografy nie doliczą się skali, ponieważ drużyna zostanie wywrócona do góry nogami. Olkowski, Nakoulma, a na nich nie koniec. Aczkolwiek, jak wiemy, obecnie przed prezesem Waśkiewiczem inny problem: obiecanki-cacanki, byle tylko przekonać PZPN, że Górnik płaci aż miło. Oby tak dalej, ciekawi jesteśmy, kto zapełni rosnący stadion, oczywiście poza drobiem od pana Staszka.

Ta dwója od nas to tak raczej na zachętę. Chamskie dwa – tak byśmy tę ocenę uargumentowali.

JAGIELLONIA BIAفYSTOK

Nie będziemy się dwa razy powtarzać, przecież niedawno kilka słów już im poświęciliśmy.

Trzy i pół miliona złotych dostała ostatnio Jagiellonia od miasta za dbanie o wizerunek. Ciekawe co na to mieszkańcy Białegostoku? To m.in. z tych pieniędzy idzie na „paszę” dla zagranicznych przebierańców. Przypomnijmy: Nuno Henrique, Joel Perovuo, Roberts Savejnieks, Targino, no i główny przedstawiciel białostockiego dżemu Sebastian Rajalakso. Poniżej jego portfolio.

Oto dwa występy Rajalakso. Dwa z kilku równie słabych. Reprezentant zimowego białostockiego zaciągu w swoim stylu gry nie jest przesadnie nachalny. Typowy piłkarz, który nie lubi piłki. Jego boiskowe poczynania to ten sam poziom apatyczności, co niegdyś reakcje na ławce rezerwowych فobanowskiego.

A reszta? Perovou nijaki, stoper Nuno wystąpił raz (w trzecioligowych rezerwach, porażka… 1:7), natomiast o reszcie, oprócz wypożyczonego Michalskiego, tylko słyszeliśmy. Ten z kolei w Bełchatowie był solidny, lecz po półrocznym pobycie w Belgii już tej opinii nie możemy powtórzyć. Gdyby musiał być jakimś daniem, w grę wchodziłby wyłącznie tatar. Taki surowy…

Surowa również weryfikacja – półtorej gwiazdki i nic więcej.

KORONA KIELCE

Czy Chiżniczenko to dobry transfer? Wizualnie, jeśli zerknąć na uczesanie, wręcz genialny. Wiadomo było, że po prostu musi się szybko wkomponować w ten dość specyficzny zespół. Biorąc jednak pod uwagę aspekty piłkarskie – pewnie taki sobie. To znaczy – w sam raz na Koronę, bo 5-10 goli w wydłużonym 37-kolejkowym sezonie prawdopodobnie strzeli. Sądzimy wprawdzie, że raczej do gustu przypadnie mu ta dolna granica, ale w sumie bez większego znaczenia. Korona z ligi nie zleci, a siermiężnemu Kazachowi większa kariera i tak nie grozi.

Razem z Chiżniczenką, do Kielc przeniósł się także równie spektakularny Ałdaś, taki nieskomplikowany technicznie obrońca, który jako tako powinien wzmocnić konkurencję na bokach. Zdrowy i w formie, powinien wskoczyć na poziom Sylwestrzaka. Czy wysoki? Gdyby później przyszło mu z niego spaść, na szczęście mocno by się nie poobijał. Biejsiebiekowa i Petrowa – w ten jakże rytmiczny sposób brzmią nazwiska kolejnych nabytków dyrektora Kobylańskiego – nie znamy w ogóle, a bramkarz Kosiorowski w zasadzie nie potrzebuje rękawic, ponieważ okazji do wejścia między słupki nie przewidujemy. Usiądź, chłopie, wygodnie i obserwuj, jak dziadzia Małkowski rozgrywa rundę życia.

Skąd więc aż trója w bilansie zimowych zysków i strat? Bo nawet jakby założyć, że do Kielc przyjdą co najwyżej pielgrzymi, którzy zbłądzili w Częstochowie, będą wartościowsi od Sierpiny oraz Stąporskiego. Zresztą na miejscu fanów koroniarzy, my byśmy się do tych pielgrzymów zaczęli powoli przyzwyczajać, gdyż naprawdę realne jest widmo zakazu transferowego, wynikającego z nielegalnego transferu 14-letniego Kwietniewskiego do Fulham…

LECH POZNAŁƒ

W Poznaniu cierpią na przedziwną naszym zdaniem dolegliwość: otóż mimo braku wyników, dobry humor nie opuszcza komitetu transferowego. Rumak nigdy w życiu (poza piłką juniorską) nie wygrał ważnego meczu? To nic, młody jest. W drużynie ewidentnie brakuje kogoś, kto w trudnym momencie wziąłby na siebie ciężar gry? Przegońmy jak najdalej kapitana Murawskiego, pod pretekstem tego, że na imieninach trenera pomyliły się jemu i Ślusarskiemu proporcje, gdy robili drinki A tak naprawdę, panowie działacze oszukują kibiców. Rumak wygodny, bo tani i – w gruncie rzeczy – nie najgorszy, odejście Murawskiego zaś, to nic innego, jak zejście z kosztów. Wielkie westchnięcie z ulgą dla klubowej księgowej.

Pozyskanie Arajuuriego, skoro przegrywa rywalizację z Wołąkiewiczem, Kamińskim, Arboledą, a niewykluczone, że z 18-letnim Bednarskiem również, traktujemy w kategorii ściągnięcia kumpla dla Hamalainena. Szkoda, że nie wzięli zamiast niego jakiegoś renifera, to chociaż najmłodsi fani Kolejorza mieliby frajdę. A teraz, w skrócie i bardziej serio, wyjaśnimy wam, o co chodzi rządzącym Lechem. Po pierwsze – czekać do lata, żeby zejść z pensji Arboledy, a gdy nadarzy się okazja, ożenić Kamińskiego za dwa lub trzy miliony euro. I co wtedy? Zupełnie nic. Jeśli Teodorczyk nie poprawi skuteczności, trzeba będzie w ciągu roku na tyle utuczyć Kownackiego i Linetty`ego, by wziąć za każdego z nich dwukrotność tego, ile dostaną za Kamińskiego. Coś tam może też wpaść za Douglasa.

Ocena zimowych transferów powinna się ograniczyć do najniższej możliwej, ale – podobnie jak w przypadku Korony – mały plusik za pozbycie się Drewniaka. To właśnie niego, w przeciwieństwie do Drygasa czy Golli, należało zrezygnować w pierwszej kolejności. I dziś nie byłoby żalu.

LECHIA GDAŁƒSK

Co prawda lwia część wzmocnień została przeprowadzona pod sam koniec przygotowań, tuż po finalizacji przemian właścicielskich, lecz gdyby nie oceniać ich zbiorczo, a indywidualnie – łatwo sensownie uzasadnić transfer prawie każdego nowego piłkarza Lechii. Zresztą popatrzcie sami. Leković w ciągu paru tygodni wskoczył do piątki najlepszych lewych obrońców w lidze. Vranjes jest odpowiedzią Lechii na Stilicia – także lewonożną, z dobrym strzałem i zmysłem do gry kombinacyjnej, choć odrobinę mniej efektowną od ulubieńca Smudy. Makoszewski mozolnie, ale jednak, odzyskuje gaz, dzięki czemu może być kluczowym piłkarzem w kontekście meczów już po podziale punktów. Sadajew? Pomidor. Coś w sobie ma, poza tą brodą, jednak niełatwo to zdefiniować.

I tutaj spora część z was pewnie nas zaatakuje, będzie się zżymać, że chronimy dwóch nastolatków, o których do tej pory pojawiło się w mediach więcej wzmianek niż pokazali udanych zagrań w Ekstraklasie. Mowa oczywiście o Stolarskim i Jagielle. Tyle że akurat w ich przypadku, za zasadne przyjęliśmy ulubione powiedzenie pana Sławka, czyli „wait and see”. To transfery nie tyle pod kątem obecnej rundy, co raczej inwestycja w przyszły, odpowiednio pomnożony zarobek. Zaraz, zaraz – ktoś powie – przecież za wiślaka zapłacili jak za zboże, natomiast Jagiełłę jedynie wypożyczyli. Dlatego wyjaśnijmy: Stolarski powinien się zwrócić, a już pokazał innym młodym, że nie trzeba wybierać tylko między Legią a Lechem. Jagiełło z kolei, do lata przenosząc się ze stolicy nad morze, wcale nie przedłużył wygasającego wraz z końcem roku kontraktu. Wystarczyło przekonać go kilkunastoma meczami, by po sezonie – zgodnie z przepisami – podpisał umowę z Lechią. Między innymi o tę kwestię mieli w Gdańsku pretensje do Probierza.

Tak, z czystym sumieniem przyznajemy mocną czwórkę. W końcu.

LEGIA WARSZAWA

Ciekawe okienko za mistrzami Polski. Interesujące zwłaszcza dla kibiców, bo ci – sfrustrowani kontuzją Saganowskiego oraz jesiennymi poczynaniami Dwaliszwilego – zapragnęli zobaczyć w swoim zespole kogoś, kto żwawo się rusza i umie strzelać gole. Nowy napastnik był kwestią życia i śmierci. Pół miliona euro wydane na 26-letniego Sa plus pensja z klubowego topu – to wszystko wyglądało nam na promocję, skoro mowa o gościu, który debiutował w reprezentacji Portugalii, był w Fulham, a na Cyprze strzelał gola za golem. Miał bawić się i na boisku, i – jak głosiła obiegowa – również poza nim. Przy tej dominacji, dwa pozostałe transfery po prostu musiały pozostać w cieniu, aczkolwiek akurat pozyskaniu Dudy poświęcono sporo miejsca, w każdym razie o wiele więcej niż Brazylijczykowi Guilherme.

Ale po miesiącu układ sił zmienił się nie do poznania. Sa, niemalże prosto z samolotu, wystąpił w Zabrzu i później w stolicy, z Jagiellonią, po czym – w tajemniczych okolicznościach – zajął się swoim drugim, po piłce, hobby. Znamy takich, którzy już się u Portugalczyka bawili. Wróćmy jednak do futbolu. W tym samym czasie najpierw z bardzo korzystnej strony pokazał się Guilherme, którego na kilka tygodni wyhamowała kontuzja, a wtedy o podtrzymanie pozytywnego wrażenia postarał się Duda. Słowak strzelił dwa gole i wyjątkowo szybko wkupił się w łaski starszyzny – Radovicia oraz Vrdoljaka.

Guilherme jest wypożyczony, a można go wyciągnąć dosłownie za frytki. 300 tysięcy euro, które za swojego najcenniejszego gracza otrzymały Koszyce, coraz bardziej wyglądają z perspektywy warszawian na świetny interes. Niecałe trzy miliony europejskiej waluty, otrzymane za przeciętnego jesienią Furmana, Legia wzięła z pocałowaniem ręki, tak samo zresztą jak ofertę Amkara za znajdującego się na czele listy płac Wawrzyniaka. I tylko Sa, najważniejszy transfer zimy, sprawia, że zamiast piątki lub zasłużonej czwórki, przyznajemy ledwie tróję z plusem.

PIAST GLIWICE

Hebert sprawia wrażenie stopera na Ekstraklasę zbyt miękkiego i odrobinę zamyślonego, w związku z czym raz na jakiś czas zdarza mu się spóźnić z interwencją. Jedno natomiast musimy mu oddać: nie kalkuluje. Jeżeli pojawia się chociaż cień szansy, że dramatyczny wślizg może zapobiec utracie gola, rzuci się na murawę, nawet jakby musiał szorować po niej głową. Przed nim z pewnością jeszcze kilka efektownych swojaków, z tym że lepiej mieć przed sobą kogoś takiego, niż dotychczasowy duet Horvath-Polak. Patrząc z kolei na początki Nikiemy, mniej więcej co kwadrans dziwiliśmy się: skąd pomysł zatrudnienia tego niedożywionego Burkińczyka? Czym zasłużył na kontrakt? Ostatnio były piłkarz rezerw Bragi co prawda minimalnie poprawił grę do przodu, ale wciąż bywa zbyt anemiczny.

Badia. Taki śmieszny, niski człowiek, który bardziej od piłkarza, przypomina zabłąkanego turystę. Odkryciem na miarę Quintany nie będzie, mimo że w pewnych, śladowych zachowaniach na boisku są względnie podobni. Potrafi zagrać prostopadłą piłkę, tylko prawdziwy problem pojawia się, gdyby doprecyzować: komu? No nic, w to nie nasza sprawa, natomiast wydaje się, że… Brosza już też nie. A przynajmniej niedługo.

Musiał Piast puścić Zbozienia, za którego Amkar uruchomił klauzulę odstępnego w wysokości 200 tys. euro. I właśnie wtedy zaczęły się kłopoty ze skompletowaniem linii obrony. Matras, wieżowiec ze środka pola, który jak magnes zgarniał z powietrza wszystkie główki, na boku irytuje ślamazarnością i totalnym brakiem zwrotności. Tak, niby jeden Zbozień, a popsuł obsadę aż dwóch pozycji. Dla włodarzy z Gliwic za zimowe okienko dwója, na razie bez plusa.

W piątek druga część naszego zestawienia.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama