Chwilami aż trochę szkoda nam Józefa Dankowskiego. Facet niczemu nie jest winien – jako etatowy pracownik klubu po prostu wykonuje w Górniku swoją pracę, być może nawet super sumiennie i fachowo, tego nikt do końca nie zweryfikował. A jednak wkręcony w licencyjne kombinacje prezesa Waśkiewicza i Roberta Warzychy, postawiony w mało komfortowej roli „słupa”, siłą rzeczy obrywa rykoszetem.
Sytuacja w Zabrzu powoli się normuje, chyba tak można to określić. Warzycha odbył stosowne rozmowy ze Zbigniewem Bońkiem i Stefanem Majewskim (mówił o tym już w udzielonym nam wywiadzie), i do końca sezonu nikt już go nie ruszy. Później spróbuje uzyskać licencję w którymś anglojęzycznym kraju, który do wzięcia udziału w kursie nie wymaga średniego wykształcenia. Można więc spokojnie uznać, że trenerska fikcja została przynajmniej tymczasowo przyklepana i zaakceptowana na samej „górze”. Takie zresztą mamy przepisy, że oficjalnie się tego zabronić w obecnej sytuacji nie da, bo i w jaki sposób?
Waśkiewicz, jak dzisiaj w Przeglądzie Sportowym, nazwie to modelem brytyjskim (Dankowski – trener, Warzycha – menedżer), a władze związku będą przytakuiwać tak długo… aż Górnik nagle nie wróci do modelu polskiego. Po ludzku mówiąc: tak długo, jak Dankowski będzie w tym układzie niezbędny.
Oczywiście wszyscy świetnie wiedzą o co w tej historii chodzi, co z czego się wzięło i na co należy przymknąć oko, ale tylko Stefan Majewski jest zdolny do tego, by w tej sytuacji bawić się jeszcze w złego policjanta. W rozmowie z dziennikarzem Przeglądu Sportowego ostrzega, że „PZPN w każdej chwili może wysłać na trening Górnika niezapowiedzianego człowieka, który oceni czy Dankowski faktycznie prowadzi drużynę”, jak stoi w papierach. Jeśli nie, to biedny Dankowski może się liczyć nawet z zawieszeniem licencji.
No, po prostu cyrk na kółkach.
Panie Stefanie, na przyszłość, kiedy PZPN będzie chciał kogoś NIEZAPOWIEDZIANIE skontrolować, może niech faktycznie zrobi to bez zapowiedzi, a nie ogłaszając tę ewentualność w mediach. Poza tym, po co to wymachiwanie szabelką? Ł»eby udowodnić, że Majewski czuwa i na żadne robienie go w balona nie pozwoli? Nie twórzmy fikcji. Przynajmniej nie w większym stopniu niż już to zostało zrobione.