Gilewicz o Bundeslidze: Stevens znów musi sprawdzić się jako strażak

redakcja

Autor:redakcja

01 kwietnia 2014, 15:14 • 4 min czytania

Z jednej strony mam cichą satysfakcję, że to o czym raz w tygodniu zdarza mi się tutaj pisać, znajduje potwierdzenie na boisku. Pisałem, że spodziewam się mocnego finiszu Schalke – i faktycznie, 1:5 z Bayernem póki co okazuje się jedyną ligową porażką Gelsenkirchen na przestrzeni ostatnich miesięcy. Ostatnio sugerowałem, by mieć na oku Hoffenheim, które jak żaden inny zespół w Bundeslidze potrafi zarówno strzelać, jak i tracić bramki, no i proszę – jak w ostatni weekend powalczyło z Bayernem (3:3). Pisałem, by nie tracić z oczu Roberto Firmino i to ciągle podtrzymuję – 14 goli i 11 asyst niech mówi samo za siebie.
Z drugiej strony, jestem też poważnie zaniepokojony, bo coraz łatwiej jest mi sobie wyobrazić, że mój były klub, z którym ciągle jestem emocjonalnie związany, z którym łączy mnie do dziś wiele znajomości, może w tym sezonie spaść z Bundesligi. A trzeba przecież dodać, że jest jednym z dwóch zespołów w lidze, którym nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. W każdy weekend po cichu trzymam kciuki. Gdy oglądam mecze, mam wrażenie, że sama gra Stuttgartu nie zwiastuje spadku. Tyle że za efekt wizualny jeszcze nikt w żadnej lidze nie przyznaje punktów. Statystyki mówią, że VFB w samych meczach, w których prowadziło, żeby potem przegrać albo zremisować, straciło ich aż 28. Było takich spotkań dokładnie 11. Ewenement. Kto wie, może nawet rekord Bundesligi. Tylko wiosną w takich sytuacjach Stuttgartowi umknęło 16 ważnych punktów.

Gilewicz o Bundeslidze: Stevens znów musi sprawdzić się jako strażak
Reklama

Potrafię sobie wyobrazić spadek VFB zwłaszcza, kiedy spojrzę do terminarza. W najbliższy weekend – mecz z Freiburgiem, z kategorii tych o „sześć punktów”, ale później jest niestety tylko gorzej…

– Wyjazd z Borussią Moenchengladbach
– U siebie z Schalke 04 Gelsenkirchen
– Wyjazd z Hannoverem 96
– U siebie z VFL Wolfsburg
– Wyjazd z Bayernem Monachium.

Reklama

Jeśli walka o utrzymanie będzie trwać w Stuttgarcie do ostatniej kolejki, to mam niepokojące wrażenie, że w Monachium może się rozstrzygnąć na niekorzyść mojego byłego klubu. Nie chce mi się wierzyć, że Bayern pozwoli sobie zamknąć sezon domową stratą punktów. Zwłaszcza, że – chociaż to gdybanie – może to być dla Bawarczyków ostatni mecz brakujący do zakończenia całych rozgrywek Bundesligi bez porażki. A przecież wcześniej VFB ma jeszcze mecze z trzema drużynami walczącymi o europejskie puchary oraz z Hannoverem, który w obecnej formie wcale nie może być całkowicie pewny utrzymania.

Rozmawiam z ludźmi, przysłuchuję się opiniom i mam wrażenie, że Stuttgartowi w decydujących momentach najbardziej brakuje charakteru. Chociaż jest też drugi aspekt – personalny. Hamburg ma skutecznego Lasoggę (19 meczów, 12 goli) i Calhanoglu. Norymberga może polegać na Drmiciu (16 goli w tym sezonie). Zastanawiam się, kim może odpowiedzieć Stuttgart i dochodzę do wniosku, że nie ma tam jednak ludzi, którzy w chwilach, gdy na boisku robi się niedobrze, wzięliby na siebie ciężar.

Za moment zacznie się liczenie punktów – coś o tym wiem, bo sam z Karlsruhe spadłem z Bundesligi w ostatniej kolejce i to tylko gorszym bilansem bramek. Kiedy grałem dla Stuttgartu, byliśmy na przeciwnym biegunie niż obecnie. Zajmowaliśmy trzecie, czwarte miejsce w lidze, mieliśmy światowej klasy zawodników. Ale do tego chyba nawet nie ma sensu wracać… Zmierzam do czegoś innego. Mianowicie, jeśli chcesz dziś osiągnąć w piłce sukces, musisz mieć odpowiednie podstawy w defensywie, a mam wrażenie, że w Stuttgarcie (podobnie zresztą jak w Hamburgu) zupełnie o tym zapomniano.

Szkoda byłoby, gdyby klub z takimi tradycjami wyleciał tylnymi drzwiami z Bundesligi. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że Stuttgart to w Niemczech wciąż uznana i szanowana firma. Ostatni mecz z Dortmundem obejrzało z trybun 60 tysięcy ludzi. Budżet klubu, na poziomie 40 milionów euro, daje VFB pod względem finansowym szóste miejsce w Bundeslidze. Nawet wczoraj ogłoszono, że główny sponsor Mercedes-Benz Bank, mimo tak trudnej sytuacji, zostaje w tej współpracy na kolejne trzy sezony. Z jednej strony, klub cały czas reguluje zaległości z lat poprzednich, musi spłacać długi związane z przebudową stadionu, ale z drugiej – 40 milionów to wciąż olbrzymie pieniądze, które jakoś nie przekładają się na jakość. Zwłaszcza jeśli porównać je z ponad dwa razy biedniejszym Brunszwikiem albo Norymbergą.

Fredi Bobić mówi wprost, że zdecydował się zatrudnić Huuba Stevensa, m.in. po tym, jak ten w równie trudnej sytuacji uratował kiedyś Hamburg. Jako trener ma bogate doświadczenie, od lat funkcjonuje na niemieckim rynku i mimo wszystko mam nadzieję, że jeszcze raz sprawdzi się jako strażak.

RADOSفAW GILEWICZ

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama