Śmieci, traktory i ostatnie „Superclasico” Riquelme. La Bombonera zdobyta przez River

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2014, 16:04 • 6 min czytania

Nie wiedziałem, czego spodziewać się po Superclasico. Owszem, zdarza mi się sporadycznie włączyć mecz z Ameryki Południowej, bo całkiem przyjemnie dla odmiany popatrzeć na jakby inną dyscyplinę: bardziej statyczne tempo, dużo miejsca, jakieś krzyżaczki, żonglerki, piętki. To jednak klasyk, derby, starcie, którego esencją jest atmosfera. Postanowiłem przyjąć Superclasico na surowo, pod ręką zamiast notatek i researchu tylko tabaka, co by trudniej było o zaśnięcie (obawa z perspektywy czasu niczym nie uzasadniona), a potem odpaliłem transmisję. Jak się zaczęło?
Zaczęło się od olśnienia. No tak, przecież to La Bombonera!

Śmieci, traktory i ostatnie „Superclasico” Riquelme. La Bombonera zdobyta przez River
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

La Bombonera, czyli jeden z – mówiąc bez ogródek – najfajniejszych stadionów na świecie. Najbardziej klimatycznych. Pozwólcie powiedzieć: najcharyzmatyczniejszych. Te ostre trybuny, jedna „blokowa”, wyglądająca z daleka jakby ktoś w stadion wcisnął wieżowiec rodem z łódzkich przedmieść. Na nią skierowana jest kamera przez cały mecz, co dodaje uroku i transmisji. Poza tym kibice usytuowani tak blisko boiska, że doradzali Riquelme jak ma wrzucać rzut rożny… Tak, mecz na La Bombonerze już z racji samego stadionu wygląda wyjątkowo.

Zbliżenie murawy pokazało, że znajdzie się w tej potyczce jeszcze jeden element, jakiego w futbolu nie widziałem. Miał być to bowiem mecz na śmieciach.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Wszędzie po boisku walały się kartony, papiery, serpentyny. Czasem na krótki okres kamerę potrafił zasłonić fragment kartoniady, śmieci przelatywały swobodnie nad usłaną makulaturą murawą. Gdzie nie gdzie było ich mniej, ale w innych miejscach gracze mogli poczuć się jak podczas meczu na wysypisku. Podczas wrzutek w pole karne Boca całkiem traciłem piłkę z oczu widzenia: za dużo papierów. Musiałaby być pomarańczowa, żeby dało się ją wypatrzeć.

Rzut oka na wykonującego pierwszy gwizdek i robiło się coraz bardziej surrealistycznie. Nestor Pitana, górujący nad wszystkimi bodaj piłkarzami dzięki swojemu wzrostowi, a w dodatku z – delikatnie mówiąc – zwracającym uwagę zaczesem. Czy otoczka tego meczu może być ciekawsza?

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Może, pierwsza powtórka: zajawka reklamy traktorów. I tak już będzie przez cały mecz. Kabaret.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Śmieci, traktory, sędzia Zaczes, La Bombonera, a na trybunach Baggio, którego byśmy pewnie nie rozpoznali stojąc za nim w sklepie po bułki. Wyjątkowe okoliczności derbów, w dodatku z wyraźnym rysem humorystycznym. Nawet, jeśli brakowało jednego, bardzo istotnego elementu – kibiców gości – to było nieźle.

Image and video hosting by TinyPic

Murawę od pierwszych minut w posiadanie przejęli gospodarze. Tempo było znacznie szybsze niż w brazylijskiej Serie A (a przynajmniej sądząc po spotkaniach, które miałem okazję oglądać), akcja sunęła za akcją, nie przebierano w środkach. Po stronie River najaktywniejszy Cavenaghi. Legenda wszelkiej maści menadżerów, kapitan gości, człowiek, który strzelił jedyną zwycięską bramkę, gdy poprzednim razem – dekadę temu – La Bombonera padła łupem „La Banda”.

po stronie Boca brylował – któż by inny – Riquelme.

Nic się nie zmienił. Snuje się po boisku dystyngowanym, powolnym krokiem, jakby był jedynym prawowitym właścicielem boiska, albo i całego stadionu. Może i nie uraczy cię odbiorem, ale gdy dostanie piłkę… Podania? Pełen asortyment. Przerzuty, prostopadłe passy. Lobik nad zawodnikiem, piłka puszczona w uliczkę. Czasem wybierał aż za koronkowe rozwiązania, bo w polu karnym w 36. minucie powinien strzelać, a jeszcze próbował się bawić, dograć. Mimo to i tak wszystko było jasne:

Stary mistrz najlepszy na boisku.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Gdzie ten River, jesteście? Ł»yjecie? Jasne, nie statystowali, ale z pierwszej połowy najbardziej zapadła w pamięć akcja Ramona Diasa, trenera „Gallinas”. Piłka poleciała w jego stronę, więc chciał zaszpanować, zrobić żonglerkę, dwie, coś tam pokazać. Jak to były, niezły przecież piłkarz.

Ale odbiła mu się śmiesznie od buta przy próbie podbicia, po takim zagraniu na osiedlowym boisku padała salwa śmiechu. Tyle o River.

Póki co.

Boca nie potrafiła żadnej swojej okazji wykorzystać, a miała ich naprawdę sporo i to konkretnych. Które przysłowie się sprawdzi: co się odwlecze to nie uciecze, czy niewykorzystane sytuacje się mszczą?

Miałem przekonać się po przerwie. Dwa tuziny ludzi z dmuchawami przemierzało w trakcie niej każdy centymetr boiska, by choć część śmieci uprzątnąć z murawy. W pierwszej chwili wyglądało to komicznie, bo przewiewali te kartony z jednego miejsca na drugie. Ale trzeba im oddać, po piętnastu minutach wyglądało to zdecydowanie lepiej. Fachowcy. Jak kiedyś mi ktoś wyrzuci tonę makulatury na trawnik, będę wiedział gdzie zadzwonić.

Niespodziewanie wywiali nie tylko papiery, ale i cheerleaderki. Cheerleaderki Boca – to brzmi interesująco. Chętnie bym obejrzał co mają do zaprezentowania, jaki układ taneczny, jakie stroje, naturalnie. Ale dostały widocznie zakaz wstępu na boisko, tam królowali panowie z dmuchawami, a one niemrawo kręciły pomponami gdzieś za linią boczną. Szkoda. Rozpraszałyby sprzątających? A może któremuś dmuchawa by się przez przypadek omsknęła i podwiałby za wiele? Kto wie, kto wie.

Było 0:0, ale i tak angielski komentator rozpływał się nad poziomem starcia: Superclasico, one of the best we have had in years!”, „Best game Boca played in a long, long time!”.. Jak powiedziałem, lepiej znam tabelę sieradzkiej okręgówki niż ligi argentyńskiej, więc po prostu wierzyłem mu.

A i tak mecz miał się zacząć na dobre dopiero po przerwie.

Cavenaghi zrywał się co i rusz, ale w decydujących momentach zawsze coś nie zagrało. A to strzelał ze złamanego paznokcia, a to dawał się dogonić. Wreszcie jednak River przeprowadził akcję bramkową: Lanzini, czyli dziesiątka gości, uciszył stadion. No, to była ujma dla Riquelme. On grał świetną partię, zrobił milion brammkowych akcji, a tu Lanzini, jego odpowiednik w „La Bandzie”, wyprowadza swoją ekipę na prowadzenie. Tak nie mogło być.

Boca nacierało, strzelał Insua, pod bramką gości często robił się niezły kocioł. Ale jakoś mimo to śmierdziało wynikiem 0:1. Czasami są takie mecze, że niby nieźle atakuje któryś zespół, ale przypomina to mimo wszystko wyłącznie bicie głową w mur. Odmienić ten trend mógł oczywiście tylko jeden gracz: Riquelme. To przecież jego prawdopodobnie pożegnalne Superclasico, musiał uczcić ten fakt w stosowny sposób.

Rzut wolny w dogodnej pozycji. Celebracja, przygotowania, mierzenie bramkarza wzrokiem. A potem bomba nie do obrony, piłka odbija się jeszcze od poprzeczki, golkiper nawet się nie rzucił. Zwróćcie uwagę na ten huk, pół sekundy po bramce.

Image and video hosting by TinyPic

Kilka minut później Riquelme schodzi, dostaje owację na stojąco. A potem… River strzela bramkę. Ucisza stadion po raz drugi. Jak wściekły musiał w tym momencie być Juan Roman na ławce? Zepsuto mu święto. Strzelcem Funes Mori, który nie przejął się żółtą kartką, zdjął koszulkę, potem próbował jeszcze rozjuszyć publiczność gestem wkładania palca do ust. Zagrzało się na trybunach. A nad stadionem fajerwerki.

Boca rzuca wszystkie siły do ataku. Walczy, a goście kontrują. Jeszcze w 95. minucie River wyszedł trzech na dwóch i akcja skończyła się strzałem obok słupka, tam powinien być gol… Taka była tutaj intensywność. Do ostatnich chwil. Aż wreszcie gwizdek Sędziego Zaczesa, koniec. La Bombonera zdobyta przez River.

Po raz pierwszy od dziesięciu lat.

Riquelme, w swoim pewnie ostatnim Superclasico, po raz pierwszy zaznaje goryczy porażki na własnym stadionie.

Mecz napakowany historiami od góry do dołu.

Dla wytrwałych, mających sporo wolnego czasu taka oto gratka:

Całe Superclasico, od A do Z.

LESZEK MILEWSKI

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama