Sytuacja Wolskiego w Fiorentinie na plus, występ z Sampą raczej na minus

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2014, 18:55 • 3 min czytania

Jeśli zajrzymy do CV Rafała Wolskiego, to pod względem samych występów rok 2013 uznamy za kompletnie nieudany. 12-miesięczna wyrwa w życiorysie młodego chłopaka, w Polsce powszechnie uznawanego za wielki talent. Dochodziły do nas oczywiście informacje, że Wolski ostro pracuje, wzmacnia się fizycznie, a trener Montella cały czas widzi w nim potencjał i apeluje o cierpliwość. Słowa, słowa, słowa. A co jeśli spojrzymy na fakty? Zaledwie cztery występy w Serie A, żaden warty zapamiętania. Szale goryczy przelała jednak informacja o tym, że byłego pomocnika Legii zabraknie w szerokiej kadrze, zgłoszonej do rozgrywek Ligi Europy. Nic dziwnego, że nie tylko włoskie oraz polskie media spekulowały o jego rychłym wypożyczeniu, lecz także wprost mówił o tym sam piłkarz.
W wywiadzie dla Weszło, Wolski tak wspominał ten okres i pogłoski o przeprowadzce:
– Częściej o tym mówiłem menedżerom, bo czułem, że to już odpowiedni moment na zmianę otoczenia. Sam trening w tak mocnej drużynie jak Fiorentina dużo daje, ale nie wystarczy. Mecz to mecz.

Sytuacja Wolskiego w Fiorentinie na plus, występ z Sampą raczej na minus
Reklama

Dziś okazuje się jednak, że słowa Montelli nie były jedynie kurtuazyjną paplaniną bez pokrycia. W porównaniu z rokiem poprzednim, ten bieżący można uznać zdecydowanie za przełomowy. W styczniu warta odnotowania jest asysta w Pucharze Włoch w meczu przeciwko Chievo. W lutym w meczu z Atalantą po raz pierwszy trafił do siatki w Serie A i to w taki sposób, że rozpływały się nad nim włoskie media. Natomiast w marcu, Wolski dość regularnie pojawia się na murawie:

2.03: 18 minut z Lazio
9.03: 26 minut z Juventusem
16.03: występ w pierwszym składzie – 73 minuty przeciwko Chievo
23.03: ławka z Napoli
26.03: 24 minuty z Milanem
30.03: pierwszy skład – 60 minut z Sampdorią

Reklama

Tak często Wolski ostatni raz grał w piłkę w 2012 roku, a Montella przyznał nawet, że pominięcie go przy wyborze kadry na LE, to spory błąd. Warto odnotować jeszcze, że sytuacja Polaka poprawiła się mimo tego, że Fiorentinę przecież wzmocnił zimą Anderson, co według włoskich mediów miało oznaczać, że Rafał może kupić mapę Italii i poszukać odpowiedniego miejsca do przeprowadzki.

Tyle na temat ogólnej sytuacji Wolskiego, a teraz dzisiejszy mecz z Sampdorią, w którym wzięliśmy jego występ pod lupę. Gdybyśmy musieli opisać go jednym słowem, to aż korci, by użyć wyrazu „przeciętny”. Pierwszy raz jego obecność na murawie odnotowaliśmy dopiero w 19. minucie, kiedy to ładnym zwodem oszukał Berardiego, a ten sfaulował Polaka na kartkę. Później na uwagę zasługuje akcja, po której Wolski mógł zaliczyć świetną asystę, ale nie najlepiej w polu karnym zachował się kolega z drużyny. A dalej? Nic ciekawego. Jeden błysk na godzinę gry. Brakowało przede wszystkim aktywności i ruchliwości, którymi imponował w poprzednich meczach. Do tego skuteczność podań w okolicach 60%, jedna z najniższych spośród wszystkich graczy. W protokole meczowym zapisał się natomiast żółtą kartką za faul przed własnym polem karnym. Można już nazwać regułą to, że Polak lepiej odnajduje się w roli zawodnika wchodzącego z ławki – grając na podmęczonych rywali zawsze jest w stanie błysnąć jedną z tych indywidualnych akcji, z jakich zapamiętaliśmy go, gdy grał w Legii. Podsumowując, ten mecz na pewno nie przybliżył go do zagoszczenia na stałe w pierwszym składzie, ale też nie oznacza, że Montella postawił przy jego nazwisku wielki minus. W skali szkolnej wystawilibyśmy naciąganą tróję.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama