Przełom! Górnik wygrał mecz! Na razie tylko do przerwy

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2014, 21:15 • 4 min czytania

Górnik Zabrze w tym roku nie wygrał jeszcze meczu ligowego i może już nie wygrać. Bo jeśli nie potrafi się zdobyć trzech punktów w spotkaniu, w którym wygrywa się 3:0, to łatwiej już nie będzie. Tak, wiemy, że sędzia wygłupił się z karnym na 3:3, ale jednak najbardziej wygłupili się zawodnicy, trwoniąc gigantyczną przewagę, jaką wcześniej wypracowali. Wszyscy bez wyjątku – cała jedenastka, rezerwowi, no i oczywiście trener, który wcale nie jest trenerem – powinni ze wstydu zapaść się pod ziemię. Cała grupa mistrzowska będzie trzymała kciuki, żeby zabrzanie dostali się do górnej ósemki, bo takiego dostarczyciela punktów to ze świecą szukać.
Najpierw było spektakularnie – bo ataki lewą, prawą, środkiem, górą i dołem, strzały w bramkę czy w poprzeczkę, nawet Robert Jeż notował asysty, chociaż on przecież zapomniał jak się gra w piłkę jakieś pięćdziesiąt cztery lata temu. Szalał też Prejuce Nakoulma, który wiosną do tej pory tylko pozorował grę, więc naprawdę sporo faktów sugerowało, że zdarzy się niemożliwe: Górnik wygra.

Przełom! Górnik wygrał mecz! Na razie tylko do przerwy
Reklama

Ale nie wygrał, bo Jagiellonia zaczęła grać. W sumie tak niewiele wystarczyło, żeby mecz się odwrócił i Górnikowi skomplikował – przeciwnik musiał się postawić. Dopóki zespół Stokowca w maksymalny sposób ułatwiał grę zabrzanom, dopóki obrońcy się potykali, ślizgali, zderzali głowami i biegali w tylko sobie znanym celu – górnicy byli mocni. A gdy mieli po drugiej stronie już normalnie, a nie skrajnie pierdołowato grającą drużynę, to nagle zrobili się bezradni. Do teraz zastanawiamy się, co chciał osiągnąć Paweł Olkowski wślizgiem w polu karnym i czy podobne zagrania ma zamiar pokazywać w przyszłym sezonie w 1.FC Koeln lub – jeśli faktycznie ma zamiar – w rezerwach tego klubu. Być może właśnie ten jeden z najbardziej idiotycznych wślizgów w tym sezonie miał największy wpływ na to, jak wyglądała druga połowa.

Mimo pochwał, jakie przygotowaliśmy dla „Jagi” za jej spektakularny powrót (a raczej zaprzestanie kompromitowania się), nie możemy zgadnąć, co miał na myśli trener Stokowiec, kiedy podczas konferencji prasowej oświadczył: – Ten mecz utwierdził mnie w przekonaniu, że jesteśmy w stanie wygrywać z najlepszymi… Przypomnijmy: nie wygrali, tylko zremisowali i nie z najlepszą w 2014 roku drużyną, ale z jedną z najgorszych, w dodatku przy wydatnej pomocy arbitra. Mimo to Stokowiec wysnuł wniosek, że Jagiellonia może wygrywać z najlepszymi. Zdumiewająca i bardzo swobodna interpretacja wydarzeń z Zabrza.

Reklama

Da się znaleźć pewne analogie między Górnikiem i Śląskiem. Śląsk też czeka na mocne przełamanie, na jakąś serię zwycięstw, która – tak, tak – pozwoli uciec w tabeli Podbeskidziu Bielsko-Biała. Dzisiaj wrocławianom mogło się wydawać, że mają kontrolę nad meczem. Wprawdzie do przerwy ta kontrola przekładała się głównie na podania od jednego obrońcy do drugiego (jedyny strzał w bramkę oddali z rzutu wolnego, w sam środek), ale i tak można było odnieść wrażenie, że jeśli ktoś to spotkanie jest w stanie wygrać, to wyłącznie goście. Zawisza wystawił taki trochę dość dziwny skład, bez Carlosa i Vasconcelosa, bez napastnika, no i efekt był do przewidzenia. Wiemy, że Carlos w ostatnim czasie jest kompletnie bez formy, ale tu akurat przyjechał Śląsk z wykartkowanymi bocznymi obrońcami i nam się zdawało, że to idealny moment, by puścić Brazylijczyka, aby ten pobawił się trochę z Tadeuszem Sochą.

Trenerzy Zawiszy zdecydowali inaczej i ktoś może uznać, że… życie przyznało im rację. Cóż – rzeczywiście, ostatecznie bydgoszczanom udało się wygrać. Słowo „udało się” jest zasadne, chociaż trzeba też zaznaczyć, że Zawisza grał słabo, ale… i tak w drugiej połowie stworzył kilka sytuacji, w których objąłby prowadzenie gdyby nie Kelemen (cóż za interwencja po główce Lewczuka). Pytanie, czy nie byłoby po herbacie, gdyby wcześniej Śląsk wyszedł na prowadzenie – a miał okazje, bo albo Lewczuk wybijał piłkę z linii bramkowej, albo Grodzicki nieudanie lobował bramkarza, ewentualnie piłka trafiała w słupek.

Fakty są następujące: Zawisza jest jedną nogą w strefie mistrzowskiej (w zasadzie to już dwoma), natomiast Śląsk gdyby dziś podzielić mu punkty, ma tylko oczko przewagi nad Podbeskidziem. To oznacza, że trzeba bardzo poważnie traktować go jako kandydata do spadku. Jeśli ktoś chce ten fakt zbagatelizować, to dodajmy, że w 2014 roku wrocławianie zdobyli łącznie 6 punktów, podczas gdy Podbeskidzie 10. Tegoroczna tabela wygląda tak…

Image and video hosting by TinyPic

Skoro już na nią patrzycie, jeszcze raz zastanówcie się, jakim cudem Piotr Stokowiec po remisie z Górnikiem uznał, że jego zespół udowodnił, iż potrafi wygrywać z najlepszymi?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama