Marzenia coraz bardziej realne. Liverpool na szczycie

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2014, 21:14 • 3 min czytania

Brendan Rodgers uczył się od najlepszych. Jego „The Reds” usadowili się na pierwszym miejscu w tabeli Premier League, ale Irlandczyk spokojnie powtarza, że wcale nie myśli o tytule, a jedynie skupia się na najbliższym meczu oraz podtrzymaniu serii zwycięstw. A tych już jest osiem z rzędu – dzisiaj drużyna Liverpoolu zdemolowała bezradny Tottenham aż 4:0. Droga do tytułu jest dla Liverpoolu wciąż długa i kręta, ale z każdym kolejnym dniem coraz mniej nierealna. Chelsea i City gubią punkty, „The Reds” nie zwalniają za to tempa. YNWA znów w modzie, ale Rodgers chłodzi nastroje, mimo iż niektórzy kibice z czerwonej części Merseyside awaryjnie zaczęli chłodzić już szampany. Irlandczyk idzie tropem Mourinho – nie gadamy o tytule, a robimy swoje.

Marzenia coraz bardziej realne. Liverpool na szczycie
Reklama

Nie będzie jednak łatwo. Manchester City ma nadal dwa zaległe mecze, ale błędem byłoby dopisywać im sześć punktów z automatu. Premier League jest najbardziej wyrównaną ligą na świecie, każdy może wygrać z każdym, zwłaszcza w końcówce sezonu. Zespoły zagrożone spadkiem walczą o życie, co pokazał Crystal Palace, sprawiając mega sensację w meczu z Chelsea (1:0). „The Citizens” stracili punkty w meczu z Arsenalem, dlatego te dwa zaległe mecze trzeba najpierw wygrać. Jeśli wierzyć logicznemu planowaniu, to kwestia tytułu nadal jest sprawą do załatwienia pomiędzy dwoma bokserami wagi ciężkiej – Chelsea i Manchesterem City. Logika w futbolu jest jednak kwestią umowną – w piłce nie zawsze 2+2=4, a na koniec może okazać się, że to Liverpool zagra wszystkim na nosie. Póki co wszystko idzie po myśli Rodegrsa – Palace urwał punkty „The Blues”, a City potknęli się w Londynie. Teraz wszystko w nogach „The Reds”, popatrzmy zatem na cyferki.

8 – tyle zwycięstw z rzędu mają już podopieczni Rodgersa po dzisiejszej demolce Tottenhamu.

Reklama

24 – już tyle lat minęło od ostatniego tytułu dla Liverpoolu. Szmat czasu, ale wracają stare, magiczne dla „The Reds” czasy. Brendan Rodgers może bawić się w „The Special One”, ale nie łudźmy się – Irlandczyk na pewno marzy po cichu o koronie mistrzów Anglii.

49 – Luis Suarez strzelił dzisiaj swojego 29 gola, a jeśli dorzucimy 20 bramek Sturridge‘a to wyjdzie nam, że duet SAS ma w dorobku razem 49 goli. Znaczy to mniej więcej tyle, że dwójka napastników strzeliła więcej goli niż 13 zespołów w PL, a Southampton i Everton uzyskały do tej pory tyle samo goli co dwójka goleadorów. Niesamowite.

13 i 27 kwietnia – najważniejsze w tym momencie daty dla każdego fana Liverpoolu na świecie. 13 kwietnia „The Reds” podejmą na Anfield Manchester City, a 27 kwietnia zmierzą się z Chelsea. Wydaje się, że na tę chwilę są to dwa kluczowe mecze dla losów tytułu.

Głos w sprawie postanowił zabrać także kapitan „The Reds” Steven Gerrard: – Nie zrozumcie mnie źle, dochodzi do mnie fakt, że możemy wygrać ligę. Widziałem jednak wiele i wiem, jak okrutna to liga – każdy, nawet najmniejszy błąd może kosztować Cię wszystko. Musimy pozostać skupieni do końca. Jeszcze niczego nie wygraliśmy (…) Musimy działać, a nie myśleć i gdybać. Jak człowiek ma za dużo czasu, zaczyna się myślenie „a co, jeśli…” itp. To może nas zgubić.

Image and video hosting by TinyPic

Liverpool nie miał tak dobrej drużyny o dawien dawna, wszystko w tym zespole jest na swoim miejscu, a przy małych korektach może być jeszcze lepiej. Jeśli „The Reds” poprawią grę w obronie, mogą stworzyć nową mistrzowską dynastię na długie lata. Liverpool obrał dobry kurs, stopniowo wracając na szczyt, krok po kroku. Jeśli uda im się wygrać w tym roku tytuł, będzie to niesamowita historia, która z każdą następną kolejką nabiera coraz bardziej realnych kształtów. Czas pokazał, że „The Choosen One” to bynajmniej nie David Moyes, a właśnie Brendan Rodgers. Cóż za emocjonujący finisz sezonu. Football, bloody hell!

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama