Moniz zwycięża w debiucie, Piast dostaje trójkę

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2014, 21:13 • 2 min czytania

Po drugim dzisiejszym meczu przez jakieś kilkadziesiąt minut zastanawialiśmy się, z kim Widzew będzie toczył tę smutną walkę o utrzymanie. Pierwszą odpowiedź dostaliśmy jakoś po 21. Piłkarze Piasta zrobili, co w ich mocy, by łodzianie nie czuli się dziś samotni i pod koniec tego gdańskiego pogromu zabrakło jedynie piosenki „you’ll never walk alone“ skierowanej do drużyny Skowronka. Nie jesteśmy zwolennikami teorii o efekcie nowej miotły – na faktyczną pieczęć trenera praktycznie zawsze trzeba czekać – ale akurat dziś zawodnicy Lechii prezentowali się tak, jakby ktoś zdjął im z nóg jakieś kajdany. Choć akurat pierwsza połowa wyglądała tak:
Sytuacja Kamila Wilczka – zmarnowana
Sytuacja Wojciecha Kędziory – zmarnowana
Sytuacja Macieja Makuszewskiego – zmarnowana
Sytuacja Stojana Vranjesa – słupek (czyli zmarnowana)
Sytuacja Wojciecha Kędziory – zmarnowana.

Moniz zwycięża w debiucie, Piast dostaje trójkę
Reklama

Paradoksalnie paczka Moniza najlepiej zaczęła grać, gdy murawę z czerwoną kartką opuścił naprawdę nieźle grający Sadajew. Czeczeński brodacz praktycznie monopolizował wszystkie ataki Lechii, rzucał się w oczy praktycznie w każdej sytuacji, ale dopiero gdy zszedł z boiska, rozhulała się w zasadzie cała ekipa. Grzelczak otworzył wynik chwilę wcześniej – czy ten gość strzelił kiedyś brzydkiego gola? – ale już bez Sadajewa przebudził się choćby Tuszyński, którego nie widzieliśmy W OGÓLE przez dobrą godzinę i przede wszystkim Makuszewski, który w końcu zaczyna przypominać starego dobrego Makuszewskiego z Jagiellonii.

O grze Lechii można dziś się wypowiadać wyłącznie w ciepłych słowach, choć trzeba też wziąć poprawkę na sam początek meczu, gdy Mateusz Bąk (kolejny bardzo udany występ) instynktownie wybronił sam na sam z Kędziorą. Piasta – poza honorowym golem z końcówki – nie było jednak stać na więcej, tym bardziej, że do starych dobrych czasów nawiązał nie tylko „Maki“, ale przede wszystkim wspomniany Kędziora i cała defensywa z Królem i Polakiem na czele. Dziś Brosz mógłby wystawić do bramki z trzech Szumskich, a i tak pewnie nie powstrzymałby osłabionej Lechii.

Reklama

Piast traci więc praktycznie szanse na grupę mistrzowską, fotel, na którym siedzi trener, jest coraz gorętszy, a najgoręcej w Gliwicach może dopiero być po sezonie zasadniczym. Sześć punktów przewagi nad strefą spadkową – po reformie wystarczy jedna wtopa i zacznie się zabawa. Tak grającą Lechię jak dzisiaj chcielibyśmy z kolei oglądać w grupie mistrzowskiej. Drugą połową uratowaliście ten dzień z ekstraklasą, panowie, i za to wam serdeczne dzięki.

Najnowsze

Niemcy

Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego

Maciej Bartkowiak
0
Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama