Kibice Lecha, którzy wychodzą z kawiarenki „Pyra” i proszą piłkarzy Legii o jak najniższy wymiar kary. 19-letni Michał Goliński zalewający się łzami po samobóju w ostatnich minutach meczu. W końcu hat-trick Reissa, Błażej Telichowski szarpiący się z chuliganami i demolka w Poznaniu, po której Ślusarski wyzywał się z kibicem, a Jakub Wawrzyniak zaprosił drużynę na wiśniówkę. To już dziś: Legia – Lech. Ł»eby lekko podbić bębenek wynotowaliśmy kilka pamiętnych starć obu drużyn i zanurzyliśmy się w przepastnych archiwach. Jeśli ciekawi was, ile w 1995 roku kosztował Jacek Dembiński albo który zawodnik Legii po porażce z Lechem 0:3 dostał od kibiców po uchu – zapraszamy na szybki przegląd.
***
09.05.1980, Częstochowa
Legia – Lech 5:0
Lucjan Brychczy kontra Wojciech Łazarek. Szósty triumf Legii w Pucharze Polski po meczu, w którym Lech praktycznie nie istniał. Gole strzelał Okoński, Kusto (dwie), Topolski i Sikorski. Poznaniacy nie potrafili trafić nawet z karnego, gdy Chojnacki stanął naprzeciw Kazimierskiego. Mecz ten został zapamiętany również ze względu na to, co działo się na ulicach Częstochowy. Starcia z policją, fruwające kamienie, rozbite witryny – gazety pisały nawet o ofiarach śmiertelnych.
„W hallu hotelu „Patria” nerwowo przechadzał się Mirosław Okoński. W nocy z czwartku na piątek niemal nie zmrużył oka. Już wiedział, że więcej kibiców przyjechało z Poznania, a jako były piłkarz Lech nie ma co liczyć na łaskawe z ich strony przyjęcie. Do hotelu napływały szczątkowe wieści o zachowaniu i wybrykach grup coraz bardziej rozgorączkowanych pseudokibiców”.
***
05.06.1983
Lech – Legia 1:0
„Kiedy już wielu kibiców przestało wierzyć w końcowy sukces swoich, padła jedyna bramka. Adamiec w pełni zrehabilitował się za pudło z pierwszych minut i strzał głową ustalił wynik na 1:0”
Niby mecz bez wielkiej historii, ale to zwycięstwo przyszło dla Lecha w najlepszym z możliwych momentów (dopiero co przegrali z Wisłą 0:6). Po wygranej nad Legią mocno ruszyli w ostatnich trzech kolejkach sezonu i zdobyli mistrzostwo.
***
23.06.1988, Łódź
Lech – Legia 1:1 (karne 3:2)
Fantastycznie broniący Ryszard Jankowski, przestrzelony karny przez Dariusza Dziekanowskiego i ostateczny triumf Lecha, który w ten sposób wynagrodził sobie słabe, dziewiąte miejsce w lidze. Po zdobyciu PP niespodziewanie pracę stracił trener Kolejorza, Grzegorz Szerszenowicz.
***
10.05.1995, Warszawa
Legia – Lech 0:1
„W jesiennej rundzie w Poznaniu legioniści wygrali 1:0. Gospodarze więc mieli prawo sądzić, że po raz czterdziesty dziewiąty nie zejdą z własnego boiska pokonania, a nawet po raz czternasty zwyciężą w tym sezonie na Łazienkowskiej. Niestety, jubileuszu pięćdziesięciu meczów bez porażki mistrzowie Polski nie będą już obchodzić. Ulegli Lechowi 0:1 i rekord zatrzymał się na czterdziestu ośmiu meczach.”
(…)
„Przybylski szalał na polu bramkowym, a po całym boisku biegał Dembiński. Napastnik Lecha jest znakomicie wyszkolony technicznie. Chętnie kupiłaby go Legia, ale jest wart niemal 20 miliardów złotych.”
06.06.1998, Poznań
Lech – Legia 3:0
„W terminologii służb porządkowych istnieją mecze tak zwanego podwyższonego ryzyka. W tej swoistej klasyfikacji spotkanie Lecha z Legią jawiło się jako wydarzenie o najwyższym współczynniku zagrożenia. Rezultat tego meczu miał decydować o tym, czy Lech spadnie do drugiej ligi, czy Legia podtrzyma szanse na miejsce w tabeli premiowane grą w Pucharze UEFA.
***
„Po meczu po raz pierwszy w Poznaniu mało kto opuszczał trybuny. Wszyscy cieszyli się sukcesem. Piłkarze tańczyli na środku boiska, nastrój spotęgowała informacja z Krakowa, że Wisła pokonała Petrochemię. Dla gospodarzy oznaczało to rzecz najważniejszą: Lech będzie w pierwszej lidze. – To było coś, na co Poznań czekał. Prawdziwe święto piłkarskie – powiedział trener drużyny Adam Topolski.
„CzegośÂ takiego, mimo wcześniejszych pogróżek, nikt się nie spodziewał. W 23 minucie drugiej połowy meczu pomiędzy Lechem Poznań i Legią Warszawa, stołeczni kibice pożegnali swoich piłkarzy okrzykami: „Sprzedawczyki!” i opuścili stadion. Uznali, że nie warto oglądać spotkania, które ich zdaniem było tylko kpiną z czystej gry. Już wcześniej zapowiadali, że mecz z Lechem legioniści muszą wygrać, bo inaczej mogą pożegnać się ze swoimi samochodami. Legia poległa”.
***
„Około godziny dziesiątej w niedzielę dobrze zorganizowana grupa około stu kibiców (?) „wojskowych” postanowiła „wymierzyć sprawiedliwość”. Fani czekali na piłkarzy pierwszego zespołu, którzy jednak nie mieli tego dnia treningu. Przybył jedynie Tomasz Sokołowski, który po wyleczeniu kontuzji trenuje indywidualnie oraz zawodnicy drużyny rezerw, którzy o godzinie jedenastej rozgrywali swoje spotkanie. Nie oszczędzono nikogo.
Zauważył to przechodzący obok Roman Oreszczuk: – Szedłem do magazynu odebrać sprzęt i zobaczyłem, jak pięć osób bije „Sokoła”. Miałem patrzeć bezczynnie? Nie mogłem. Wstawiłem się za kolegą, ale cóż mogłem poradzić, gdy ruszyło na nas dziesięciu kibiców (..)
***
25.03.2000, Poznań
Lech – Legia 1:2
Piłkarze Lecha z pofarbowanymi włosami na niebiesko. 0:0 do 80. minuty meczu. Faul Murawskiego na Suchomskim, gol dla Lecha i eksplozja na Bułgarskiej. Stawką walka o utrzymanie. Po chwili jednak Karwan po rzucie rożnym Citki i Goliński, który zapakował samobója. Porażka 1:2 zepchnęła Lecha na przedostatnie miejsce w tabeli. Sezon piłkarze z Poznania skończyli na ostatnim…
„Po kąśliwym dośrodkowaniu Rafała Siadaczki, Michał Goliński interweniował tak niefortunnie, że posłał futbolówkę do własnej siatki. Młody piłkarz popłakał się po meczu, a w oczach kilku innych graczy Lecha także pojawiły się łzy. Zasłużyli przecież przynajmniej na remis”
***
18.05.2004, Poznań
01.06.2004, Warszawa
Lech – Legia (2:0, 0:1)
„Kiedy piłkarze warszawskiej drużyny przed meczem podjechali pod budynek klubowy Lecha, powitały ich niewybredne okrzyki fanów gospodarzy. Po chwili jednak z kawiarenki „Pyra” wyszło kilku kibiców Lecha, którzy… poprosili legionistów o jak najniższy wymiar kary dla poznańskich zawodników. – Nie ma sprawy – powiedział bramkarz Legii, Artur Boruc. – Wygramy tylko 2:0″
***
„Michniewicz zapowiadał ten mecz jako pojedynek dwóch młodych trenerów i porównał siebie do Jose Mourinho z FC Porto (bo ten nie był znanym piłkarzem), a Kubickiego do Didiera Deschampsa z Monaco. Jeśli tak samo będzie wyglądało finał Pucharu Europy, to wygra go zespół Mourinho. A przynajmniej będzie prowadził do przerwy, bo przecież w Pucharze Polski jest mecz i rewanż”
***
Komentarz Kołtonia:
„Reiss znowu zasługuje na reprezentacyjną szansę! To piłkarz, który stanowi o sile Lecha – w lidze strzelił 13 bramek i przy 7 asystował. Teraz został bohaterem pierwszego meczu finału Pucharu Polski. Emmanuel Olisadebe nie chce, Andrzej Niedzielan nie może, Grzegorz Rasiak nie trenuje – nic tylko sięgnąć po Reissa”.
„Cóż za piękny mecz, cóż za wspaniała atmosfera – tak pisano o pierwszym finałowym spotkaniu pomiędzy Lechem Poznań a Legią Warszawa. Po rewanżu można już jednak mówić o pucharze pełnym wstydu. I to wstydu dla każdej ze stron. Skandaliczne zachowała się grupa chuliganów w szalikach stołecznego klubu, którzy w chwili, gdy zawodnicy „Kolejorza” wznosili upragnione trofeum, wbiegli na trybunę honorową, a następnie rozpętali awanturę.
– Uciekaliśmy w popłochu Kilku kolegów wróciło do szatni bez medali, które ktoś zerwał im z szyi – relacjonował kapitan zespołu Piotr Reiss.
***
„W całym zamieszaniu gdzieś na chwilę zawieruszył się główny twórca sukcesu, trener Czesław Michniewicz. – Mówiliśmy, że pod bramkąÂ postawimy autobus i spuścimy z kół powietrze, a wtedy Legia na pewno nie strzeli gola.
– Z kim chcecie grać w europejskich pucharach – zapytano pod koniec Reissa. – My nawet nie wiemy, kto w nich gra!”
„Najważniejszą walkę stoczył Błażej Telichowski. Na boisku w Warszawie nie miał okazji walczyć o Puchar Polski, ale jużÂ na trybunach tak. – Szarpał się z chuliganem, a może raczej bił się z nim o nasze trofeum. W pewnym momencie spadło gdzieś denko od pucharu i gdy sytuacja się uspokoiła, trzeba było go szukać – opowiadają piłkarze Lecha”
” – Przegrał futbol, a wygrało coś, czego nie chcemy na stadionach. Czy dało się tego uniknąć? Na pewno tak, gdyby kibice Lecha nie prowokowali – mówił rzecznik prasowy Legii, Jacek Bednarz. Natomiast Mariusz Walter, prezes ITI w ogóle się nie wypowiedział: – Przepraszam, mam zapalenie gardła – wyrzęził i przepraszającym gestem oddalił się ze stadionu.
***
18.11.2012, Poznań
Lech – Legia 1:3
To już czasy „nowożytne”, więc zamiast z archiwum „PS” skorzystaliśmy z własnego.
„Najpierw był Poznań i mecz, od którego nie chciało odrywać się oczu. Legia zadająca błyskawiczne i powalające ciosy oraz Lech, próbujący się odgryźć, ale nieobdarzony nokautującym uderzeniem (czytaj: posiadający z przodu Ślusarskiego). Pompowany w Poznaniu balon – chociaż napompowany głównie przypadkowymi, wymęczonymi zwycięstwami po kiepskiej grze – pękł w mgnieniu oka. Jeszcze publika dobrze usiadła, a już było 0:1, później 0:2, 0:3… „Kolejorz” próbował odpowiedzieć, ale odpowiedzi Ślusarskim wzbudzać mogły uśmiech politowania. Ł»aden szanujący się klub nie próbuje podbijać ligi takim napastnikiem, tak jak żaden szanujący się klub nie broni dostępu do własnej bramki Marcinem Kamińskim. Fajną wszyscy chłopakowi zrobili reklamę – bo młody. W polskiej piłce aktualnie sytuacja jest taka, że jeśli jesteś w miarę młody, to z miejsca też dobry, a to przecież nie są pojęcia bliskoznaczne. Kamińskiemu niestety coraz bliżej do Pietrasiaka. Aktualnie obserwujemy moment przejściowy, czyli takiego trochę Sadloka: faceta, którego nigdy nie ma tam, gdzie akurat być powinien.”
Na koniec jeszcze kilka pamiętnych obrazków. Ślusarski kontra kibic i Wawrzyniak zapraszający na wiśniówkę.









