Pechowiec czy specjalista od wpadek na finiszu?

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2014, 21:25 • 4 min czytania

Nie zrozumcie nas źle. Ancelotti to wybitny szkoleniowiec. Jeden z najlepszych na świecie. Większość prezesów klubowych chętnie dałaby sobie odciąć jakąś część ciała, byleby tylko Carlo trenował ich zespół (kwestia organu zależna od desperacji). Ale jest też rysa na jego wizerunku. Rysa, nazwalibyśmy ją, intrygująca. Bowiem żaden z topowych szkoleniowców tak często nie wywracał się na ostatniej prostej. To są po prostu fakty, ich interpretacji się nie podejmujemy, powiemy tylko, że choć może być to zwyczajnie pech, tak jednak przynajmniej trzeba założyć inny wniosek.

Reklama

Perugia pozbawia Juve Scudetto

Co to była za ekipa. Zidane, Davids, Del Piero, Inzaghi. A przede wszystkim Oliseh, Maresca i Esnaider… No dobrze, może nie przede wszystkim oni, ale to i tak klasyczny już dzisiaj skład, pewnie u niejednego właśnie wywołał nostalgiczną łezkę. Dla fanów Juve jednak łezkę autentyczną, bo tak przegrać scudetto to naprawdę sztuka.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Do 26. kolejki Juve sunęło w tempie rozpędzonego pospiesznego. Jedna porażka, pełno zwycięstw, w tym nad czołówką, bo wtopili wyłącznie z Lecce. A potem cztery porażki w ostatnich ośmiu grach. W tym u siebie z Lazio, które dzięki temu złapało kontakt, choć i tak niemożliwością wydawało się, że „Stara Dama” może wypuścić mistrza z rąk. Udała się jednak ta rzadka sztuka, bo Zidane i spółka zdołali przegrać z Veroną a potem Perugią. Na trzy kolejki przed końcem sezonu mieli pięć punktów przewagi i wszystko roztrwonili.

Katastrofa na El Riazor

Milan przez całe rozgrywki Ligi Mistrzów 03-04 nie wyglądał za pewnie. Remis ze Spartą Praga, porażka z Celtą Vigo i Brugią… Średnio jak na ekipę dysponującą tak bajecznym składem. Ale wydawało się, że w ćwierćfinale wreszcie odetchnęli. Wreszcie mają komfort. Gol „Szewy”, dwa Kaki, jeden Pirlo i 4:1 na San Siro z Deportivo. Na rewanż można jechać ze spokojem, prawda? Błąd, bo na El Riazor byliśmy świadkami jednego z najefektowniejszych powrotów w historii Champions League.

Image and video hosting by TinyPic

Deportivo już do przerwy odrobiło stratę i prowadziło w dwumeczu. 3:0, gole Pandianiego, Valerona i Luque. Milan próbował atakować, ale gości dobił jeszcze Fran i było pozamiatane. Potem Hiszpanie wpadli jednak na Porto prowadzone przez Jose Mourinho i sami też odpadli. Mimo wszystko świetna ekipa, szczególnie jak się patrzy gdzie dziś znajduje się ten klub. Od Pandianiego i Valerona do Czarka Wilka w dziesięć lat.

Milan przynajmniej odbił to sobie w Serie A, bo zgarnął scudetto. Ciekawostka: w rezerwach grali już wówczas Abate i Matri.

Dudek koszmarem Carlo

Image and video hosting by TinyPic

Co tu dużo opowiadać, tę historię znamy wszyscy. Pewnie nie brakowało takich, którzy po pierwszej połówce przełączyli kanał w poszukiwaniu czegoś bardziej emocjonującego, dajmy na to – ogłaszania wyników audiotele. A potem obie drużyny przeszły niewytłumaczalną transformację, swoje zrobił też oczywiście Dudek, dzięki któremu to wyczynowi mógł potem znaleźć wydawcę na takie arcydzieła:

Image and video hosting by TinyPic

Ł»arty na bok. Po El Clasico łatwo śmiać się z Jurka, ale wpisał się wtedy nie tylko do historii Ligi Mistrzów, Liverpoolu i w ogóle europejskiej piłki, ale i w krajobraz architektury miasta Beatlesów. Takie oto graffiti możemy znaleźć na jednej z ulic. Polskich graczy uwiecznianych na grafach za granicą chyba wielu nie uświadczymy.

Image and video hosting by TinyPic

Real gubi żółtą koszulkę lidera na ostatniej prostej

Najświeższy przykład, a jego skalę najlepiej pokażą zmiany kursów bukmacherskich. Przed El Clasico „Królewscy” byli wyraźnym faworytem. Kurs na nich był rodem z meczów Anglia – Albania.

Image and video hosting by TinyPic

Wystarczyło kilka dni, by wszystko się zmieniło. Teraz to Barcelona rozdaje karty. Atletico pozostaje niżej wyceniane przez buków, ale chyba tylko, nazwijmy, to z przyzwyczajenia. No bo ekipa z Vicente Calderon mistrzem? Nie, trzeba podwyższyć kurs, to się nie mieści w głowie. A fakty są takie, że i drużyna Simeone w tym momencie jest w znacznie lepszej sytuacji. Skreślać oczywiście „Królewskich” byłoby błędem, jest na to za wcześnie, a to i za mocny zespół. Przez osiem kolejek wiele jeszcze może się wydarzyć. Ala w obecne tarapaty władowali się sami.

Może Ancelotti jest po prostu największym pechowcem wśród czołowych trenerów świata – to bardzo prawdopodobny scenariusz. Znając klasę tego trenera, za tym wyjaśnieniem obstajemy. Ale mimo wszystko pozostaje miejsce na dyskusję, mniejszą bądź większą wątpliwość.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama