Górnik oddaje walkowera, Sandecja z koszyczkiem bramek w prezencie

redakcja

Autor:redakcja

26 marca 2014, 21:58 • 3 min czytania

Znacie to piłkarskie powiedzenie, że żaden mecz nie wygra się sam, a każde zwycięstwo trzeba wyszarpać? Otóż dziś piłkarze Zawiszy przekonali się, że to kłamstwo. Nie musieli specjalnie wysilać się w defensywie, Górnik sam sabotował większość swoich akcji. W ofensywie też za dużo nie pograli, stworzyli sobie może dwie klarowne sytuacje, a wygrali 3:0. Cyrk, kabaret, zwiedzanie slumsów Bombaju.3:0, a wątpimy, by wszyscy gracze Zawiszy musieli po meczu iść pod prysznic, więcej: użyć choćby dezodorantu. 3:0, choć Górnik w końcówce próbował wrzucić piąty bieg. Niestety wrzucał mniej więcej tak jak Nakoulma, czyli: nogi szybsze niż głowa. „Prezes” miał sytuację sam na sam tuż po zmianie stron, wtedy jeszcze było co ratować. Uderzył jednak chyba małym palcem albo złamanym paznokciem, bo piłka anemicznie potoczyła się gdzieś w okolicę bocznych band. Nakoulma ostro tej wiosny zabrał się do zniechęcania potencjalnych kontrahentów i czujemy, że to zabieg celowy. Tyle razy miał oferty na stole, a wahał się, uciekał, kręcił, teraz specjalnie będzie grał beznadziejnie całą wiosnę, byleby tylko nikt go nie kupił i by mógł pozostać w ukochanym Zabrzu. Nagroda zabrzanina roku w garści.

Górnik oddaje walkowera, Sandecja z koszyczkiem bramek w prezencie
Reklama

Warzycha zaskoczył dzisiaj wystawieniem Bartosza Iwana na ataku. Fortel się udał, bo nowa dziewiątka Górnika strzeliła bramkę. Piękny, mierzony strzał głową, którego nie powstydziłby się, dajmy na to, Dżeko. Piłka jeszcze odbiła się od słupka, bramkarz bez szans. Problem tylko w tym, że Iwan trafił do własnej siatki. Dlatego z niecierpliwością czekamy na kolejne rewolucyjne roszady Warzychy. Olkowski na bramkę? Nakoulma na prawego bidonowego? Sobolewski na kierownika drużyny? Nie wiadomo, wszystko jest możliwe.

No, może poza jednym: że ta drużyna szybko zacznie funkcjonować. Zdezorganizowany zespół, parodia bądź karykatura siebie z jesieni. O komentarz do ich dzisiejszego występu poprosiliśmy Zbigniewa Lacha (wybaczcie mu drobne przejęzyczenie, oczywiście „Górnik” a nie „Potok”):

Reklama

Wybaczcie, o Zawiszy nie będziemy wiele pisać. Zwyciężyli wysoko, zasłużenie awansowali, dwa gole strzelił Drygas. Ale to przede wszystkim gospodarze przegrali mecz, a nie goście wygrali. Złapcie gdzieś pierwszą bramkę z tego meczu, a będziecie wiedzieć o co nam chodzi.

***

Sandecja dostała dzisiaj piątkę od Zagłębia, a i tak chwilami wyglądała lepiej niż Górnik. Ambitnie powalczyła, stworzyła sobie nawet te dwie czy trzy niezłe sytuacje, tylko wtedy paradami z innej bajki popisał się Rodić. Jego obrona po strzale Frańczaka byłaby wybrana paradą kolejki pewnie w każdej poważnej europejskiej lidze. Jednak nawet gdyby wpuścił wszystko, co leciało w światło bramki, ekipa z Lubina i tak by to odrobiła. Organizacją gry lubinianie zjadali dzisiaj chaotycznych rywali na kolację.

Zagłębie po prostu przerastało dzisiaj Sandecję o dwie klasy, Piech czy Abwo nawet o trzy. Poszarpał Bębenek, pokazał parę sztuczek technicznych, ale dryblingami przy linii środkowej nie zdobywa się goli. Te zdobywa się wrzutkami na nos ala Cotra (dzisiaj dwie asysty), pewnym wykończeniem i sprytem w polu karnym ala Piech (dwa gole), szybkością, kiwką i podaniami w tempo ala Abwo.

Lubinianie przejechali się po drużynie z Nowego Sącza jak walec, w późniejszej części meczu za jego kierownicą usiedli rezerwowi. Była okazja sprawdzić takiego choćby Bertilssona, który dzisiaj strzelił dwa gole, ale nie wyciągalibyśmy z tego powodu daleko idących wniosków. Sandecja w tym momencie marzyła już tylko o tym, żeby zejść z boiska. Prosiła o jak najmniejszy wymiar kary. W dodatku mało agresywnie, z taką jakąś nieśmiałością w stosunku do rywala, bo statystyka fauli – jeden przez całą połówkę, później niewiele więcej – mówi jasno, że zażartej walki z ich strony nie było. A może po prostu nie potrafili nadążyć za takim Abwo czy innym Piechem, żeby go sfaulować. Może po prostu piłka między „Miedziowymi” krążyła za szybko.

Aha, szacunek dla kibiców Sandecji, którzy ratowali dla nas długimi minutami to widowisko. Rozstrzygnięte niemal od pierwszych minut, nie wywołujące emocji, ale dało się to oglądać między innymi dlatego, że trybuny robiły atmosferę godnego uwagi spotkania, a nie pikniku.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama