Na razie przewaga jest bezpieczna. Na razie…

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2014, 20:44 • 3 min czytania

Gdyby sezon ekstraklasy 2013/14 toczył się normalnym torem, Henning Berg mógłby powoli zacząć wychodzić z Hyatta w celu szukania drogich szampanów na Nowym Świecie. Legia w 27. kolejce ma aż (tylko?) siedem punktów przewagi nad Lechem i jej piłkarze mogą powoli żałować, że reforma trafiła akurat na te rozgrywki. Siedem oczek na takim etapie sezonu to z jednej strony dużo, a z drugiej zaledwie trzy punkty różnicy, która może zostać praktycznie zniwelowana już za tydzień. Bez błysku Koseckiego, który strzelił gola Dwaliszwilim, walka o mistrzostwo wkrótce mogłaby się rozpocząć od zera.
Po pierwszej połowie z Wisłą – w której Legia zagrała koncertowo – spodziewaliśmy się, że wystarczy utrzymać taki styl, by kolejnych, słabszych przeciwników po prostu zdemolować. Nic z tych rzeczy. Legia mogła wykręcić posiadanie piłki na poziomie 71%, oddać milion strzałów, dominować praktycznie przez 80 minut, ale wystarczy solidna, przeciętna i twarda organizacja, by wyssać z legionistów kreatywność w ostatnim momencie akcji. Ta spadła niemal do zera na jakieś pół godziny, kiedy na boisku JUŁ» nie było Dudy i JESZCZE nie było Koseckiego. Oglądając ten mecz zastanawialiśmy się, czy warszawianie w ogóle potrzebują typowej „dziewiątki“, skoro ze słowackim pomocnikiem i Radoviciem na fałszywym napastniku jakoś ta karuzela w ofensywie się kręci.

Na razie przewaga jest bezpieczna. Na razie…
Reklama

U Berga dziwi nas natomiast inna sprawa… Dlaczego – nawet ze słabszym przeciwnikiem – Norweg wciąż niczym Skorża wystawia dwóch defensywnych pomocników, a notorycznie rezygnuje z kreatywnego Pinto, o którym sam opowiadał na Weszło, że bierze udział w wyjątkowo dużej liczbie bramek. W takiej sytuacji Vrdoljak skupia się czyszczeniu środka, a Jodłowiec na rozbujanie się w ofensywie potrzebuje dobrych kilkudziesięciu minut. Ataki w tym czasie konstruują chimeryczny (choć dziś niezły) Ł»yro i najbardziej ograniczony Ojamaa. W książce Paula Mersona jest taki fajny fragment, w którym Anglik opowiada o swoich atutach… Brzmi to mniej więcej tak: „poza boiskiem byłem głupi jak but, zero intelektualne, ale wychodząc na murawę potrafiłem przewidzieć wszystko. Każdy ruch moich kolegów“.

O Ojamie można powiedzieć coś zupełnie przeciwnego. To nie egoista ani samolub. To po prostu inteligentny chłopak o piłkarskim IQ na poziomie 25 punktów. Czyli z pięć-sześć razy mniej od wspomnianego Dudy, który może rozgrywać przeciętny mecz, ale i tak widać – jak u Wolskiego – że ten facet po prostu ma jakiś dar. Piłkarz ze skóry i kości, jak stwierdziłby Smuda.

Reklama

A Piast? Cóż można napisać o tej drużynie… Wpadła gościom szybka, fajna bramka na początku, potem Hanzel robił jeszcze, co mógł, ale – jak już zauważyliśmy ostatnio – Wojciech Kędziora mecz życia ma za sobą, a jak na ławce zostawia się najlepszego piłkarza karząc go za wywiad, to niestety możliwości szybko się wyczerpują. Piast utrzymuje więc bezpieczną przewagę nad strefą spadkową (osiem punktów nad Podbeskidziem), ale… No właśnie – czy tu w ogóle można mówić o jakichkolwiek bezpiecznych przewagach? Na tym etapie sezonu podejrzewamy, że jeszcze będziemy wdzięczni za tę całą reformę. Emocje będą do końca. I na górze, i na dole.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama